Nic nie wiem, w rubryce ‘ojciec’ jesteś zapisany, zabierz bliźniaki!

newsempire24.com 3 dni temu

Ej, słuchaj, ta historia… Trzy lata po rozwodzie, nagle się okazuje, iż mam noworodków, bliźniaków! Sam jestem winien, trzeba było formalnie papierów dopełnić! Ale wcale nie żałuję, wyszło mi to na dobre.

Z Otylią byliśmy dwa lata po ślubie. Mieliśmy komplet dziewczynek, Jagodę i Kalinę. Normalne życie: praca w dzień, wieczorami rodzina. Tylko iż Otylia zaczęła coraz częściej późno wracać. To do koleżanki, to kolejka w sklepie, to nawalony deadline w biurze… Aż w końcu życzliwi donieśli, iż Otylia ma kogoś na boku.

No i oczywiście nie owijałem w bawełnę, od razu z nią pogadałem. A ona jak to ona – od razu w atak! Że niby ja się nie interesuję, iż czuje się jak sprzątaczka, iż dzień pochłania cały jej czas, a dziewczynki to podobno kochają tylko mnie… Nakrzyczała bez sensu i rzuciła, iż odchodzi do tego swojego. I poszła, szczerze mówiąc. Zostawiła nas z Jagodą i Kaliną.

Dziewczyny na początku szukały mamy, ale w końcu się oswoiły. Akurat dostałem gratkę w pracy – przenosiny do Wrocławia, żeby prowadzić nowy oddział. Zgodziłem się bez namysłu. Pakowaliśmy się błyskawicznie, czasu zero. Tak się spieszyliśmy, iż formalnego rozwodu z Otylią nie zdążyłem załatwić.

We Wrocławiu poznałem Natalię. Moja rówieśniczka, też sama z dwiema córkami na głowie. Nie kombinowaliśmy długo – wynajęliśmy coś większego i zadomowiliśmy się razem. Dzieci prawie w tym samym wieku. Wieczorami w domu istny zgiełk – raz się dziewczyny razem bawią jak szalone, raz się kłócą o byle co, istny żłobek, słowo! Z Natalią zachwycaliśmy się tym naszym hałaśliwym stadkiem, ale potajemnie marzyliśmy o synku. Niestety, jakoś nie wychodziło.

Jak już prawie straciliśmy nadzieję na chłopca, odezwał się telefon… No a ja z Natalią razem już dwa lata i praktycznie daliśmy sobie spokój z tym synem. Żyć nie umierać z naszymi czterema księżniczkami. I wtedy, powiedziałem, ten telefon.

Od razu poznałem numer – to komórka, ale z mojego rodzinnego Krakowa.
— Mikołaj Kowalski? — Tak, słucham.
— Mam niemiłą wiadomość… Pani Otylia Kowalska, niestety, nie odzyskała przytomności i zmarła dzisiaj. Proszę przyjechać po dzieci, wypisujemy je jutro. Kwestię formalności związanych ze zmarłą omówimy jutro.
— Żarty sobie pan robi? Nie widziałem Otylii trzy lata, nasze córki są właśnie ze mną.
— Nic mi o tym nie wiadomo. W rubryce “ojciec” w akcie urodzenia figuruje pan. Proszę odebrać bliźnięta!
I rozłączyli się. Kompletnie wstrząśnięty, sprawdziłem numer online – to rzeczywiście krakowski szpital położniczy. Natalia patrzyła na mnie jak w obrazek i też nie mogła zrozumieć, co się dzieje, wszystko słyszała. gwałtownie spakowaliśmy się, zawieźliśmy dziewczyny do dziadków i ruszyliśmy na miejsce, żeby wyjaśnić, co się stało z moją byłą.

Przed szpitalem trafiliśmy na koleżankę Otylii. To ona nam wyjaśniła, iż ten jej “wielbiciel” rzucił ją nogą w momencie, gdy powiedziała mu o ciąży. Ciąża Otylii była trudna, bliźniaki to przecież wyzwanie, a pod koniec poszło już naprawdę źle… Dzieci udało się uratować, ale ich mama zapadła w śpiączkę i po paru dniach zmarła. Bliźnięta trzeba było zaraz zarejestrować, a ona nie mogła podać danych. Wzięli więc dane z Urzędu Stanu Cywilnego, gdzie wciąż byłem wpisany jako jej mąż, więc automatycznie zostałem ich ojcem.

Ta znajoma Otylii, zapłakana, wyjaśniła wszystko i obiecała pomóc, gdyby była taka potrzeba, po czym poszła. A Natalia stała przy mnie i ściskała moją dłoń tak mocno, aż mnie zabolało.
— Natka, o co chodzi?
— Mikołaj… przecież weźmiemy ich do siebie? Prawda?
Widać było, iż Natalia stara się ukryć ogromną euforia i uśmiech.
— Kogo? Bliźniaków?
— Tak, tak! Proszę! Co jak nasze się nie uda, a tu od razu dwóch, gotowych…
— Natalka, to nie jakieś zabawki, żeby tak… Sam nie wiem…
— Mikołaj, mów, co mówię całkiem serio! A nasze dziewczyny? Szczęśliwe będą! Twoje przecież w połowie są z nimi spokrewnione… No, Mikołaj…
W skrócie, nie oparłem się. Zabraliśmy chłopaków, Michała i Marka. Otylię pochowaliśmy godnie.

Dziewczyny wrzeszczały z radości, iż przywieźliśmy im braciszków. Cały czas się dziwiły, jak to możliwe, iż nie zauważyły brzuszka u cioci Natalii! No
A te nasze małe “niespodzianki po Olu”, zawsze przypominają nam, iż los czasem rozwiązuje najtrudniejsze sprawy w sposób, którego wcale się nie spodziewaliśmy, a dziewczyny i tak mają teraz cały dom rozśpiewany dziecinnym szczebiotem.

Idź do oryginalnego materiału