Nasza córka chce wyjść za nieroba, a my jesteśmy przerażeni!
W naszym przytulnym miasteczku na północy Polski, gdzie zimy są długie, a ludzie przywykli do ciepła rodzinnego ogniska, zawsze staraliśmy się dać naszej córce wszystko, co najlepsze. Ale teraz nasze serca pękają z niepokoju: nasza dziewczyna postanowiła wyjść za mąż za chłopaka, który wydaje się niezdolny do niczego poza pustymi obietnicami i lenistwem.
Ja i mój mąż, Wojtek, wiemy, jak trudno znaleźć tę jedyną osobę. Kiedyś moi rodzice byli kategorycznie przeciwni Wojtkowi. Mama bała się jego miłości do motoryzacji – ciągle grzebał przy jakimś starym Maluchu, a ona uważała, iż to niebezpieczne. Tata marzył, żebym wyszła za syna jego przyjaciela, zamożnego inżyniera. Ale ja zakochałam się w Wojtku bez pamięci. Jego dobroć, pracowitość i troska podbiły moje serce, więc poszłam pod prąd woli rodziców. Wzięliśmy ślub, a lata pokazały, iż podjęłam słuszną decyzję. Razem wychowaliśmy naszą córkę, Kasię, i włożyliśmy w nią całą duszę, by nigdy nie musiała na niczym brakować.
Kasia zawsze była naszą dumą: bystra, ambitna, z iskrą w oku. Dwa lata temu zaczęła studia w większym mieście i tam poznała chłopaka o imieniu Krzysiek. Na początku cieszyliśmy się – młoda miłość to coś pięknego! Ale im więcej dowiadywaliśmy się o Krzyśku, tym większy ogarniał nas niepokój. A teraz Kasia oznajmiła, iż chce za niego wyjść. Wojtek i ja jesteśmy przerażeni, bo Krzysiek to prawdziwy leń i to nie są puste słowa.
Widzieliśmy to na własne oczy, nie raz. Każde wakacje Kasia dorabia: w kawiarni, jako pomoc biurowa. Oszczędza, żeby pod koniec sierpnia pojechać z Krzyśkiem nad morze. A on? Nic. Przez dwa lata ani razu nie spróbował znaleźć pracy, choćby dorywczej. Kasia ciągnie wszystko sama, a on po prostu korzysta z jej wysiłku, jakby mu się to należało. To łamie nam serce – nasza córka zasługuje na więcej!
Pewnego razu rodzice Krzyśka zaczęli remont w swoim mieszkaniu. Chcieliśmy poprawić relacje, więc zaproponowaliśmy pomoc. Przyjechaliśmy, przywieźli narzędzia, farby, tapety. I co? Podczas gdy my z Wojtkiem przyklejaliśmy tapety i szpachlowaliśmy ściany, Krzysiek siedział w swoim pokoju wpatrzony w komputer. Grał w swoje wieczne gry, choćby nie zaproponował nam herbaty. My, obcy ludzie, harowaliśmy w ich domu, a on, zdrowy młody chłopak, choćby palcem nie kiwnął. Wtedy uderzyło mnie jak grom – czy to naprawdę człowiek, z którym moja córka chce związać życie?
Krzysiek w ogóle żyje w swoim wirtualnym świecie. Godzinami siedzi przed komputerem, prawie nie rozmawia z ludźmi, a jak już coś mówi, to tylko o grach albo o tym, jak „wszystko już go wkurza”. Nie wyobrażam sobie, żeby Kasia była szczęśliwa z takim człowiekiem. Ona jest jak jasna gwiazda, a on ciągnie ją w dół, w swoje bagno apatii. Wiem, iż ten związek stanie się dla niej pułapką, ale jak ją przekonać?
Próbowaliśmy rozmawiać z Kasią, ale ona jest zakochana i nas nie słyszy. Każde słowo o Krzyśku traktuje jako atak. „Po prostu go nie znacie!” – krzyczy, a w jej oczach łzy. Widzę, jak się miota między miłością do niego a naszymi argumentami, i to rozdziera mi serce. Nie chcę, żeby moja dziewczyna powtórzyła błędy, których będzie żałować przez całe życie.
Co noc leżę bez snu, wyobrażając sobie, jak Kasia, pełna nadziei, idzie do ołtarza z kimś, kto nie docenia ani jej, ani jej wysiłku. Boję się, iż poświęci swoje marzenia dla kogoś, kto nie jest choćby gotów wstać z kanapy. Jak do niej dotrzeć? Jak uchronić ją przed pomyłką, która może złamać jej życie? Moje matczyne serce krzyczy: ten ślub to katastrofa, ale nie wiem, jak uratować córkę…