Nananana, na rowerze w deszczu od rana

tablicaodjazdowhome.wordpress.com 2 tygodni temu

Ach, dotrwaliśmy do ferii! W tym roku wyjątkowo błyskawicznie, zaledwie po 5 tygodniach zajęć. Potem będzie bardzo się dłużyć kolejne siedem tygodni, ale cóż zrobić.

Od dwóch dni zimno. W poniedziałek deszcze zmoczyły mnie dokumentnie, tak, jak to się tutaj w Irlandii zdarza od stóp do głów, mokre skarpety to mały pikuś, ale przez połowę drogi mało co widziałam, bo deszcz walił poziomo, a okulary mi parowały jak dzikie. Najpierw superwizja, płaszcz powieszony na balustradzie schodów skapywał powoli, przez godzinę utworzyła się całkiem duża kałuża. W szkole na szczęście tylko jedna godzinka, włączyłam ogrzewanie w klasie i było dobrze, potem jeszcze na drugi koniec miasta, ale prawie przestało padać. We wtorek z tego wszystkiego pojechałam samochodem, choć było już ładniej. W środku tygodnia pogoda w kratkę, piękne słońce i nagłe ulewy, rano siąpi, po południu przecudne widoki. Tak już teraz będzie. Jest coś żywego w jeździe na rowerze wśród ulew, coś przyjemnego w bezpośrednim kontakcie z przyrodą, bez szyby samochodowej i dachu. jeżeli tylko jest możliwość wyschnięcia zaraz potem, wolę taką jazdę niż urwanie głowy z samochodem, szczególnie, iż zaostrzyli reguły parkowania w centrum i nie ma już darmowych godzin nigdy. W środę za to zrobiłam boska zupę, tajska rozgrzewajaca, idealna na jesień. Zaczęła mi wychodzić perfekcyjnie, kluczem jest trawa cytrynowa! Mo zażyczyła sobie ją następnego dnia na sniadanie:

Jest w tym wszystkim dzielna, przeważnie ze mną na rowerze do szkoły i z powrotem, tylko w poniedziałek w to urwanie chmury Mi ją odwiózł samochodem, co na wiele się nie zdało, bo pani od wuefu wyciągnęła ich na pierwszej lekcji na boisko, prosto w strumienie wody. Wszystkie dzieciaki przemokły doszczętnie, na dworze 10 stopni, a one biegają w normalnych ciuchach, w których potem chodzą cały dzień, ale to przecież Irlandia, więc kto by się przejmował. Kiedy odbierałam ją po 16 była w samej podkoszulce, a bluza dalej mokra. Na razie zdrowa, może nareszcie przekonam się do zimnego irlandzkiego chowu. A może to te moje zupki, hehe.

Piatek, wybory prezydenckie. Wygląda na to, iż wygra lewicowa Catherine Connolly, partie rządzące się zbłaźniły wystawiając gościa, który się wycofał i kobietę, o której można powiedzieć, iż jest jak sałata, podobnie jak słynna Theresa May. W rządzie od dłuższego czasu, a niewielu o niej słyszało, na dodatek nie mówi po Gaelicku, czyli Irlandzku. A jej mąż jest członkiem Oranżystów. Establishment w telewizji publicznej obchodzi się z nią jak z jajkiem w białych rękawiczkach, podczas gdy Connolly jest

, ale ona ma odwagę mieć poglądy. I wszystko wskazuje na to, iż wygra, lewaczka, popierająca Palestynę. Mi i Adek poszli na głosowanie, ja w wyborach prezydenckich głosować nie mogę. Ale tak mnie naszła reflekcja nad poziomem demokracji w Irl i Polsce – tutaj kandydat partii rządzącej, któremu wyciągnęli, iż nie oddał trzech tysięcy euro byłemu lokatorowi honorowo wycofał się z kandydowania na trzy tygodnie przed wyborami, a w Polsce koleś wyciągnął od alkoholika mieszkanie podpisując umowę notarialną w więzieniu, ma konszachty z mafią kibolską i został prezydentem. Znajdź różnicę.

W domu spokój. Przed nami tydzień wolnego, choćby Mi wziął sobie parę dni za szkolenia łikendowe, ten to ma luzik, nie dość, iż praca mu płaci za warsztaty teatralne w Galway, to jeszcze odbiera sobie za to wolne. Teraz szykują się następne warsztaty w grudniu w Porto, już zaczęli urabiać szefową, no życie jak w Madrycie. W szkole też wypłynęłam na spokojne wody, lubię moich studentów, a oni lubią mnie najwyraźniej – w środę o 9 rano miałam prawie komplet, a wykładowczyni po mnie skarżyła się na przerwie, iż 2/3 klasy się urwało. Ale może to przedmiot, a nie osoba wykładowcy, choć wiadomo, iż nie:D

Tylko się biję z myślami o świętach w Polsce. Bilety cholernie drogie i nie stać mnie na nie obecnie, ale mamy chyba nieciekawą diagnozę na A mojego ojca, jeszcze czekamy na tomograf. Adziarz mi mówi, iż może to jedne z ostatnich świadomych świąt dziadka i myśli, żeby polecieć. Ja myślę, iż choroba postępuje dość powoli, ale rzeczywiście ten miesiąc u rodziców na wakacje mnie pozamiatał. Szkoda mi ojca, czasem wydaje się, iż to nie ma sensu wszystko – ojciec był najlepiej wykształcony z całej swojej rodziny, jako jedyny z rodzeństwa miał wyższe wykształcenie, znał trzy języki, studiował cybernetykę w Moskwie, był przez lata tłumaczem technicznym z dwóch języków, dodatkowo do etatu informatyka w zakładach komputerowych Elwro, można by rzec, iż całe życie ćwiczył mózg i uczył się nowych rzeczy. A w dodatku prawie wcale nie pił alkoholu, nigdy nie palił, jeździł na rowerze, uprawiał działkę i przywoził dla nas niepryskane warzywa od kiedy pamiętam i jako jedyny ze swojego rodzeństwa zachorował. Los.

Pobiegliśmy dziś 5k, jestem z nas dumna. To już drugi raz w tym tygodniu.

A jutro moja ulubiona zmiana czasu, warto było czekać pół roku!

Idź do oryginalnego materiału