Choć Indie od lat przyciągają podróżników jak magnes, w internecie coraz częściej pojawiają się nagrania, które zamiast pokazać kraj w pełnej krasie, skupiają się na brudzie, ubóstwie i obskurnych noclegach. To bardzo wycinkowy obraz, bo równolegle kraj oferuje luksusowe hotele, świetne knajpy i atrakcje na światowym poziomie. Mimo to wielu internetowych twórców woli sprzedać historię o "przetrwaniu", pokazując szokujące warunki bytowe. Właśnie w ten trend postanowiła wbić szpilę Polka mieszkająca w Indiach, która prowadzi popularny profil na Instagramie @domipatalas.
REKLAMA
Zobacz wideo Varanasi - święte miasto Indii. Dlaczego niektóre kobiety nie mogą przychodzić nad Ganges?
Na co uważać w Indiach? Przede wszystkim na turystów, którzy robią wszystko dla poklasku
Twórcy kontrowersyjnych treści o Indiach prześcigają się w tym, kto pokaże bardziej ekstremalnie ujęcia ze swojej podróży. Scenariusz zwykle wygląda podobnie: zatłoczone ulice, klaustrofobiczne pokoje z obdrapanymi ścianami i łóżkami bez pościeli, nierzadko bez okna czy wentylacji. Do tego łazienki w stanie, który sam w sobie odstrasza - cieknące rury, zardzewiałe krany, toalety, z których korzystanie niemal gwarantuje chorobę.
Obowiązkowym elementem takich nagrań są również posiłki kupowane na ulicy, gdzie jedzenie ląduje na talerzach w towarzystwie kurzu, ścieków i biegających szczurów. W najbardziej skrajnych przypadkach znajdziemy ujęcia sprzedawców serwujących dania brudnymi rękami wprost z sedesów czy pisuarów. A co z przepisami BHP? Zapomnij... W tych materiałach higiena zwykle nie istnieje choćby w teorii. Efekt jest łatwy do przewidzenia: kolejne filmy, w których autorzy opowiadają o zatruciach pokarmowych, pokazują, jak cierpią przez rozstroje żołądkowe i ostrzegają widzów, iż podróż do Indii to nic innego jak "szkoła przetrwania".
Podobne treści pojawiają się na wielu kanałach, co sprawia, iż wrażenie o kraju staje się jednostronne. Dominika Patalas-Kalra, Polka mieszkająca od ponad 9 lat w Indiach, zwróciła uwagę, iż to celowy zabieg. Jej zdaniem im bardziej ekstremalne i nieprzyjemne obrazy, tym większe szanse na viral i sławę. - Nie trzeba przyjeżdżać do Indii i nagrywać, iż da się tam przeżyć za 100 dolarów tygodniowo w fatalnych warunkach. To tworzy obraz, którego nie ma - podkreśliła na nagraniu. - Wcale nie musisz cierpieć - dodała z przekąsem.
Zaznaczyła też, iż turyści często wybierają miejsca, w których sami mieszkańcy nigdy by się nie zatrzymali, tylko po to, by udowodnić swoją "przygodę". Zamiast pokazywać normalne hotele czy niedrogie restauracje z porządnym jedzeniem, w sieci lądują sceny z miejsc, które mają szokować i przyciągać widzów.
Pod postem Dominiki rozgorzała dyskusja.
Kilka miesięcy temu byłam w Indiach i było świetnie, tęsknię za każdym miejscem. Miałam luksusowy apartament za 30 euro za noc z życzliwymi gospodarzami. Jadłam fantastyczne jedzenie i zwiedzałam cudowne miejsca
- napisała jedna z internautek. Ktoś inny dodał:
Podróżuję do Indii od 10 lat. Też nie rozumiem, czemu ludzie próbują przetrwać za absolutne minimum, a potem obwiniają za to kraj.
Pojawiły się także głosy mieszkańców:
Ja, jako Hinduska, też dostaję rozstroju żołądka po jedzeniu ulicznym. Są dobre miejsca, świetne hotele i restauracje. Nie przyjeżdżaj z mikro budżetem, by potem narzekać na Indie.
Inni zauważali, iż cały trend ma podłoże czysto medialne.
Myślę, iż większość antyindyjskich treści jest tworzona z premedytacją, żeby się rozchodziły viralowo. Negatywne materiały o Indiach to dziś trend, bo dają zasięgi, komentarze, a influencerzy żyją z zaangażowania innych
- ocenił w punkt jeden z komentujących.
Jak jest w Indiach naprawdę? Wielu będzie zaskoczonych "normalnością" kraju
Owszem, w Indiach są miejsca, gdzie widać biedę i gdzie codzienność bywa trudna, ale nie jest to niczym wyjątkowym. Takie lokalizacje istnieją niemal w każdym kraju na świecie. Problem w tym, iż właśnie te obrazy najczęściej trafiają do internetu i stają się wizytówką całego państwa. Dominika podkreśla, iż Indie nie są jednowymiarowe. To kraj kontrastów. Obok ulicznych straganów działają luksusowe restauracje, a przy prostych hostelach stoją nowoczesne hotele, które oferują obsługę na poziomie międzynarodowych sieci. Wystarczy niewielki wydatek, by przenieść się w normalne realia.
W Indiach można wybrać miejsce do zjedzenia na każdą kieszeń - od street foodów, przez rodzinne restauracje, po luksusowe lokale. Mieszkam tu od ponad 9 lat i uwielbiam indyjskie jedzenie. Jem w bardzo lokalnych miejscach, ale też w restauracjach
- zdradziła w wiadomości przesłanej do naszej redakcji. Sama najczęściej sięga po raj kachori, dosę, uttapam, idli, malai koftę, shahi paneer, dal makhani, paneer tikkę, soya tikkę czy momosy, a do picia klasyczne lassi.
Ceny posiłków różnią się w zależności od miejsca, ale średnio to ok. 700-800 rupii za osobę, czyli 29-33 zł
- wyliczyła.
Polka wyraźnie zaznaczyła, iż pokazywanie wyłącznie "biednych Indii" to świadome budowanie sensacji. Tymczasem kraj dynamicznie się rozwija i od dawna nie jest już miejscem, które można opisać jedynie przez pryzmat chaosu czy brudu. W jednym z filmów wspomniała, iż Indie stały się dziś najszybciej rosnącym rynkiem prywatnych lotów - odbywa się tam około 2500 rejsów odrzutowcami miesięcznie, co jest dwukrotnością wyników Chin.
To dowód na to, iż rośnie klasa średnia i zamożność społeczeństwa. Indie inwestują także w infrastrukturę, nowoczesne lotniska i sieć hoteli, które mają przyciągać turystów szukających wygody. Coraz częściej stają się też celem luksusowej turystyki, od resortów na Goa po pięciogwiazdkowe hotele w Delhi i Bombaju.
Jednocześnie państwo konsekwentnie umacnia swoją pozycję gospodarczą. Indie są dziś jednym z motorów światowego wzrostu, z gospodarką, która rozwija się szybciej niż większość państw Zachodu. Coraz częściej mówi się o nich jako o przyszłym supermocarstwie - potędze technologicznej i przemysłowej, która już teraz konkuruje z Chinami i Stanami Zjednoczonymi. Co sądzisz o vlogerach pokazujących skrajne obrazy podróży? Zapraszamy do udziału w sondzie oraz do komentowania.