**Myśl, chłopie, myśl**
Krzysztof zatrzymał samochód przy dystrybutorze.
– Dziewięćdziesiąta piąta, pełny bak – rzucił do pracownika stacji, po czym ruszył w stronę budynku.
W drzwiach prawie wpadł na mężczyznę. Tamten obrzucił go przelotnym spojrzeniem i wrócił do telefonu. *”Marek?!”* – omal nie krzyknął Krzysztof, ale się powstrzymał. Wszedł do środka i przez szklane drzwi obserwował dawnego przyjaciela. Widział, jak wsiada do BMW. Rzucił się do kasy, podając dziewczynie kartę. Jego dłonie lekko drżały z podniecenia.
Gdy wyszedł, BMW już wyjeżdżało na drogę. Krzysztof wskoczył do swojej Toyoty, by dogonić pojazd Marka.
*”Ale spotkanie. Nieźle się urządził. Dobrze się ożenił? Zaraz się dowiem…”* – myślał, nie spuszczając BMW z oczu.
Samochód skręcił w osiedle domków jednorodzinnych. Gdy stanął przy ogrodzeniu jednego z nich, Krzysztof przejechał kawałek dalej, śledząc sytuację w lusterku. BMW wjechało na posesję przez otwartą bramę. Krzysztof cofnął się ostrożnie, unikając kamer.
Przez sztachety zobaczył, jak Marek parkuje przed garażem. Na wysokie schody wyszła młodziutka kobieta. Krzysztof rozpoznał ją choćby z tej odległości.
– Niemożliwe! – szepnął.
Zeszła ze schodów i podeszła do Marka. Przytulili się, pocałowali, po czym weszli do domu.
*”Są małżeństwem. I to ich dom. No proszę. Jak to możliwe? Zemsta? Ale ta Ewka! Cicha myszka, a tak się ustawiła. A Marek? Przyjaciel się znalazł. A mógłbym być na jego miejscu…”*
**
W klubie było głośno i duszno. Rytmiczna muzyka rozbrzmiewała w ciemności, przerywana błyskami kolorowych świateł. Krzysztof siedział przy barze, sącząc drinka i obojętnie obserwując wirujące na parkiecie sylwetki. Jego uwagę przykuła wysoka dziewczyna w obcisłej czerwonej sukience. *”Ta jest całkiem niezła”* – pomyślał, odwracając się do baru.
Nie zdążył podnieść szklanki, gdy usłyszał znajomy głos.
– To mój przyjaciel, Krzysztof. – Do baru podszedł Marek, trzymając pod rękę tę samą dziewczynę w czerwieni. – Poznaj Karolinę, moją dziewczynę.
Krzysztof zmierzył ją wzrokiem od stóp do głów. Z bliska wyglądała jeszcze lepiej – podkreślone oczy, jasne lśniące włosy, urocze dołeczki w policzkach.
– Podoba ci się? – zaśmiał się Marek.
– Co zamawiacie? – spytał Krzysztof, nie odrywając wzroku od Karoliny.
– Ja prowadzę. Może pojedziemy do mnie? Tu za głośno – zaproponowała.
– Jedziemy? – Marek spojrzał na przyjaciela.
Krzysztof nie odpowiedział. Wypił drinka duszkiem i wysiadł z barowego stołka.
Na zewnątrz muzyka była cichsza.
– Podoba ci się? – Marek pokazał na czerwone Audi. – Tata dał Karolinie na urodziny – pochwalił się, jakby to jego zasługa.
Krzysztof spojrzał na przyjaciela. Marek mrugnął porozumiewawczo: *”Dopiero zobaczysz!”*
*”Jak on taką laskę złapał?”* – Krzysztof nie mógł uwierzyć. Marek przecież nie był urodziwy. *”I nic nie mówił, cwaniak.”*
– Czemu bez Ewy? Zapraszałem was oboje – spytał Marek, gdy jechali przez nocne miasto.
– Źle się czuje. Toksykoza. – Na wspomnienie Ewy humor Krzysztofa się popsuł.
– Ale numer! A dlaczego cicho było? Chciałeś ślub ukryć? – zaśmiał się Marek.
Krzysztof nie odpowiedział. Nie chciało mu się o niej mówić.
Audi zatrzymało się przed wieżowcem. Wjechali windą na szesnaste piętro.
– To twoje mieszkanie? – Krzysztof rozglądał się po luksusowym wnętrzu. – Skąd w ogóle wziąłeś taką dziewczynę? – szepnął przyjacielowi.
– Na ulicy. – Marek się zaśmiał. – Prawie mnie przejechała.
Krzysztof dolewał mu wina, aż ten się upił. Karolina odprowadziła go do sypialni. Gdy wróciła, Krzysztof stał przed obrazem.
– To moja praca – powiedziała, podchodząc od tyłu.
– Twoja? – spojrzał na nią z zainteresowaniem. – A mnie namalujesz?
– Malarze *malują*, nie rysują. – Odsunęła się krok, oceniając go krytycznym wzrokiem. – Masz ładną sylwetkę. Pozowałbyś nago?
– Teraz? – zmieszał się.
– Nie, w pracowni. Podaj numer, zadzwonię – wskazała na notes na stoliku.
Gdy wrócił do domu, zastał zapłakaną Ewę.
– Piłeś? – spytała podejrzliwie.
– Trochę. Byłem z Markiem.
– Zjesz coś? – otarła nos.
– Nie. Zaraz ranek. Idę spać – odparł, zamykając się w łazience.
I jak w to wszedł? Z Ewą nie planował nic poważnego. Była niezłą dziewczyną, ale zaszła w ciążę w złym momencie. Karolina to zupełnie inna klasa. Trzeba się Ewy pozbyć. Ale jak?
Stał pod prysznicem i myślał o Karolinie. Byłoby niesprawiedliwe, gdyby została z Markiem. Ale przeszkadzała Ewa. Była dobra, ale on chciał kogoś takiego jak Karolina. A adekwatnie nie tyle ją, co jej bogatego ojca.
Sam wychowywał się w biedzie, marząc o bogactwie. A najszybsza droga to małżeństwo z dziedziczką. Karolina była idealna. Trzeba tylko pozbyć się Ewy. Im szybciej, tym lepiej.
Położył się spać, odwracając się plecami do dziewczyny.
Dwa dni czekał na telefon Karoliny. Gdy już tracił nadzieję, zadzwoniła, podając adres pracowni. *”Ma własną pracownię?”* – zdziwił się.
Stawił się elegancki i pachnący. Karolina wprowadziła go do sali pełnej obrazów i kazała się rozebrać.
– Od razu? – zdziwił się.
– Studenci wynajmują tę pracownię na godziny. Mamy dwie. Więc się pośpiesz – rzuciła.
Rozebrał się. Karolina długo ustawiała go w świetle, ignorując jego nagość. W końcu zaczęła malować. Po dwudziestu minutach Krzysztof się zbuntował.
– Można przerwę? Nogi mi odrętwiały.
– Dobrze. Zrobię kawę – wyszła do kuchni.
Krzysztof zajrzał do szkicu. Nie znał się na sztuce, aleKiedy wreszcie usłyszał dzwonek do drzwi, okazało się, iż to nie Karolina, ale Marek z Ewą trzymającą za rękę ich córeczkę, która miała jego oczy – i wtedy Krzysztof zrozumiał, iż prawdziwe bogactwo nigdy nie leżało w pieniądzach, ale w ludziach, których odtrącił w pogoni za złudnym szczęściem.