Od dzieciństwa Zofia słyszała od kobiet w swojej rodzinie, iż po prostu nie mają szczęścia w miłości. Prababcia została wdową po wojnie, babcia straciła męża w wypadku w kopalni, a ojciec opuścił jej matkę, gdy miała zaledwie trzy lata. Te historie wrosły w jej świadomość i często łapała się na myśli: a może jej małżeństwo też skończy się tak smutno? Choć bardziej niż czegokolwiek pragnęła, by tak się nie stało.
Z przyszłym mężem poznała się w fabryce – pracowali w tej samej hali, choć przy różnych stanowiskach. Na przerwach obiadowych siedzieli przy jednym stole, wymieniali uśmiechy, rozmawiali. Wszystko zaczęło się niewinnie, ale gwałtownie przerodziło się w romans. Po pół roku pobrali się i wprowadzili do mieszkania, które Zofia odziedziczyła po babci. Najpierw urodził się jeden syn, potem drugi. Życie toczyło się spokojnie, dzień za dniem: praca, dzieci, codzienność.
Gdy zmarła matka Zofii, cały ciężar spadł na jej barki – dom, dzieci, troska o męża. Na początku pomagał, ale niedługo się to zmieniło. Zaczął wracać późno, stał się rozdrażniony, chłodny. Później okazało się, iż ma romans z młodszą koleżanką z pracy. Dom stał się tylko miejscem przesiadkowym: wpadł, przebrał się i zniknął.
Zofia wszystko rozumiała, ale milczała. Bała się zostać sama z dwoma synami i bez środków do życia. Kilka razy próbowała rozmawiać z mężem, ale on tylko machał ręką:
— Umiesz tylko sługiwać. Jesteś żałosna — rzucił jej w twarz.
Mimo to Zofia miała nadzieję: może opamięta się, wróci, zrozumie. Ale pewnego wieczoru po prostu spakował rzeczy i wyszedł. Bez słowa wyjaśnienia. Bez żalu.
— Nie odchodź, błagam. Dzieci zostaną bez ojca — płakała, stojąc w przedpokoju.
— Już mnie nie obchodzisz, jesteś nikim. — Spojrzał na nią z pogardą i zatrzasnął drzwi.
Dzieci wszystko słyszały. Dwaj chłopcy, przytuleni do siebie, siedzieli na kanapie, nie rozumiejąc, dlaczego tata już nie wróci. Nie wiedzieli, co zrobili źle.
Minęło kilka miesięcy. Zofia pracowała bez wytchnienia. Sprzątała klatki schodowe, dorabiała, co tylko się dało, by wykarmić swoich chłopaków. O własnym szczęściu choćby nie myślała – dzieci stały się dla niej wszystkim.
Ale pewnego dnia, wracając z targu, upuściła siatkę z zakupami. Ktoś natychmiast się schylił i pomógł.
— Pozwól, iż pomogę ci donieść — powiedział młody mężczyzna.
— Nie trzeba, ja sobie poradzę…
— I tak już postanowiłem ci pomóc — podniósł zakupy.
Tak Zofia poznała Tomasza – dobrego, troskliwego, skromnego. Zaczął często zaglądać do tego samego sklepu, gdzie pierwszy raz ją zobaczył. Pewnego wieczoru, gdy sprzątała w klatce schodowej, znów się pojawił.
— Może pomóc? — zaproponował i bez słowa zabrał się do pracy.
Wieczorem przyszedł do niej z wizytą: z kwiatami, w garniturze, z tortem. Chłopcy od razu go polubili – Tomasz był szczery, ciepły, miał świetne poczucie humoru. Bawił się z nimi, opowiadał historie z dzieciństwa, a oni lgnęli do niego. choćby gdy wyznał, iż po wypadku ma problemy z mową i poruszaniem się, chłopcy tylko mocniej go przytulili.
— Jesteś jak prawdziwy tata — powiedział pewnego dnia młodszy syn. — Tylko lepszy.
Minął rok. Zofia i Tomasz wzięli ślub. Życie się ułożyło. W domu znów rozbrzmiewał śmiech, pachniało ciastem i było spokojnie. Starszy syn już chodził z dziewczyną, młodszy grał w koszykówkę. Wszystko szło jak z płatka… Aż pewnego dnia zadzwoniono do drzwi.
Na progu stał były mąż. Postarzały, wychudzony.
— Zrozumiałem wszystko. Wybaczysz mi?
— Spóźniłeś się — zimno odpowiedziała Zofia.
— Tato? — zmieszany powiedział młodszy syn, po czym stanowczo dodał: — Idź sobie.
— Jak ty się zwracasz do ojca?!
— To nie jest nasz ojciec! Nasz tata to Tomasz — twardo odparł starszy syn, stając obok brata.
— Zniszczyłeś nam życie. A teraz chcesz wrócić? — powiedział Tomasz, stając przy chłopcach. — Wynoś się. Nie ma tu dla ciebie miejsca.
Były mąż rzucił ostatnie spojrzenie na Zofię, ale ta już się odwróciła.
Gdy drzwi się za nim zamknęły, Zofia podeszła do swoich mężczyzn. Patrzyła na trójkę najbliższych jej osób: dwóch synów i tego, który stał się ich prawdziwym ojcem. A jej serce wypełniło się cichym, ale ogromnym szczęściem.
Udało jej się stworzyć to, o czym marzyły pokolenia kobiet w jej rodzinie – silną rodzinę, w której panuje miłość, szacunek i ciepło.