“Na wakacjach poznałam skąpstwo mojego chłopaka. Zaczęło się od parówek w czajniku”

parkerauctionservicellc.com 5 miesięcy temu

“Od razu zaznaczę, iż żadna ze mnie księżniczka! Absolutnie nie patrzę na ludzi przez pryzmat ich portfela czy tego, jak żyją. Sama nie jestem przesadnie bogata, nie żyje też ponad stan, ale jak jadę na wakacje, to nie po to, żeby dziadować. Za to mój Paweł pokazał na wyjeździe wszystkie swoje złe cechy. Zaczęło się od węża w kieszeni…”

Jestem z Pawłem szczęśliwa

Nie miałam w życiu szczęścia do facetów. No i może sama tez ich przesadnie nie szukałam. Zawsze na pierwszym miejscu stawiałam naukę i obowiązki. Imprezowanie i faceci schodzili na drugi plan. Miałam oczywiście jakieś miłostki, ale zwykle jakoś to wszystko się rozchodziło, zanim zaczęło być poważnie.

Z Pawłem od początku było inaczej. Nie był typem imprezowicza i mocno w siebie inwestował. Dbał o wykształcenie, na studia przyjechał się uczyć, a nie imprezować. To zdecydowanie tak jak ja. Jesteśmy ze sobą ponad rok i naprawdę podobnie spoglądamy na świat.

Poznaliśmy się na ostatnim roku studiów. Nie tylko studiowaliśmy na jednym wydziale, ale też mieszkaliśmy całkiem blisko siebie. Ja wynajmowałam mieszkanie z koleżankami, on mieszkał z czwórką kumpli. Spotykaliśmy się zwykle u mnie, bo ich samcze lokum mnie przerażało. Tym bardziej iż Paweł mieszka w jednym pokoju ze współlokatorem, zero prywatności.

Skończyliśmy studia z wyróżnieniem. Poszliśmy do pracy i oboje od początku mamy zdecydowanie powyżej średniej krajowej. Mnie życie w studenckiej komunie zaczęło już męczyć i wynajęłam sobie kawalerkę. Z tej pensji naprawdę stać mnie na samodzielne mieszkanie, no i po cichu liczyłam, iż zamieszkamy w nim razem. Oczywiście nie wychodziłam z inicjatywą, ale cały czas liczę, iż Paweł sam wpadnie na ten pomysł. Niestety, jemu życie w takich warunkach najwyraźniej pasuje.

Na wakacjach poznałam skąpstwo mojego chłopaka

Nigdy nie byliśmy typem imprezowej pary. Nie żyjemy jakoś rozrzutnie, ale bez przesady, stać nas w końcu, żeby trochę zaszaleć. Postanowiliśmy wybrać się na pierwsze wspólne wakacje. Ja chciałam jechać na pierwsze w życiu all inclusive, ale Paweł nie chciał o tym słyszeć, teraz już wiem dlaczego!

Polecieliśmy do Albanii na własną rękę. Wybraliśmy uroczy i tani camping, ciasna, ale urocza przyczepa z podstawowym wyposażeniem i bliska odległość do morza mnie przekonały. Nie spodziewałam się jednak, iż aż tak trzeba będzie ciąć koszty.

Oczywiście śniadanie i kolacje ogarnialiśmy sami. Ja wymarzyłam sobie, iż będziemy grillować mięska kupione na targu, ryby i owoce morza. Na obiady skoczymy do jakieś uroczej knajpki. W końcu byliśmy tam na siedem dni i na wielu rzeczach oszczędziliśmy.

Niestety Paweł miał inne plany. Po pierwsze żadnych restauracji. Drugiego dnia, gdy wypadały jego zakupy, kupił podrzędne parówki i ugotował je w czajniku! Totalnie nie rozumiał, czemu się czepiam. Chodził na plażę z własnym prowiantem i piciem, a wierzcie mi, iż kukurydza i przekąski od drobnych handlarzy kosztowały grosze! Było mi wstyd i głupio, ale nie chciałam psuć naszych pierwszych wakacji. Teraz wiem, iż muszę się przyjrzeć, czy na co dzień Paweł też jest takim skąpcem. Kocham go, ale nie chcę żyć jak żebrak! Tym bardziej iż stać mnie, żeby zaszaleć na wakacjach. Jego też!

Idź do oryginalnego materiału