«Myślałam, iż nie wrócisz…» — opowieść o powrocie

newskey24.com 2 dni temu

„Myślałam, iż nie przyjdziesz…” — opowieść o jednym powrocie

Gdy Krzysztof wrócił z pracy, rzucił torbę na podłogę i, zdjąwszy buty, poszedł do kuchni:

— Co mamy na kolację? — zapytał zwyczajnie.

Alicja choćby się nie odwróciła.

— Nic. Ale to nieistotne. Dziś rozmawiałam z właścicielką mieszkania. Powiedziałam, iż wyprowadzamy się pod koniec miesiąca.

Krzysztof zastygł.

— Co? Przecież ustaliliśmy, iż jeszcze nie znaleźliśmy nowego miejsca.

— Po co szukać? — Obróciła się do niego z uśmiechem. — Wracamy… do twojej byłej żony, Ewy.

Osunął się na krzesło, oszołomiony.

— Alicja, ogarniasz się?

— Całkowicie. Sam mówiłeś, iż część mieszkania wciąż należy do ciebie. Zaoszczędzimy pieniądze, już znalazłam przedszkole dla Filipa w pobliżu, sklepy też pod ręką.

Krzysztof czuł, jak brakuje mu tchu. Od dawna nie był panem własnego życia. Praca przynosiła mniej, budowa, na którą liczył, się opóźniła, a pieniędzy było dramatycznie mało.

Z Alicją od miesięcy szło jak po grudzie. Była młodsza, wymagająca i przyzwyczajona do luksusu. Kiedyś to pociągało. Teraz — męczyło.

Długo się wahał, ale w końcu zadzwonił do Ewy.

— Mamy problem. Potrzebujemy gdzieś pomieszkać kilka miesięcy.

— To też twoje mieszkanie, Krzysztof. Oczywiście, wracajcie — odpowiedziała spokojnie.

Gdy przyszli, Alicja rozejrzała się po mieszkaniu i skrzywiła się z niesmakiem:

— Trochę ciemno — rzuciła i poszła dalej w butach. — Zrobi się.

Ewa wszystko zniosła w milczeniu. Ale gdy doszło do kuchni, postawiła warunki:

— Sprzątamy na zmianę. Jedzenie gotujemy sami. Lodówka wspólna, ale z wydzielonymi półkami.

Alicja był oburzona:

— Nie zgłaszaliśmy się do życia pod dyktando!

— A my nie prowadzimy pensjonatu — odparła Ewa, nie podnosząc głosu.

Następny miesiąc był koszmarem. Alicja czepiała się Ewy, sugerując, by ta się wyprowadziła. Ale Ewa trzymała się twardo. Krzysztof milczał, bo wiedział: to jego wina.

Pewnego dnia Ewa powiedziała:

— Jadę do rodziców. Odpocznę. Tylko proszę, nie zniszczcie mieszkania.

Alicja ledwie ukrywała radość. A następnego dnia znów zaczęła:

— Zamówiłam projekt u projektantki, wybrałam płytki, trzeba zapłacić…

Krzysztof w końcu wybuchnął:

— Oszalałaś?! Nic nie ustalaliśmy. Nie dam ani grosza!

— A ty kim jesteś, żeby decydować? — warknęła. — Od dawna nie jesteś mężem, tylko portfelem, który świeci pustkami.

Wieczorem spakowała walizki.

— Jedziemy z Filipem do Lublina. jeżeli zechcesz nas odzyskać — przyjedź. I przywieź pieniądze.

Krzysztof wyjął kartę i cisnął ją do torby.

— Z synem będę widywał się w niedziele.

Gdy drzwi się za nimi zamknęły, Krzysztof pierwszy raz od lat poczuł wolność. Stanął przy oknie i długo patrzył na Wisłę.

Tydzień później wróciła Ewa. Cicho, jak zawsze. Usłyszał wodę w łazience i pobiegł, zapominając, iż w mieszkaniu znów ktoś jest.

— Przepraszam… — wyjąkał, gdy ją zobaczył.

Wyszła do kuchni, a on, nie odwracając się, powiedział:

— Chyba wciąż cię kocham.

— Ja też, Krzysztofie. Ale nie ma drogi w tył. Tylko od nowa.

— Jestem gotowy — szepnął.

— Gotowy on… — zaśmiała się cicho. — Wychodzi na to, iż znów cię utrzymam. No co, głodny?

— Jak wilk. Od rana nic nie jadłem.

— To obieraj ziemniaki. U nas, między innymi, robi się wszystko samemu.

Idź do oryginalnego materiału