Nie było ślubu. Pan młody nie przybył do panny młodej.

twojacena.pl 1 miesiąc temu

Ślubu nie było. Pan młody nie przyjechał po pannę młodą.

Ile dziewczynek od małego marzy o białej sukni, kwiatowym wianku, o gęsiej skórce od słów „ogłaszam was mężem i żoną”… Kinga była jedną z nich. Dorastała jako cicha, skromna dziewczyna – marzycielska i wrażliwa. Ile razy zamykała oczy, gdy w telewizji pokazywali ślubne ceremonie, i wyobrażała sobie, jak pewnego dnia i ona przejdzie pod rękę z ukochanym – przy dźwiękach muzyki, pod zachwyconymi spojrzeniami, z drżeniem serca.

Swojego Kamila poznała jeszcze na uniwersytecie. Studiowali prawo, ale w różnych grupach. On – wysoki, jasnowłosy, wysportowany, z figlarnym błyskiem w oku. Ona – zgrabna, smukła, z dostojną postawą i miękkim uśmiechem. Cały wydział mówił, iż byli dla siebie stworzeni. Kamil nie odstępował jej na krok. Odprowadzał do domu, przynosił kawę w mroźne poranki, rysował serduszka w jej zeszytach. Ich związek był jak z romansu – czysty, czuły, szczery.

Minął rok – i oświadczył się. Na obronie prac dyplomowych rodzice już się znali, jeździli razem na działkę, zaprzyjaźnili się. Postanowili wziąć ślub zaraz po studiach. Wszystko przebiegało idealnie. Kinga z przyjaciółkami tygodniami wybierała suknię, przeglądała katalogi, biegała po salonach. Aż pewnego dnia, zobaczywszy we śnie kreację swoich marzeń – najdelikatniejszą koronkę, kremowy jedwab i leciutki tren – obudziła się z myślą: „To musi być moje”.

Pojechała do najbliższego salonu z koleżankami. Sprzedawczyni Magda, wysłuchawszy jej opowieści, nagle się uśmiechnęła i powiedziała:

— Niedawno zwrócono jedną suknię, dokładnie taką, jaką pani opisuje. Chce pani zobaczyć?

Kinga zakochała się od pierwszego wejrzenia, choćby bez przymiarki. Wyglądała, jakby utkana z jej snu. Tylko przyjaciółka szepnęła jej do ucha: „Magda mówiła, iż tamta panna młoda nie wyszła za mąż… Może nie warto?” Ale Kinga nie chciała słuchać. jeżeli to los, to los. Suknię zapakowano, a ona z bijącym sercem czekała na Dzień.

W przeddzień ślubu zamieszkała w hotelu – żeby pobyć sama, zebrać myśli. Jeszcze raz założyła suknię, pokręciła się przed lustrem. I nagle wydało jej się, iż w odbiciu ma na głowie czarną wstążkę. Przeszedł ją dreszcz, ale zignorowała to, sądząc, iż to przez stres.

Rano wszystko szło jak z płatka: makijaż, fryzura, suknia… Kinga wyglądała jak z okładki. Rodzice, wchodząc do pokoju, zaniemówili z zachwytu. Pozostało tylko czekać na Kamila. Minęła godzina. Potem kolejne pół. Kinga przestała się uśmiechać. Przez okno zobaczyła radiowóz. Coś jej się w piersi zerwało. Wyszła do holu, ledwo trzymając się na nogach.

— Przepraszam… pani Kinga?.. — spytał młody sierżant. — Pan młody… Kamil… miał wypadek. Pijany kierowca wjechał na przeciwległy pas. Zmarł na miejscu.

Kinga nie płakała. Tylko zastygła. Potem usiadła na podłodze i zakryła twarz dłońmi.

Minęły trzy dni. Stała na cmentarzu w tej samej sukni, ale z czarną wstążką we włosach. W dłoni trzymała ich wspólne zdjęcie. Włożyła je do trumny, pochyliła się, pocałowała zimne czoło ukochanego i szepnęła:

— Przepraszam… gdybym wiedziała, nie puściłabym cię…

Od tamtej pory nikt nie widział jej uśmiechniętej. Jakby zgasła. Żyła jak automat. Rodzice mówili, iż to depresja. Lekarze – iż zaburzenie adaptacyjne. Ale matka wiedziała: jej córka powoli odchodzi.

Dokładnie rok później, w dzień, który miał być ich rocznicą, serce Kingi przestało bić. Lekarze orzekli: „nagłe zatrzymanie krążenia we śnie”. A w jej dłoniach znaleźli to jedno, ślubne zdjęcie.

Miłość była prawdziwa. Zbyt prawdziwa, żeby ją przeżyć.

A ty wierzysz, iż miłość może być tak silna, iż bez niej nie da się żyć?…

Idź do oryginalnego materiału