Nasza córka chce wyjść za mąż za lekkoducha, a my jesteśmy przerażeni!
W naszym przytulnym miasteczku na północy Polski, gdzie zimy są długie, a ludzie przywykli cenić ciepło rodzinnego ogniska, zawsze staraliśmy się dać córce wszystko, co najlepsze. Teraz jednak nasze serca pękają z niepokoju – nasza dziewczyna zamierza poślubić chłopaka, który wydaje się niezdolny do niczego poza pustymi obietnicami i lenistwem.
Ja i mój mąż, Marek, wiemy, jak trudno znaleźć tę jedyną osobę. Kiedyś moi rodzice kategorycznie sprzeciwiali się naszemu związkowi. Mama bała się jego miłości do samochodów – wiecznie grzebał przy jakimś starym „maluchu”, a ona uważała to za niebezpieczne. Tata z kolei marzył, bym wyszła za syna jego przyjaciela, zamożnego inżyniera. Ale ja zakochałam się w Marku bez pamięci. Jego dobroć, pracowitość i troska podbiły moje serce, poszłam więc pod prąd woli rodziców. Wzięliśmy ślub, a lata pokazały, iż miałam rację. Wychowaliśmy naszą córkę, Zosię, i włożyliśmy w nią całą duszę, by nigdy nie zaznała niedostatku.
Zosia zawsze była naszą dumą – inteligentna, ambitna, z iskrą w oku. Dwa lata temu zaczęła studia w Warszawie, gdzie poznała chłopaka o imieniu Kamil. Z początku cieszyliśmy się – młoda miłość to coś pięknego! ale im więcej dowiadywaliśmy się o Kamilu, tym większy ogarniał nas niepokój. Teraz Zosia oznajmiła, iż chce za niego wyjść. My z Markiem jesteśmy przerażeni, bo Kamil to prawdziwy leń – i to nie są puste słowa.
Widzieliśmy to na własne oczy, nie raz. Każde wakacje Zosia dorabia – to w kawiarni, to jako asystentka w biurze. Zbiera pieniądze, by pod koniec sierpnia pojechać z Kamilem nad morze. A co robi on? Nic. Przez dwa lata choćby nie spróbował znaleźć pracy, choćby sezonowej. Zosia dźwiga wszystko na swoich barkach, a on tylko korzysta z jej wysiłku, jakby mu się to należało. To łamie nam serce – nasza córka zasługuje na więcej!
Pewnego razu rodzice Kamila zaczęli remont w swoim mieszkaniu. Chcąc poprawić relacje, zaoferowaliśmy pomoc. Przyjechaliśmy z narzędziami, farbą, tapetami. I co? Podczas gdy ja z Markiem kleiliśmy tapety i tynkowaliśmy ściany, Kamil siedział w swoim pokoju, wpatrzony w komputer. Grał w swoje gry, choćby nie zaproponował nam herbaty. My, obcy ludzie, harowaliśmy w ich domu, a on, zdrowy młody mężczyzna, nie kiwnął palcem. Wtedy poczułam jakby porażenie – czy to naprawdę człowiek, z którym moja córka chce związać życie?
Kamil żyje w swoim wirtualnym świecie. Godzinami przesiaduje przed monitorem, prawie nie rozmawia z ludźmi, a jeżeli już, to tylko o grach albo o tym, jak „wszystko go wkurza”. Nie potrafię sobie wyobrazić, by Zosia była szczęśliwa z kimś takim. Ona jest jak jasna gwiazda, a on ciągnie ją w dół, w bagno swojej apatii. Wiem, iż ten związek będzie dla niej pułapką, ale jak ją do tego przekonać?
Próbowaliśmy rozmawiać, ale Zosia jest zakochana i nie słyszy nas. Każde słowo o Kamilu traktuje jak atak. „Po prostu go nie rozumiecie!” – krzyczy, a w jej oczach stoją łzy. Widzę, jak miota się między uczuciem a naszymi argumentami, i to rozrywa mi serce. Nie chcę, by moja dziewczyna powtórzyła błędy, które będą ją prześladować do końca życia.
Każdej nocy leżę bezsenna, wyobrażając sobie, jak Zosia, pełna nadziei, idzie do ołtarza z człowiekiem, który nie docenia ani jej, ani jej trudu. Boję się, iż poświęci swoje marzenia dla kogoś, kto nie jest gotów choćby wstać z kanapy. Jak do niej dotrzeć? Jak uchronić ją przed błędem, który może złamać jej życie? Moje matczyne serce krzyczy – ten związek to katastrofa, ale nie wiem, jak uratować córkę.
*Czasem miłość jest ślepa, ale my, rodzice, musimy widzieć jasno – choćby gdyby nasze ostrzeżenia miały zostać zrozumiane dopiero po latach.*