**Pamiętnik**
Zawsze wierzyłam w drugie szanse. Myślałam, iż jeżeli miłość jest prawdziwa, znajdzie drogę choćby przez ból, dumę i błędy. Dlatego, gdy po dwóch latach odezwał się do mnie Jacek – mój były – coś we mnie zadrżało. Mieszanka ekscytacji, nostalgii i nieśmiałej nadziei wypełniła całą przestrzeń wokół.
Rozstaliśmy się ciężko. Były urazy, niedopowiedzenia, wybuchy dumy z obu stron. Długo leczyłam duchowe rany, uczyłam się oddychać na nowo. choćby spotykałam się z kimś innym, próbowałam zbudować nowe życie. Ale Jacek… wciąż tkwił gdzieś głęboko – jak niezagojona blizna. Nie zapomniałam. Gdy zaproponował spotkanie, tylko rozmowę – zgodziłam się. Naiwnie myśląc, iż może to być coś dobrego. Tylko rozmowa dwojga dorosłych ludzi, którzy kiedyś byli blisko. Co mogło pójść nie tak?
Spotkaliśmy się w przytulnej kawiarni na rogu Krakowskiej. Przyszłam wcześniej, a gdy wszedł, serce mocno uderzyło w piersi. Wciąż ten sam – ta sama postawa, ten sam delikatny zarost, ten sam ciepły, znajomy wzrok. Uśmiechnął się, podszedł i przytulił mnie. Przez chwilę poczułam, jakbym wróciła do przeszłości, gdzie wszystko było prostsze i jaśniejsze.
Rozmawialiśmy godzinami. Najpierw o drobiazgach. O pracy, o tym, co nowego, jak nam idzie. Jego głos wciąż był taki sam, miękki, a spojrzenie uważne. Wydawało się, iż naprawdę chce zrozumieć, jak żyłam bez niego. A ja, głupia, topniałam. choćby zaczęłam myśleć, iż może jednak jeszcze coś jest możliwe – choćby przyjaźń, jakieś duchowe pokrewieństwo.
Ale potem… coś się zmieniło.
Odsunął się na krześle, stał się bardziej ponury, odwrócił wzrok. Jakby walczył ze sobą. Poczułam niepokój. A on zaczął mówić.
— Kasia… muszę ci coś powiedzieć. To mnie męczy. Ale musisz znać prawdę.
— Co się dzieje? — mój głos zadrżał. — Przerażasz mnie.
Westchnął, przetarł skronie i w końcu spojrzał mi w oczy.
— Nie przyszedłem tu, żeby się z tobą połączyć na nowo. Nie chcę być z tobą znowu. To wszystko… — rozłożył ręce, — nie dlatego, iż za tobą tęskniłem.
Zbladłam. Serce boleśnie się ścisnęło.
— To po co? — szepnęłam.
Zamilkł na moment, wreszcie powiedział:
— Wykorzystuję cię, Kasia. Żeby zemścić się na twojej siostrze. Na Julce.
Świat wokół się zachwiał.
— Co?.. Ty… co powiedziałeś?
— Twoja siostra… zdradziła mnie — powiedział zimno. — Dała mi wiarę, iż mnie kocha. A potem… romansowała z kimś innym. Za moimi plecami. Bawiła się mną. Teraz ja się nią bawię. Ty jesteś moim narzędziem. Najwygodniejszym.
Oniemiałam. Moja siostra – moja najlepsza przyjaciółka, opoka, osoba, której ufałam bardziej niż sobie… Nie mogła tak postąpić. A Jacek… czy cały ten wieczór, jego dobre słowa, te spojrzenia – były kłamstwem?
— Co ona zrobiła? — ledwo wydobyłam z siebie słowa.
— Była ze mną. A potem śmiała się za moimi plecami — jego oczy pociemniały. — choćby nie wiesz, jak to bolało. Straciłem zaufanie. A teraz… chcę, żeby poczuła to samo.
Nie wiedziałam, jak oddychać.
— Wykorzystujesz mnie, żeby zranić Julkę? Mnie? Dlaczego? Ja ci nic złego nie zrobiłam!
— Wiem. Przepraszam. Ale inaczej się nie da. Musi zrozumieć, co straciła. Co zrobiła.
Łzy napłynęły mi do oczu. Ledwo łapałam oddech. W środku wszystko ściskało się w kłębek – ze wstydu, bólu, rozczarowania.
— Bawisz się moimi uczuciami — szepnęłam. — Naprawdę myślałam… miałam nadzieję…
Odwrócił wzrok.
— Przykro mi, Kasia. Naprawdę. Ale ja też zostałem zraniony. Byłem zagubiony. Nie wiedziałem, jak sobie z tym poradzić.
Gwałtownie wstałam. Dłonie mi drżały.
— Koniec. Dość. Nie będę częścią twojej brudnej zemsty. Nie jestem lalką. Jestem człowiekiem. I nie pozwolę ci już niszczyć mojego serca dla zemsty, której choćby nie rozumiem.
Nie próbował mnie zatrzymać. Po prostu siedział, ze spuszczonym wzrokiem. A ja odeszłam – zimną ulicą, po policzku płynęły łzy, a w środku było tylko jedno pytanie: „Jak mogłam być taka ślepa?”
Nigdy więcej nie będę czyimś narzędziem. Nigdy. I jeżeli mam zerwać więzi zarówno z byłym, jak i z siostrą – niech tak będzie. Bo kłamstwo, choćby w imię miłości, to zdrada. A ja wybieram prawdę. choćby jeżeli ona boli.