**Dzisiejszy wpis w dzienniku:**
Najważniejsze to dobrze wyjść za mąż. Zamożny mąż to szczęśliwe życie powtarzała mi to matka od dziecka.
Byłem jedynym dzieckiem w rodzinie. Ojciec pilnował mnie jak oka w głowie, a matka rozpieszczała i wciąż powtarzała swoje:
Najważniejsze to dobrze wyjść za mąż. Zamożny mąż to szczęśliwe życie.
I ja się z nią zgadzałam. Ale gdzie go znaleźć, tego zamożnego? Na studiach trafiali się porządni chłopcy, oczywiście. Miałam choćby narzeczonego z dobrej rodziny.
Lecz ojciec trzymał mnie krótko żadnych nocnych wyjść, studenckich imprez, wyjazdów na łono natury. Wszystko pod kontrolą.
Wkrótce mój wymarzony narzeczony znalazł sobie inną, bardziej wolną i ciekawą niż ja.
Ale nadszedł obron dyplomu nie było czasu w miłosne rozterki.
Później praca, załatwiona dzięki tatusiowi, i urządzanie życia osobistego przy pomocy mamy.
Mama wiedziała, co robi. Jedyna córka musi dobrze wyjść za mąż, a tu i kandydat się znalazł siostrzeniec jej dobrej znajomej.
Basieńko, przyjrzyj się temu mężczyźnie uważniej. Jest od ciebie starszy, ale to plus, nie minus. Po co ci chłopiec? Pomyśl sama. A Wojciech Marek to człowiek poważny. Ma własną firmę. Nie musisz choćby pracować.
Ależ on był żonaty, mamo! Ma córkę, więc alimenty.
Nie martw się tym. Żona była niedorajdą, a córka od lat mieszka w innym mieście. To nie problem.
I tak doszło do znajomości. Ojciec milczał wymownie. W kobiece sprawy nie wtrącał się od czasu, gdy skończyłam studia.
Niech same decydują.
Ku mojemu zdziwieniu, Wojciech Marek spodobał mi się. Dziesięć lat różnicy nie stanowiło problemu. Z taką urodą jak jego, za dekadę będzie wyglądał równie dobrze.
Przystojny, z manierami, ubrany jak z żurnalu.
Również ja zrobiłam na nim wrażenie i niedługo wzięliśmy ślub.
Mama odetchnęła z ulgą, spełniając swój rodzicielski obowiązek, i poświęciła się sobie. Salony, sklepy, wyjazdy z mężem do ciepłych państw już bez córki.
Ja, idąc w jej ślady, też nie próżnowałam.
Mąż zachęcał moje zachcianki i potrzeby. Żyłam więc dla własnej przyjemności.
A obowiązki domowe ograniczały się do wydawania poleceń gosposi, która i tak radziła sobie bez moich wskazówek.
Piorun z jasnego nieba uderzył tak niespodziewanie, iż ledwie się ocknęłam.
Była żona Wojciecha zmarła. Nie pytałam o szczegóły.
I musiał zabrać do siebie córkę!
To było nie do pomyślenia. I co teraz? Własne dziecko odkładałam na później, a tu w moim domu miał się pojawić obcy dziewczyna, której miałam być drugą mamą jak to ujął Wojciech.
Wyboru nie było.
Mąż nie pytał o moje zdanie, po prostu postawił mnie przed faktem i poprosił o litość.
Dziewczynka jest niewinna!
Wkrótce przywiózł ją z podniszczoną walizką i szkolnym plecaczkiem.
Magda była w trzeciej klasie, wysoka, cicha, niemal milcząca.
Słowa z niej nie wydusisz, wszystko w milczeniu, po cichutku.
Jednak pocieszało mnie, iż była podobna do ojca. Na pewno jego córka, a nie przypadkowa kreacja tej niedorajdy
Życie w dużym domu z ojcem, macochą i gosposią było dla Magdusi ciężarem.
Po prostu nie była do tego przyzwyczajona!
Po każdym obiedzie rzucała się do zmywania naczyń, pytała o miotłę, by zamieść podłogę, sama prasowała swoje rzeczy a mnie to wkurzało.
Ojciec, zajęty pracą i biznesem, wracał późno i nie miał czasu w czułości.
Dla żony się nie skąpił, ale Magdzie w najlepszym razie dostawało się pogłaskanie po głowie i pytanie:
Jak w szkole?
Czułam, iż moja swoboda się skończyła. Nie mogłam wychodzić, kiedy chciałam, odwiedzać ulubionych miejsc, dbać o siebie.
Rano nie miałam siły biec na fitness!
Trzeba się wyspać, posiedzieć przy komputerze, przewinąć media społecznościowe.
A potem wracała Magda i też nie było ucieczki mąż prosił, bym pilnowała jej nauki.
Zaczęłam rozważać: może zaproponować, by oddać dziewczynkę do jakiejś dobrej szkoły z internatem?
Ale nie odważyłam się. Zamiast tego zaproponowałam przedłużoną świetlicę:
Rozumiesz, nie potrafię pomagać jej w lekcjach. Nie jestem nauczycielką. A teraz ma trójki. W szkole lepiej się skupi. To dla jej dobra.
Ale Wojciech wpadł w taką złość, iż pożałowałam swojej propozycji.
Tak to się ciągnęło: relacje bez duszy, niezadowolenie, irytacja
A dwa lata później urodziłam chłopca. Powstała kwestia niańki, ale Magda miała już prawie dwanaście lat i zaproponowała, iż pomoże zajmować się bratem.
I rzeczywiście lepszej niańki nie było!
Magda wszystko ogarniała: lekcje, zabawy z Bartkiem, prasowanie.
Później przejęła też obowiązki związane z pościelą, bo gosposia Nina miała już ponad sześćdziesiąt lat i zaczęła słabnąć.
Pogodziłam się z tym, iż Magda wyręcza Ninę, a ja wciąż miałam czas na siebie, by nie stracić szyku potrzebnego kobiecie światowej.
Bartek rósł, kochając starszą siostrę
Gdy Magda skończyła szkołę, Bartek szykował się do pierwszej klasy. I znów cała odpowiedzialność za jego naukę spadła na siostrę, która dorosła przedwcześnie.
Poszła na studia, uczyła się angielskiego i pomagała bratu.
Kochanie, nie uważasz, iż cały dom i syn spadli na Magdę? zapytał kiedyś Wojciech, gdy coraz rzadziej widywał mnie w domu po południu, a czasem i wieczorami.
Miałam swoje grono przyjaciół, spotkania, kawiarnie.
A co cię adekwatnie niepokoi? Twoja córka świetnie sobie radzi. Nina tylko udaje, iż pracuje. Gotuje obiady i tyle.
Właśnie o to chodzi. Reszta na Magdzie, prawda?
Milczałam.
Tak, na Magdzie! Ale czy ona narzekała? Bartka też czasem zabierałam na wystawy, do muzeum. Czy to mało?
Gdy Magda skończyła studia, ojciec wziął ją do swojej firmy.
Biznes wyszedł poza granice kraju, tłumaczka była potrzebna.
Tam







![Stąporkowska szkoła najlepsza w powiatowych eliminacjach turnieju 'Bezpieczeństwo na piątkę’ [wideo, zdjęcia]](https://tkn24.pl/wp-content/uploads/2025/10/Staporkowska-szkola-najlepsza-w-powiatowych-eliminacjach-turnieju-Bezpieczenstwo-na-piatke-23.jpg)


