«Nie będę służącą dla obcych, choćby jeżeli noszą moje nazwisko»

newsempire24.com 2 dni temu

Nie zamierzam być służącą dla obcych ludzi, choćby jeżeli noszą to samo nazwisko.

Wieczorem, po ciężkiej zmianie w aptece, ledwo wlokłam nogi po klatce schodowej, marząc tylko o gorącym prysznicu, miękkiej piżamie i filiżance herbaty w ciszy. Zanim jednak zdążyłam się przebrać, zadzwonił mój mąż. Podniosłam słuchawkę, a spokojny, zupełnie niezakłopotany głos Artura oznajmił:
— Przygotuj się, Ola, dziś będziemy mieli gości. Przyjechała do nas Iza — zabawi u nas jakiś czas!

Wewnątrz mnie wszystko się urwało. To choćby nie prośba, nie dyskusja, tylko sucha informacja w stylu: „twoje życie już nie należy do ciebie”. Zamilkłam, zaskoczona. Jaka Iza? Dlaczego nikt mi wcześniej nie powiedział? Ach tak — jego młodsza siostra, której nigdy w życiu nie widziałam i z którą choćby nie wymieniłam ani jednej wiadomości. Słyszałam tylko kilka historii o niej — dziewczyna z głębokiego podkarpacia, uczy się w liceum, podobno spokojna i zaradna, bo na wsi od małego uczyli ją pracować. Ale jedno to słuchać o kimś, a zupełnie co innego, gdy ta osoba wkracza w twoje życie bez ostrzeżenia.

Artur, jak gdyby nigdy nic, gawędził z nią w kuchni, gdy wróciłam do domu. Przy stole już pili herbatę, a Iza czuła się jak u siebie, rozsiadając się wygodnie na kanapie. Po kolacji z nieukrywaną ciekawością zaczęła przeglądać mieszkanie — wchodziła do każdego pokoju jak do muzeum, a najbardziej spodobała się jej nasza sypialnia. Jeszcze tego samego wieczoru urządziła tam mini-sesję fotograficzną, rozłożyła moje kosmetyki, a choćby przymierzyła część mojej biżuterii. Zamarłam jak posąg.

— Iza, przepraszam, ale to moja prywatna przestrzeń. Weszłaś bez pytania i dotykasz moich rzeczy. To mnie uwiera — powiedziałam spokojnie, ale stanowczo.

Schyliła głowę i zaczęła jęczeć:
— Nie wiedziałam, iż tak zareagujesz… Chciałam tylko zobaczyć, jak żyjecie.

Zignorowałam to i poszłam pod prysznic. Kiedy już miałam iść spać, odkryłam, iż w domu nie ma ani jednej torebki herbaty — widocznie wypili wszystko z Arturem. Zostałam bez herbaty, bez spokoju i, co najważniejsze, bez zrozumienia. A przed snem mąż jeszcze dodał:
— Pomyśl, jak w weekend zajmiemy Izą. Będzie się nudzić bez towarzystwa!

Ledwo powstrzymałam wściekłość. Dlaczego mam zmieniać swoje plany dla dziewczyny, którą widzę pierwszy raz w życiu? W sobotę miałam umówione spotkanie z przyjaciółką, której nie widziałam od prawie roku. Planowałyśmy zakupy, obiad, spacer. I co teraz — wszystko odwołać dla przyjezdnej nastolatki, której choćby matka nie raczyła towarzyszyć?

Następnego dnia, gdy dopiero myślałam o śniadaniu, Iza była już umalowana, w brokatowych dżinsach i stała w drzwiach z telefonem w dłoni.
— No to idziemy? Chciałabym do galerii handlowej, a potem może na obiad do restauracji?

Spojrzałam na nią i spokojnie odparłam:
— Wiesz co, Iza? Masz telefon z nawigacją. Masz tu zapasowy klucz — idź, gdzie chcesz. Tylko proszę, nie zawracaj mi głowy.

— Co?! — otworzyła usta ze zdumienia. — Myślałam, iż ty i Artur mi pomożecie. Nie mam pieniędzy — mama mi nie dała, liczyłam na was…

— Po mieście można pospacerować za darmo. A jak zgłodniejesz — wiesz, gdzie jest lodówka.

Zapadła cisza. Usiadła w kuchni, udając obrażoną na cały świat. A ja zebrałam się i pojechałam do galerii. Po prostu nie chciałam dłużej czuć się jak obca we własnym domu.

Wieczorem zjawiła się cała rodzina. Nie od razu zrozumiałam, o co chodzi, dopóki nie rozpoczął się zbiorowy atak: dlaczego skrzywdziłam biedną dziewczynę, dlaczego nie dałam jej pieniędzy, dlaczego w ogóle zachowuję się egoistycznie. Nikt choćby nie pozwolił mi się odezwać. Wszyscy krzyczeli. Iza siedziała w drugim pokoju, udając ofiarę mojego rzekomego okrucieństwa.

Wysłuchałam ich, a potem powiedziałam:
— Nie jestem służącą. Nikomu nic nie jestem winna. Iza to dla mnie obca osoba. Nie ja ją zapraszałam. Pieniądze, które zarabiam, ledwo mi starczają. jeżeli żal wam siostrzenicy — zrzućcie się całą rodziną i opłaćcie jej wycieczkę.

Artur milczał. Dopiero późnym wieczorem, gdy wszyscy już wyszli, cicho przyznał:
— Masz rację… Po prostu nie chciałem kłócić się z rodziną.

Tyle. Nie jestem egoistką. Jestem kobietą, która chce szacunku. I jeżeli ktoś myśli, iż „krewna” to automatyczne prawo do darmowego utrzymania i obsługi, niech najpierw spojrzy w lustro i zapyta siebie, czy wypada wdzierać się w czyjeś życie bez pytania.

Idź do oryginalnego materiału