Ciekawe czy dałoby się napisać więcej o Cathy. O tym, kim była zanim nie zniszczył jej pan Edwards. A także więcej o tym, co Lee czuł do Adama Traska.
Tylko iż wtedy nie byłaby to już powieść Steibecka, a kogoś innego. Cieszmy się tym, cośmy otrzymali. Cieszmy się chociażby Calebem i Abrą. Myślmy o tym, jak mogli o nich myśleć im współcześni. I jak rozmemłane mogłyby im się wydać dwudziestojednowieczne postacie, gdyby dane im było je poznać.
Info dla osób niewidomych: widać, iż okładka była naprawiana. Jest mocno starta i naklejona na zastępczą. Przedstawia schematyczne postacie męskie w płaszczach i kapeluszach. Są granatowo-żółte, a tło czerwono-różowe.