Nauczyłam męża rozumu – historia z polskim humorem!

newsempire24.com 2 tygodni temu

— Koniec! Moja cierpliwość się skończyła! — warknął Krzysztof, gdy tylko wraz z Jagodą przekroczyli próg mieszkania. — Kiedy w końcu nauczysz się trzymać język za zębami?

— Co ja takiego powiedziałam? — obruszyła się Jagoda.

— I jeszcze się pytasz? — syknął Krzysztof, a w jego oczach zamigotało coś niebezpiecznego. — Przekroczyłaś wszelkie granice, moja droga. Czas cię wychować!

— Krzysztof, o co adekwatnie chodzi? — cofnęła się o krok, czując, jak powietrze między nimi gęstnieje.

— Chodzi o to, iż twoje zachowanie to choćby nie jest przeciętne! Samą cię małą, a buta jak u hrabiny!

— Nie każdy musi być takim wielkoludem jak ty! — rzuciła Jagoda, podnosząc głos. — Kobieta powinna być drobna i subtelna!

— A także cicha, uległa i posłuszna! Czego tobie brakuje! — Krzysztof rozpiał pasek i wyciągnął go z dżinsów. — Wychowam cię tak, jak nasi przodkowie nakazują!

— Oszalałeś?! — Jagoda cofnęła się jeszcze bardziej. — Zamierzasz mnie bić?

— Wychowywać! — warknął, pokazując zęby. — I ukarać za ten twój długi język! Dzisiaj mało co nie doprowadziłaś mojej matki do zawału!

— A niech się nauczy nie pleść głupot! — odparła, unosząc podbródek. — Od kiedy to ja mam zdejmować buty, które przyniosłam w torbie, żeby wciągać jej śmierdzące kapcie? Z moim wzrostem to nie przejdzie!

— To normalne kapcie! — Krzysztof zrobił krok do przodu. — Dla gości!

— A od kiedy goście mają zmywać naczynia, a potem jeszcze szorować kuchenkę? — spytała, przechylając głowę. — I już w ogóle nie znoszę, gdy mi się rozkazuje!

— Właśnie dlatego teraz dostaniesz! Jesteś moją żoną, a zachowujesz się jak nieudana księżniczka! Nauczę cię szacunku do męża i jego rodziców!

— Niech oni najpierw zaczną się normalnie zachowywać! — Jagoda wślizgnęła się do pokoju. — Sami chamują, a ja mam milczeć? Powinieneś stanąć w obronie swojej żony!

Patrz, jaka jestem mała i delikatna! A oni mnie obrażają! — Nadęła usta, ale oczy miała czujne, śledzące każdy ruch męża.

— Gdybyś zachowywała się odpowiednio do swojego wzrostu i pozycji, nikt by ci nie ubliżał! Ale ty musisz mieć zawsze swoje zdanie! Wyrwę ci je z głowy!

— Proszę, nie rób tego! — Jagoda przytuliła się do ściany. — Będzie bolało!

— O, będzie! — uśmiechnął się złowrogo. — Tak bardzo, iż zapamiętasz na całe życie, gdzie twoje miejsce! Z wyglądu malutka, a zachowujesz się jak królowa!

— Nie! — pisnęła, gdy Krzysztof zamachnął się paskiem.

— Tak! Z takich jak ty trzeba tę butę wybijać! Inaczej nie zrozumiecie!

Pierwsze spotkanie Krzysztofa z rodzicami przyszłej żony zapadło mu w pamięć.

Tadeusz, który nalegał, by nazywać go „Tatuś Tadzio”, długo ściskał dłoń Krzysztofa, a potem objął go mocno.

— Synu! Zrobię dla ciebie wszystko! Całe życie marzyłem o synu, a Małgosia urodziła mi tylko córkę i na tym poprzestała!

Marzyłem o wędkowaniu, meczach piłkarskich, polowaniach! To właśnie syn, a nie te wszystkie babskie fanaberie! A z tobą, zięciu, teraz dopiero się rozkręcimy!

— Cieszę się, Tatusiu — odparł zakłopotany Krzysztof. — Choć w wędkarstwie jestem laikiem.

— Spokojnie! Wszyscy zaczynaliśmy od zera! — zaśmiał się Tadeusz. — Ważne, iż wreszcie mam syna! Nauczę cię łowić ryby! Nauczę cię wszystkiego!

— jeżeli tylko znajdziemy czas…

— Nie rozumiesz, jakie to dla mnie szczęście! — W oczach mężczyzny zabłysły łzy. — Z nimi nie ma o czym rozmawiać! — Wskazał na córkę i żonę. — A my z tobą możemy pogadać o samochodach, o kosmosie, ponarzekać na te babskie knowania!

Małgorzata odsunęła męża od przyszłego zięcia i zaprosiła do stołu.

— To jego bolączka — powiedziała przepraszającym tonem. — Ma pięć sióstr, a w pracy same kobiety. Omal nie zostawił mnie w szpitalu, gdy powiedziałam, iż urodziłam córkę. Teraz wreszcie będzie miał z kim porozmawiać!

— Zrobię, co w mojej mocy — skromnie odparł Krzysztof.

— Wierzę, iż się polubicie — uśmiechnęła się Małgorzata. — Gdybyś wiedział, jak marzył o synu! Próbował choćby z Jagódki zrobić chłopczycę, ale na szczęście ja w porę się wtrąciłam.

Dziewczynka powinna być delikatna, czuła, subtelna! — Rzuciła mężowi spojrzenie. — A nie to, co ty chciałeś z niej zrobić!

Tadeusz zmarszczył brwi, ale do Krzysztofa uśmiechał się szeroko.

— Do dziś ma do nas żal — westchnęła Małgorzata. — Czasem wpada podekscytowany, żeby coś opowiedzieć, ale widzi, iż to nie temat dla nas. Machnie ręką, zaklnie pod nosem i wychodzi. Bywa, iż cały dzień nie zamienimy słowa. Ale odkąd pojawiłeś się w naszym życiu, Krzysztofie — pogładziła go po dłoni — odżył na nowo!

Ale jeżeli zacznie cię męczyć, powiedz śmiało! gwałtownie go uspokoję!

— Nie, wszystko w porządku! Na pewno się zaprzyjaźnimy!

Tadeusz gwałtownie wcielił słowa w czyn. Wciągnął Krzysztofa w swoje sprawy i od razu zaczął narzekać.

— Nie masz pojęcia, jak się cieszę, iż w rodzinie jest wreszcie drugi mężczyzna! Razem damy im radę! Samemu już nie wytrzymuję!

Jak się przypadkiem zaklnie, od razu zaczyna się: „To nie koszary, tu się tak nie mówi!”. W majtkach po domu nie przejdę, bo Małgosia zaraz: „To nie plaża, zachowujmy się przyzwoicie!”. A Jagódka wtóruje: „Fuj, tatusiu!” — Tadeusz przejechał ręką po szyi. — A mnie te ich „fuj” już tu siedzi!

— Subtelne dusze, cóż poradzić? — skwitował Krzysztof.

— O, jeszcze jak! Subtelniejsze już nie mogą być! — pokiwał głową Tadeusz. — Wręcz przezroczyste! Jak tylko się odchudzają, w lodówce pustki! Kapusta, marchewka, szpinak

Idź do oryginalnego materiału