Na skrzydłach przypadku

newsempire24.com 3 dni temu

No słuchaj, opowiem ci coś.

“Nina, dzisiaj o szóstej jest zebranie dla rodziców w szkole Jakuba. Musisz tam iść, bo my z Arturem nie zdążymy. Żebyś nie zapomniała, zadzwonię około piątej i przypomnę” – powiedziała synowa Alicja stojąc w przedpokoju, jednocześnie poprawiając szminkę.

“Alu, może jednak ty sama? Słuch mam już nie ten. Tam będzie tyle osób, wszyscy coś gadają, a ja tylko się stresuję” – odpowiedziała Nina, wychodząc z pokoju.

“Nina, no przecież wiesz, iż Artur pracuje do nocy, a ja mam raporty. Ty i tak siedzisz w domu!” – warknęła zirytowana Alicja.

“Alu, ja nie tylko siedzę. Sprzątam, chodzę po zakupy, gotuję obiad dla Kuby… A mam już przecież sześćdziesiąt siedem lat…” – upierała się Nina.

“Widzę, iż od rana ma się ochotę pokłócić. Będziesz mi teraz wypominać, iż gotujesz zupę wnukowi? To twój jedyny wnuk, nawiasem mówiąc! Artur, no mów coś!” – Alicja była już poza sobą, zwracając się do męża.

“Mamo, no serio. Idź i tyle. Posiedzisz, posłuchasz. Jak będą zbierać na coś pieniądze, od razu daj znać, przeleję. O co tu się kłócić?” – spokojnie, jak zawsze, odpowiedział Artur, syn Niny.

“Nie. I nie mogę dzisiaj. Miałam swoje plany…” – cicho powiedziała Nina.

“No to zajmij się swoimi planami. Wszyscy rodzice przyjdą, a nasz syn będzie jak sierota! Dziękuję za popsuty humor!” – krzyknęła Alicja i wyszła z mieszkania, trzaskając drzwiami.

“Właśnie, iż wszyscy rodzice…” – powiedziała Nina i wróciła do swojego pokoju.
Artur przez chwilę postał w przedpokoju, poprawił krawat w lustrze, wziął laptopa i też wyszedł.

“Wychodzę. Jakub, nie spóźnij się do szkoły na pierwszą lekcję”. Po tych słowach drzwi znów się zatrzasły.
W mieszkaniu zapanowała cisza…

Dwunastoletni Jakub już był ubrany i szykował się do szkoły. Kilka minut przed wyjściem postanowił wykorzystać na grę w konsolę. Miał słuchawki na uszach i choćby nie słyszał, co się wokół działo. A adekwatnie to nic nie słyszał…

…Nina siedziała w swoim pokoju na małej kanapie i patrzyła przez okno. Przez pięć lat, które spędziła w tym malutkim pokoiku, zdążyła dokładnie poznać widok za szybą. Róg sąsiedniego bloku, brzoza, krzaki dzikiej róży i kawałek placu zabaw – wszystko to znała aż za dobrze. Bo większość wolnego czasu wieczorami i w weekendy spędzała właśnie tak – siedząc i wpatrując się w okno. Od dawna towarzyszyło jej wrażenie, iż w mieszkaniu syna została zepchnięta do roli niańki i sprzątaczki. I tak właśnie było. A przecież kiedyś życie wyglądało zupełnie inaczej…

…Nina urodziła się w zwykłej rodzinie. Od dziecka była cicha i grzeczna. Szkoła, studia, pierwsza praca – wszystko jak u innych. Nie została w obcym mieście. Wróciła w rodzinne strony.

Zatrudniła się w lokalnej fabryce. Tam poznała przyszłego męża. Młody kierownik działu, Krzysztof, od razu jej się spodobał. On też ją polubił. Po kilku miesiącach wzięli ślub. Potem urodził się synek Arturek.

Nina marzyła jeszcze o córeczce. Ale plany się nie spełniły. Pewnego dnia do fabryki przyjechała młoda technolog z miasta. Mówili, iż na dłuższą delegację, żeby uruchomić nową linię produkcyjną. Joanna, bo tak miała na imię, rzeczywiście wszystko uruchomiła. A przy okazji zabrała Ninie męża.

Z początku kobieta wierzyła, iż wróci. Ale Krzysztof sam wystąpił o rozwód, tłumacząc, iż zawsze marzył o życiu w dużym mieście. A tu taka okazja… Joanna – kobieta z klasą, z mieszkaniem i perspektywami. Jednym słowem, Krzysztof wyjechał, zostawiając Ninę z małym synem. Ale alimenty płacił regularnie – choć życiem Artura specjalnie się nie interesował.

Nina nigdy nie narzekała. Ciężko pracowała, starała się dać synowi wszystko, co najlepsze. Jedynie drażniło ją, iż Artur odziedziczył jej charakter – zbyt łagodny, uległy i dobroduszny.

Artur dorósł, poszedł na studia. A pewnego dnia oznajmił, iż w weekend przyprowadzi dziewczynę – przyszłą żonę. Nina nie była specjalnie zachwycona. Przywykła do życia z synem, a teraz miała zostać sama w małym dwupokojowym mieszkaniu. Modliła się, by synowi trafiła się dobra kobieta.

W weekend Artur przyprowadził Alę. Ninie synowa nie przypadła do gustu. Ładna, zadbana, ale zbyt energiczna i władcza. Wyobrażała sobie raczej skromniejszą partnerkę dla syna. Ale nie wtrącała się. Artur był dorosły, sam miał zdecydować.

Wkrótce wzięli ślub. Mieszkali na wynajmowanym, potem kupili małe mieszkanie. Po latach urodził się Jakub. Gdy chłopiec miał iść do szkoły, Ala zaczęła myśleć o większym lokum i kimś do pomocy.

“Artur, może namiówisz twoją matkę?” – spytała pewnego dnia.
“Na co?”
“No sprzeda swoje stare mieszkanie i nasze. Kupimy trzypokojowe. Będzie miejsce dla wszystkich, a ona zajmie się Jakubem po szkole. Ja właśnie awansowałam, nie mogę ryzykować kariery. A ona i tak jest na emeryturze, tylko siedzi w domu”.

Artur nieśmiało przystał.
Nina nie była zachwycona.

“Alu, rozumiesz, nie chcę wam przeszkadzać. Tu jestem u siebie, a tam będę jak przeszczepiona… Macie swoje życie”.

“Nina, co za bzdury! Jakie przesadzanie? Po prostu pomożesz synowi i wnukowi. Gdzie różnica?”

Po długich poruszeniach Nina w końcu się zgodziła. Mieszkania sprzedały się szybko. Ala znalazła nowe, trzypokojowe.

“Alu, chciałabym zabrać trochę mebli. Wszystko w dobrym stanie. Maszynę do szycia też. Może wynajmiemy auto?”

“Nina, błagam! Teraz mam ważniejsze sprawy! To wszystko starocie! Zapłacę więcej za transport niż to warte. A maszyna ci się nie przyda – kiedy będziesz szyć? Masz pilnować wnuka”.

Wtedy Nina zrozumiała, iż pułapka się zatrzasnęła. Dokumenty podpisane, sprawy załatwione. Po kilku tygodniach przeprowadziła się do nowego mieszkania.

I tak się stało, jak przewidywała. Cz

Idź do oryginalnego materiału