Dzisiejszy post jest wrzucony tak naprawdę na ostatnią chwilę. Bo orzechy, z których robi się tytułową nalewkę zbiera się maksymalnie do połowy lipca (chodzi o to, żeby orzechy były jeszcze miękkie). Moje zostały zebrane w okolicach piątego, dziś zostały zalane. Nie, nie muszą odleżeć paru dni na blacie kuchennym. My byliśmy po prostu na wakacjach, więc orzechy zebrała nam rodzina Kubinów, która wyhodowała u siebie drzewo z orzechami włoskimi, którymi się z nami podzieliła.
Nalewka z młodych orzechów włoskich jest z nami od wielu lat. Na zdjęciu w kieliszku jest nalewka, która ma jakieś 5 lat. Słój z tyłu jest wypełniony nowym trunkiem, który przez parę miesięcy będzie sobie dochodził w ciemnym i chłodnym miejscu. Zadziwiające jest to jak nalewka zmieni kolor. Ze słomkowego aż po prawie czarny.
Skąd w ogóle pomysł na zrobienie orzechówki? My. Szukał domowych sposobów na problemy gastryczne. Ja sama nie jestem fanem leków, więc jak najbardziej byłam za zrobieniem tej nalewki (poza tym jestem wielką miłośniczką domowych trunków, więc sami rozumiecie). My ją wyczarował, odstawił i trochę o niej zapomnieliśmy. Stała rok, dwa. Po jakimś czasie zaczęliśmy jej używać. W sumie została użyta została może z 5 razy. I zawsze, ZAWSZE pomagała. Wystarczyło, iż wypiłam jeden mały kieliszek i wszystkie moje problemy z niestrawnością mijały. To jest naprawdę świetna sprawa.
Mimo, iż mamy jej jeszcze sporo, postanowiłam zrobić nową porcję, niech sobie dojdzie przez parę lat. Może ktoś z rodziny lub przyjaciół będzie potrzebował jej użyć. Niech piją na zdrowie.
Z ciekawości przewertowałam dziś parę przepisów w internecie i oczywiście znalazłam nalewki z cukrem (te od razu odrzuciłam) i z anyżem, cynamonem i goździkami (tę wersję także zrobiłam, ale o niej napiszę dopiero za rok – nie wiem co z niej finalnie wyjdzie). Z Wami dzielę się jednak przepisem, według którego nalewkę (wiele lat temu) zrobił mój mąż.
Jeżeli macie dostęp do zielonych orzechów włoskich, zróbcie to cudo, nie pożałujecie.
Składniki:
20 młodych orzechów włoskich
pół litra spirytusu
pół litra wódki
Słój myjemy, wyparzamy. Na ręce zakładamy rękawiczki (orzechy mogą nam je pobrudzić). Orzechy myjemy i kroimy w ćwiartki lub ósemki, wrzucamy do słoja, zalewamy je spirytusem i wódką. Lekko potrząsamy słojem, zamykamy go i odstawiamy na 3 miesiące w chłodne, ciemne miejsce. Po tym czasie orzechy odcedzamy, nalewkę odstawiamy na jakieś pół roku. Tak jak Wam pisałam we wstępie, nasza nalewka ma jakieś 5 lat i przez cały czas świetnie nam służy.