Najpiękniejszy szlak w Beskidach? Czy takim mianem można nazwać pętlę prowadzącą przez Halę Boraczą, Redykalną, Lipowskę oraz Rysiankę? Z pewnością tak! jeżeli do tego dodamy przepyszne jagodzianki, które możemy skosztować w aż trzech schroniskach, jakie czekają na nas na tej trasie, to z wycieczki robi nam się dodatkowo wyjątkowa uczta kulinarna. Z czystym sumieniem szlak ten możemy nazwać szlakiem jagodzianek. Na trasę ruszamy z Żabnicy, niewielkiej podżywieckiej wsi, położonej w malowniczej dolinie u stóp potężnej Romanki.
Na szlak ruszamy z Żabnicy
Żabnica to wieś leżąca ok. 2 kilometry od Węgierskiej Górki. Najłatwiej jest tutaj dojechać jadąc krajową “1” z Bielska-Białej w stronę Zwardonia. W Węgierskiej Górce należy skręcić na lokalną drogą, którą po kilkunastu minutach dojedziemy do rozwidlenia szlaków, gdzie znajduje się kilka parkingów. Bezpłatne gwałtownie się zapełniają autami turystów. Gdy zabraknie na nich miejsca, do dyspozycji miłośników górskich wycieczek pozostaje kilka płatnych parkingów, np. przy pensjonacie Alaska.
Asfaltem na Halę Boraczą
Trasa w postaci pętli ma to do siebie, iż można ją przebyć w dowolnym kierunku, a i tak osiągniemy zakładany cel. My, na początek wybieramy szlak czarny, który zaprowadzi nas wprost na Halę Boraczą. Tam natomiast czeka na nas pierwsze schronisko, a w nim będziemy mogli zasmakować pierwszych tego dnia jagodzianek. Nim to jednak nastąpi, musimy zmierzyć się z ponad kilometrowym asfaltowym odcinkiem drogi. Mimo zakazu wjazdu, jaki na niego obowiązuje, czasami możecie spotkać tutaj pojazd. Wiedzie tędy bowiem droga dojazdowa do schroniska, oraz do niektórych domów mieszkalnych. Idąc na Halę Boraczą warto zwrócić uwagę na bardzo ładny, drewniany kościół wzniesiony w latach 50. XX wieku.
“Romans” z asfaltową drogą kończy się po ok. 30 minutach marszu. Po tym czasie szlak skręca na leśny dukt. Pod naszymi nogami pojawiają się korzenie i kamienie, a ścieżka coraz stromiej wznosi się ku górze. W ten oto sposób, po kolejnych 30 minutach docieramy na Halę Boraczą. Aby dojść do schroniska, musimy skręcić w prawo, by po kilku minutach zameldować się w kolejce do bufetu. W nim zamawiamy pierwsze tego dnia jagodzianki, bo cel tej wycieczki jest jasny- sprawdzić, gdzie drożdżówki z jagodami są najsmaczniejsze! Po kilku minutach możemy się już nimi delektować. Drożdżowe, wyrośnięte ciasto wypełnione jagodami- to znak rozpoznawczy Hali Boraczej!
Z Hali Boraczej na Halę Redykalną
Po jagodziankowej przerwie ruszamy w dalszą drogę. Przed nami wyrasta Redykalny Wierch (1144 m n.p.m.), którego zboczami przyjdzie nam wędrować. Najpierw idziemy wraz z niebieskim oraz zielonym szlakiem. Przemierzamy w ten sposób kolejną beskidzką halę, zwaną Cukiernicą Niżną. Z hali roztacza się przepiękny widok na dolinę Soły oraz szczyty Beskidu Śląskiego. Po kilku minutach marszu szlak niebieski skręca w prawo w stronę Rajczy, a szlak zielony w lewo w stronę Hali Lipowskiej. My też skierujemy się w jej stronę, ale nieco dłuższą drogą. Wybieramy szlak czarny, który jest krótkim łącznikowym szlakiem pomiędzy Halą Boraczą, a Halą Redykalną. Idziemy obok dawnej bacówki, która niestety swoje lata świetności ma za sobą. Szkoda, iż budynki z tak wyjątkowym klimatem stając się ruiną, popadają powoli w zapomnienie.
Przed nami nieco bardziej strome podejście na Halę Redykalną (1092 m n.p.m.) położoną u podnóża Redykalnego Wierchu. Warto, jednak wykrzesać nieco siły, bo z Hali Redykalnej znajdującej się pół godziny drogi od schroniska na Hali Boraczej, rozciąga się przepiękna, bardzo rozległa panorama. Widać z niej cały Worek Raczański z m.in. Rycerzową i Osustem, a także najwyższe szczyty Beskidu Śląskiego, oraz słowackiej Małej Fatry i Gór Choczańskich. Przy dobrej widoczności dojrzeć można ponadto szczyty Beskidu Śląsko-Morawskiego. Przez Halę Redykalna przebiega szlak o kolorze żółtym, który łączy Rajczę ze schroniskami na Hali Lipowskiej oraz na Hali Rysiance. Właśnie nim będziemy teraz wędrować.
Najpiękniejszy szlak w Beskidach?
Jeśli żal Wam będzie opuszczać Halę Redykalną tak samo jak nam, to mamy dla Was bardzo dobrą wiadomość. W drodze na Halę Lipowską oraz na Rysiankę czekają na nas jeszcze trzy hale, z których widoki nie są wcale gorsze niż te rozpościerające się spod Redykalnego Wierchu. Najpierw po ok. 15 minutach marszu zameldujemy się na leżącej na zboczach Boraczego Wierchu (1244 m n.p.m.) Hali Bacmańskiej. Widok z niej obejmuje południową część Beskidu Żywieckiego oraz słowackie góry.
Po kolejnych kilkunastu minutach wędrówki leśnym duktem docieramy na niewielką Halę Gawłowską. Polecamy Wam jednak zbyt długo się z nią nie zaprzyjaźniać, bo idąc kawałek dalej natrafimy na rozległą Halę Bieguńską, z której przy odrobinie szczęścia do pogody dostrzeżemy tatrzańskie wierzchołki. Na skraju tej hali znajduje się także tablica informacyjna dotycząca pasterstwa w Beskidzie Żywieckim. Możemy się dowiedzieć, iż kilkadziesiąt lat temu w Polsce żyło aż 3 miliony owiec. Dzisiaj ich ilość wynosi zaledwie ok. 30 tysięcy. Po zachwycie nad pięknymi widokami po ok. 45 minutach od Hali Redykalnej meldujemy się pod schroniskiem na Hali Lipowskiej. Dla nas to drugi przystanek na naszym jagodziankowym szlaku. Czy odcinek, który właśnie przeszliśmy to najpiękniejszy szlak w Beskidach? Z pewnością jeden z najpiękniejszych pod względem widokowym. Jednak w całych Beskidach pozostało wiele innych, które również mają swój niepowtarzalny urok.
Hala Lipowska z jagodziankami
W schronisku na Hali Lipowskiej kupujemy jagodzianki i gwałtownie je pałaszujemy. Są one nieco inne od tych, które jedliśmy na Hali Boraczej. Tutaj ciasto nie jest aż tak bardzo wyrośnięte, chociaż ilość jagód również jest obfita. Dla osób wędrujących z dziećmi cenną informacją jest ta, iż pod schroniskiem na Hali Lipowskiej znajduje się niewielki plac zabaw.
Sprzed schroniska na Hali Lipowskiej nie rozpościera się żadna spektakularna panorama. Chyba iż kogoś uspokaja widok lasu, to tutaj jest idealne miejsce do tego, by na niego patrzeć z kubkiem kawy w ręku. My, jako miłośnicy górskich pejzaży ruszamy na szlak, do położonego kilkaset metrów dalej schroniska na Hali Rysiance. Pewnie zastanawiacie się, dlaczego w tak bliskiej odległości wybudowano dwa sporej wielkości schroniska. Aby poznać odpowiedź na tą zagwozdkę, należy cofnąć się do lat 30. XX wieku. Wówczas w Beskidach rządziły dwie organizacje- niemiecka Beskideverein oraz polska- Polskie Towarzystwo Tatrzańskie. Ta pierwsza wzniosła schronisko na Hali Lipowskiej, druga natomiast odpowiadała za funkcjonowanie budynku na Rysiance. Pomiędzy oboma schroniskami w okresie międzywojennym trwała zażarta walka o turystów.
Hala Rysianka z pięknym widokiem
Po 10 minutach od opuszczenia schroniska na Hali Lipowskiej docieramy na popularną Rysiankę. Tutejsze schronisko według nas jest dużo bardziej urokliwe niż to na Hali Lipowskiej. Jakby tego było mało, rozpościera się sprzed niego przepiękna panorama. W roli głównej Babia Góra i Pilsko, a pomiędzy nimi w oddali wznoszą się tatrzańskie szczyty. Bardziej na zachód dojrzymy natomiast słowackie Góry Choczańskie oraz Małą Fatrę. Stoimy jak zahipnotyzowani, a tu jeszcze trzeba stanąć w kolejce do bufetu, by posmakować tutejszych jagodzianek. Niestety, okazało się, iż już się skończyły. Dlatego mamy motywację, by tu wrócić i porównać tutejsze drożdżówki z jagodami z tymi wytwarzanymi na Hali Boraczej i Lipowskiej.
Przez Halę Pawlusią do Żabnicy
Po nasyceniu oczu widokami schodzimy wraz z żółtym, czerwonym i zielonym szlakiem w kierunku Romanki. Jej potężny masyw wyrasta przed nami i zachęca do zdobycia wierzchołka. Inne plany ma niestety pogoda. Dookoła zbierają się burzowe chmury i to one wpływają na naszą decyzję, by jak najszybciej zejść do Żabnicy. Najkrótsza opcja to zielony szlak, którym na parking, na którym zostawiliśmy samochód, powinniśmy dojść w ok. 90 minut. Po drodze czeka na nas jeszcze niezwykle malownicza Hala Pawlusia. Z niej dla odmiany możemy oglądać piękny widok na Beskid Śląski. Widoczne jest Skrzyczne, Barania Góra, Klimczok, a także wzniesienia Beskidu Małego z Czuplem, Magurką Wilkowicką oraz Górą Żar.
Chciałoby się tutaj zostać dłużej, ale rozsądek podpowiada, by schodzić do doliny. Tak też robimy. Najpierw dość stromą ścieżką, która po kilkunastu minutach zamienia się w szeroką i w miarę wygodną. W ten oto sposób szybkim krokiem dochodzimy do asfaltowej drogi w Żabnicy. Okazuje się, iż przed nami jeszcze ponad kilometr marszu po asfalcie nim dotrzemy do samochodu. Pokonujemy ten odcinek sprawnie i po prawie 5 godzinach na szlaku zataczamy pętle. Pokonaliśmy przepiękną trasę w Beskidzie Żywieckim, którą możemy polecić każdemu. Przy okazji pamiętajcie, aby koniecznie spróbować jagodzianek w każdym ze schronisk, jakie będziecie mijać na trasie, tak aby wybrać te najsmaczniejsze:)
Jeśli znalazłeś na naszym blogu poszukiwane przez Ciebie informacje, kolejną inspirację na wycieczkę, czy odpowiedź na nurtujące Ciebie pytanie, to będziemy niezwykle wdzięczni, gdy wrzucisz nam napiwek do naszej blogowej świnki skarbonki (kliknij w poniższy obrazek). Dziękujemy!!!