NASZ SALON JEST JUŻ GOTOWY – ZOBACZ JAK GO URZĄDZILIŚMY

basiaszmydt.pl 2 lat temu

Za każdym razem, kiedy kończymy urządzanie kolejnego pomieszczenia czuję satysfakcję. Ogromną satysfakcję! Zawsze wtedy zaglądam do mojego folderu w telefonie, który zatytułowałam “REMONT” i oglądam zdjęcia. Pstrykałam je na każdym etapie. W dniu zakupu domu, podczas pierwszych dni remontu i wtedy, gdy panował tu totalny armagedon, a nasz dom przypominał wielką górę gruzu. Teraz, gdy siedzę w czystym, pachnącym salonie, z zapalonymi świecami na stole i gazetą na kolanach, wprost nie mogę uwierzyć, iż jeszcze niedawno było tutaj takie pobojowisko.

Oto salon w naszym domu z lat 90. Włożyliśmy mnóstwo pracy, żeby przywrócić mu jego blask i stworzyć tu jasne i przytulne miejsce do wypoczywania.

Ale zanim pokażę Ci efekt końcowy tej metamorfozy, cofnijmy się nieco w czasie.

JAK WYGLĄDAŁ NASZ SALON W DNIU ZAKUPU DOMU?

Gdy patrzę na te zdjęcia z lutego 2020 i na te aktualne, to myślę sobie – “przecież nic wielkiego się nie wydarzyło!”. Parkiet jest na swoim miejscu, okno i ściany też. Ot, po prostu odmalowany i odświeżony pokój. Gdzie więc te miesiące pracy? 🙂

Salon był przede wszystkim bardzo ciemny. Przez 20 lat nikt w naszym domu nie mieszkał i nikt nie zajmował się ogrodem. Drzewa, a konkretnie tuje, zaczęły rosnąć jak chwasty i osiągnęły naprawdę spore rozmiary. Jako, iż rosły jedna przy drugiej, bardzo ciasno, były naprawdę brzydkimi, w połowie brązowymi drzewami i zasłaniały całe okno. Postanowiliśmy je wyciąć, a na ich miejsce posadzić nowe gatunki roślin. Ten zabieg sprawił, iż do salonu wpadło ogromnie dużo światła. O to nam chodziło!

Co zatem musieliśmy zrobić, żeby nasz salon wyglądał tak jak dzisiaj?

  • pozbyć się ze wszystkich ścian tak zwanej raufazy. Raufaza to nic innego jak papierowa tapeta z drobinkami celulozy, którą kiedyś przyklejano do ścian. Można było ją malować na wszystkie kolory. Raufaza zastępowała w latach 90 gładzie na ścianach i zakrywała niedoskonałości tynku.
  • zamurować to małe, półokrągłe okienko (choć przyznam, iż do ostatniej chwili zastanawialiśmy się czy go nie zostawić :D)
  • odnowić, wycyklinować i polakierować parkiety. Tutaj było co robić, bo przy balkonach parkiet był totalnie zniszczony. Przez wiele lat przez nieszczelne okna, sączyła się przez nie woda.
  • zamurować kawałek ściany obok komina, tak by pokój był bardziej ustawny
  • wymienić grzejnik
  • pozbyć się starych kabli ze ścian i położyć nowe, a także zaplanować inaczej gniazdka
  • położyć gładzie
  • i wreszcie pomalować ściany porządną plamoodporną farbą na lata. My tradycyjnie już wybieramy farbę Magnat Ceramic

ZACZYNAMY DEMOLKĘ, CZYLI REMONT CZAS START!

Zrywanie raufazy to było kilka tygodni mozolnej i żmudnej pracy. Najpierw namaczaliśmy ją wrzątkiem kilka razy. Potem smarowaliśmy płynem z preparatem rozpuszczającym klej. A na koniec przy akompaniamencie ulubionej muzyki, przez kilka tygodni, ostrą szpachelką zdejmowaliśmy to cholerstwo centymetr po centymetrze. Nigdy tego nie zapomnę.

Na zdjęciu, zawinięty w folię stół do jadalni, który kupiłam w pierwszych dniach remontu. Wizualizowałam sobie jak to będzie jak już go postawimy na świeżo polakierowanym, wycyklinowanym parkiecie, a mój mąż z politowaniem kiwał tylko głową.

Gdy skończyliśmy zrywać to cholerstwo posprzątaliśmy wszystko, umyliśmy podłogę, wynieśliśmy kilkadziesiąt worków z resztkami tapety do śmietnika i przykryliśmy parkiet tekturą. Dlaczego? Bo teraz przyszła kolej na rycie korytarzy w ścianach i sprzątanie gruzu, czyli wymianę kabli na nowe. Ten proces w całym domu trwał prawie 2 miesiące!

Tutaj już położone nowe, piękne kable, które tylko czekają na zaszpachlowanie gipsem i gładzie. Przed gładziami musieliśmy znowu wszystko posprzątać, umyć i przykryć podłogi porządną, grubą folią. Bardzo nam zależało na tym, żeby nie uszkodzić parkietów i uratować z nich tyle ile się da.

Na zdjęciu poniżej dziury po kablach już załatane, a to oznacza, iż można przejść do kolejnego etapu – gładzi!

Tadammm! Nasze piękne, równe i gładkie ściany gotowe! I choć potrwało to kolejne tygodnie, to już niedługo będzie tu naprawdę pięknie.

Nie zapomnieliśmy też o zrobieniu wszystkich potrzebnych gniazdek z prądem pod telewizor, sprzęt grający, DVD, internet etc. Zrobiliśmy w ścianie taki tunel z rurki PCV, żeby móc w przyszłości powiesić telewizor i żeby te kabelki od TV szły sobie w ścianie. Takie rozwiązania trzeba zaplanować odpowiednio wcześniej.

Przy drzwiach balkonowych położyliśmy płytki lastriko. W ten sposób chcieliśmy zabezpieczyć parkiet przed ewentualną wilgocią, gdybyśmy na przykład nie zamknęli drzwi podczas deszczu. Na zdjęciu widać też te klepki parkietu, które fachowiec musiał nam dosztukować, bo te które leżały były totalnie zniszczone. To połączenie jest doskonałe, a płytki pasują do reszty pomieszczenia

“No dobra, pora tu znowu trochę posprzątać i przygotować się na kolejny etap” – cyklinowanie i lakierowanie parkietu. Ten etap również zajął sporo czasu, a ja musiałam uzbroić się w mega dużą cierpliwość.

Pan od parkietów okazał się być (na nasze szczęście) perfekcjonistą. Docinał równiutko każdą klepkę, szlifował, potem to samo robił z listwami. Na koniec dwie warstwy lakieru i mogliśmy rozpocząć malowanie ścian 🙂

Wow! To dopiero był efekt! Pierwszą warstwę śnieżnobiałej, plamoodpornej farby Magnat Ceramic położyliśmy w słoneczny dzień. Do salonu wpadło mnóstwo dziennego światła (pomimo brudnych wciąż okien), a my po raz pierwszy tak naprawdę wyobraziliśmy sobie jak ten nasz salon będzie wyglądał. Ja to choćby bardziej sobie to wyobrażałam, bo w garażu miałam urządzony składzik, a w nim zapakowaną w folię sofę, fotel, stolik i lampy 🙂

Kupowałam te rzeczy w tajemnicy, bo przecież nieustannie musiałam znosić ochrzan od męża, iż remont trwa w najlepsza, a ja robię zakupy niepotrzebnie. Swoje wiedziałam i dzięki tym wcześniejszym zakupom, tuż po malowaniu mogliśmy zabrać się za skręcanie mebli i ustawianie wszystkiego na swoim miejscu. W takich sytuacjach naprawdę nie lubię czekać. Z resztą swoje się już naczekałam.

Dzięki temu, iż farba Magnat Ceramic ma tak doskonałe krycie, iż wystarczą jej dwie warstwy, by był efekt wow, oraz dzięki temu, iż schnie ekspresowo, skręcanie i ustawianie mebli zaczęliśmy jeszcze tego samego dnia, w którym zaczęliśmy malowanie. Co za radość!

Najpierw wymarzona sofa i fotel. Czekałam na nią bardzo długo.

Jest i stolik przywieziony z Norwegii. I dywan kupiony również wtedy, gdy remont trwał w najlepsze. Powoli robił nam się klimat.

Postawiliśmy też szafkę pod telewizor, a następnego dnia na tej sofie, przy tym stoliku, napiliśmy się pierwszej kawy 🙂

Powoli, powoli zaczęliśmy się urządzać. Wprowadziliśmy się, umyliśmy okna, powiesiliśmy zasłony, zamocowaliśmy lampy, powiesiliśmy ramki. Salon był gotowy. Prawie!

Bo czegoś mi tutaj brakowało. Z jednej strony naprawdę podobał mi się ten minimalizm i moje oczy po prostu odpoczywały. Z drugiej brakowało mi w tym salonie … charakteru. To nie do końca było moje pomieszczenie.

Dlatego tuż po skończonym remoncie, zarządziłam … ponowny remont! 🙂

Pojechaliśmy do sklepu budowlanego i kupiliśmy kilka próbek farby Magnat Ceramic.

I choć ja zawsze byłam wierna bieli na ścianach, tak tutaj postanowiłam zaszaleć i zaczęłam przeglądać moje ulubione ostatnio beże.

Do domu przyjechały z nami próbki 4 kolorów Magnat Ceramic: Delikatny Bronzyt, Kamień księżycowy, Kamień Faraonów i Spokojny Agat.

Pomalowaliśmy nimi fragmenty ściany i zaczęliśmy się zastanawiać, który pasowałby najbardziej.

Wahaliśmy się pomiędzy Kamieniem Księżycowym i Kamieniem Faraonów, ale ostatecznie wybraliśmy ten pierwszy.

Jak namówiłam mojego męża, by pomalował ścianę w salonie, mimo iż dopiero co skończyliśmy remont tego pokoju? Szczerze powiedziawszy nie musiałam go długo namawiać, bo mój mąż pomalował już w życiu tyle ścian, i przetestował już tyle różnych farb dostępnych na rynku, iż wie, iż praca z Magnatem Ceramic to po prostu przyjemność.

  • Farba jest bardzo mocno napigmentowana, dzięki czemu kryje doskonale.
  • Wspaniale się rozprowadza po ścianach, dzięki czemu choćby taki laik jak ja sobie z nią radzi.
  • Jest bardzo wydajna, dzięki czemu na tę szybką metamorfozę w salonie wystarczyła nam jedna, niewielka puszka farby.
  • No i najważniejsze – jest plamoodporna, dzięki czemu możemy ścierać z niej plamy gąbeczką z wodą, co pokazywałam Ci już nie raz.

Cała metamorfoza zajęła nam 3 godziny. Do odcinania rogów Tomek użył specjalnego wałka. Zakleiliśmy taśmą listwy przypodłogowe, meble przykryliśmy folią malarską i zabraliśmy się do roboty. Odmieniliśmy nasz salon w jedno popołudnie.

Na koniec, kiedy farba już wyschła, została kosmetyka czyli ustawianie mebli i zabawa detalami.

Oto jak teraz wygląda nasz salon.

Jest dokładnie tak, jak miało być.

Intuicja mnie nie zawiodła.

Wciąż jest tu spokojnie i minimalistycznie, ale salon stał się bardziej przytulny.

Przy okazji – publikując to zdjęcie odkryłam, iż znalazła się zguba mojego małżonka. Wprawne oko dostrzeże pod sofą pistolet z klejem 😀

Kolor farby Kamień księżycowy, pięknie wyeksponował parkiet, jasne meble i ulubioną makramę na ścianie w salonie.

Jest i plakat. Ten sam od jakiś 8 lat. Dostaliśmy go w prezencie od naszego serdecznego kolegi. Uwielbiam moc jaka płynie z tych prostych słów i tego zdjęcia. To mój ulubiony plakat.

“Życie jest naprawdę proste, tylko my niepotrzebnie je komplikujemy”

Dzięki temu, iż zabudowaliśmy część tej ścianki, uzyskaliśmy kąt do zagospodarowania. Zmieściła się tutaj ta prosta komoda z IKEA, w której trzymamy wszystko to, czego nie chcemy trzymać na wierzchu: winyle, płyty DVD, albumy ze zdjęciami czy torebki prezentowe. Nad komodą galeria ze zdjęciami naszych dzieci, kiedy byli malutcy. Zerkam na nią przynajmniej 200 razy dziennie.

Ostatnio blisko mi do ciepłych beży i naturalnych materiałów we wnętrzach. Przypominają mi trochę taki vibe lat 90. Stąd pomysł na tę lampę z lnu i sznurka, drewniane dodatki czy pleciony dywan.

Prezent od siostry – obrazek z kwiatków, które samodzielnie zasuszyła.

Gdy nadchodzi wieczór salon zmienia się jeszcze bardziej dzięki ciepłemu światłu lampy.

To już wszystko. Ogrom pracy za nami, żeby ten salon wyglądał tak jak dzisiaj, ale i równie ogromna satysfakcja. Tak naprawdę to w tym wpisie pokazałam Ci dwa remonty – jeden duży, który jest totalną metamorfozą i jeden mniejszy, który jest remontem remontu 🙂

Chciałam pokazać jak łatwo można odmienić swoje cztery ściany w zasadzie w jedno popołudnie. Pokazać Ci, iż możesz zmieniać kolor ścian i nadać wnętrzu zupełnie inny charakter korzystając z farb Magnat Ceramic, z którymi po prostu łatwo i przyjemnie się pracuje. I możesz sobie te kolory zmieniać w zależności od nastroju, pory roku czy tego jaki styl aktualnie Ci się we wnętrzach podoba. Wiem co mówię – malujemy nimi ściany od kilku lat i naprawdę nie mają sobie równych. To już nie te czasy, kiedy remont robiło się raz na 30 lat. Dzisiaj mamy większe możliwości 🙂

Na koniec lista produktów, które pojawiły się w tym wpisie:

  • farba Magnat Ceramic kolor Kamień księżycowy
  • sofa, fotel i żyrandole Westwing
  • brązowy, skórzany fotel ma 50 lat i jest ze sklepu z meblami vintage
  • dywan, wazon na komodzie, poszewka pleciona na sofie HM Home
  • zasłony, komoda beżowa IKEA
  • czarna lampa – kinkiet CRANE sklep HouseDeco
  • ramki kwadratowe na zdjęcia Desenio
  • duże ramki na zdjęcia IKEA
  • plakat czarno biały Dekornik
  • plakat z cytatem Poster Store
  • szklany stolik kupiony w Norwegii, używany
  • lampa pleciona Meble VOX
  • kaloryfer AG Grzejniki Design
  • passe partout do ramek Allegro
  • kwiatek doniczkowy IKEA
  • makrama @craftroom_pracownia
  • szafka pod TV Górna Półka
Idź do oryginalnego materiału