Najpierw kawa, potem ty

polregion.pl 18 godzin temu

Kasia, słuchaj, mam genialny pomysł! wpadł do kuchni Tomek z oczami pełnymi entuzjazmu. Start-up. Rewelacyjna idea. Unikalna! Platforma do dostawy wszystkiego od skarpetek po kebaba!

To już istnieje odparła leniwie Kasia, mieszając owsiankę.

Ale nasza będzie inna! wskazał dramatycznie na sufit. Inteligentna dostawa z AI! Rozumiesz? Algorytm będzie przewidywał, czego chcesz, i dostarczał, zanim w ogóle zamówisz!

Czyli zgadywanie życzeń?

Dokładnie! To rewolucja.

I gdzie to chcesz robić?

No w domu. Na razie. Etap startowy. Kuchnia jako coworking, tak to ujmijmy.

Tomek. Ja też mam „coworking”. Nazywa się praca. I mam deadline.

Kochanie, nie będziemy sobie przeszkadzać. Już zaprosiłem ludzi są w temacie. Będzie super!

„Ludzi” okazało się czworo.

Następnego dnia o 9:00 Kasia weszła do kuchni i zastygła.

Przy stole siedziało trzech facetów i jedna dziewczyna w bluzie z napisem „Jestem freelancerem, a ty?”. Zapach kawy przypominał festiwal baristów, laptopy zajmowały cały stół, a na lodówce wisiała diagram zatytułowany „Wzrost hipotez od zera do marzeń”.

Dzień dobry! powiedział jeden z brodaczy.

Ja tu mieszkam odparła Kasia.

Super! My też. No, prawie mrugnął Tomek. Poznajcie, to Arek, Krzysiek, Zosia i Marek. To podstawa naszego zespołu!

Na długo?

Dopóki nie wystartujemy.

A jeżeli nie wystartujecie?

Nie ma „jeśli”. Jest tylko „kiedy”.

Kasia nalała sobie kawy, ale okazało się, iż ktoś wsypał do ekspresu matchę. W czajniku pływała czyjaś bomba do kąpieli sądząc po zapachu, pomarańcza i niepokój. Mleka nie było. Za to stało pudełko kokosowego.

Wróciła do sypialni i zamknęła drzwi.

Rozpoczynam dzień pracy mruknęła. W piekle.

Następnego dnia Kasia otworzyła laptop i założyła słuchawki. Po minucie pukanie do drzwi.

Kas, nie widziałaś ładowarki do Maca?

Nie.

A możesz trochę ciszej stukać w klawiaturę? Mamy burzę mózgów.

To klawiatura. Służy do stukania.

No ale właśnie wymyślamy, jak zmonetyzować hipotezę o dostawie racuszków przed śniadaniem.

Przed śniadaniem? A teraz co?

Etap przygotowawczy!

Po tygodniu Kasia poczuła, iż jej dom to teraz coworking, a ona nieproszony gość.

Zosia suszyła bieliznę w salonie. Krzysiek samowolnie zmieniał ustawienia routera. Marek prowadził wideokonferencje z klientami prosto z kuchni. A Tomek był w euforii:

Jesteśmy o krok od przełomu! Potrzebujemy tylko kilku caseów i trochę reklamy!

I trochę przestrzeni. Odrobinę. Naprawdę malutko powiedziała Kasia, nalewając kawę z kubka, do którego ktoś wsypał nasiona chia.

Po prostu nie przywykłaś do kreatywnej energii!

Przywykłam do ciszy. I do tego, iż mój dom jest mój. A nie biurem z miętowym odświeżaczem i jedną ładowarką dla wszystkich.

Kiedy w piątek Zosia weszła pod prysznic z telefonem i prowadziła Zooma na tle kafelków, Kasia postanowiła działać.

Najpierw niewinnie.

„Przypadkowo” wyłączyła router. Po pięciu minutach zapukał Krzysiek:

U ciebie działa internet?

Nie, chyba awaria u dostawcy.

Akurat teraz? Mamy prezentację!

Cóż, bywa. Może wszechświat jest przeciw.

Następnego dnia Kasia zmieniła hasło do Wi-Fi. Nazwa sieci brzmiała „Cisza_i_spokój”. Tomek biegał w panice z laptopem:

Kto to zmienił? To sabotaż!

A może znak?

Kas, mieliśmy spotkanie z inwestorem! Nie mógł dołączyć do Zooma!

Może dlatego, iż jesteście w salonie, a nie w biurze?

To dom marzeń, nie biuro!

To dlaczego ja tu jestem jak lokator?

W poniedziałek stało się wielkie inwestor wycofał się. „Nie poczuł profesjonalizmu”, zwłaszcza gdy z łazienki wyszła Zosia w ręczniku i krzyknęła: „Kto ukradł mój szampon?!”

Tomek wszedł do sypialni w ciszy. Usiadł na łóżku. Zdjął kapcie.

Spapraliśmy to.

A, zauważyłeś? Kasia zamknęła laptop. Już myślałam, iż na zawsze wsiąknąłeś w ten chat.

Chciałem zbudować biznes

A zbudowałeś akademik. Z klimatem kolonii i dietą z batoników.

To był zły plan?

To przez cały czas był twój dom. Ale ja w nim się rozpuściłam.

Dlaczego wcześniej nie powiedziałaś?

A ty byś usłyszał?

Milczał.

Pomyślałem powiedział cicho może wynajmiTomek wziął głęboki oddech i powiedział: „Wiesz co, może po prostu zamówimy kebaba i porozmawiamy jak ludzie, a nie jak współlokatorzy”, a Kasia uśmiechnęła się, bo w końcu usłyszała to, na co czekała.

Idź do oryginalnego materiału