Kamil zatrzymał samochód przy dystrybutorze na stacji benzynowej.
– Dziewięćdziesiąta piąta, pełny bak – rzucił kierowcy, po czym ruszył do budynku stacji.
W drzwiach niemal wpadł na mężczyznę. Tamten spojrzał na niego przelotnie i wbił wzrok w telefon. „Artur?!” – prawie zawołał Kamil, ale w porę się powstrzymał. Wszedł do środka i obserwował byłego przyjaciela przez szklane drzwi. Widział, jak ten wsiadł do BMW. Kamil rzucił się do kasy, wyciągając kartę. Jego dłonie drżały leciutko z podniecenia.
Gdy wrócił na zewnątrz, BMW wyjeżdżało już na główną drogę. Bez wahania Kamil wskoczył do swojej Toyoty, by ruszyć w pościg.
„No proszę, jakie spotkanie. Nieźle się ustawił ten zdrajca. Dobrze się ożenił? Zaraz się dowiem, jak to się stało…” – myślał, nie tracąc BMW z oczu.
Samochód skręcił w osiedle domków jednorodzinnych. Gdy zatrzymał się przed posesją, Kamil przejechał kawałek dalej, śledząc sytuację w lusterku. BMW wjechało za otwierające się bramy. Kamil delikatnie cofnął, zauważywszy kamerę nad wjazdem. Przechylił się na fotelu, by nie wpaść w jej pole widzenia.
Przez szczebelki płotu ujrzał, jak Artur zaparkował przed garażem. Na wysokie schody wybiegła młoda kobieta. Kamil poznał ją, choć dzieliła ich spora odległość.
– Nie do wiary… – szepnął.
Kobieta zeszła ze schodów i ruszyła w stronę Artura. Uścisk, pocałunek. Razem weszli do domu, znikając za drzwiami.
„Więc są małżeństwem. To ich dom. No proszę… Jak to możliwe? Zemsta? Ależ ta Kinga ma tupet! Cicha, niepozorna, a tu proszę. A Artur? Przyjaciel… A ja mogłem być na jego miejscu…”
***
W klubie było głośno i duszno. Rytmiczna muzyka wibrowała w powietrzu. Snopy kolorowych świateł przecinały półmrok sali, migocząc na rozgrzanych twarzach tańczących.
Kamil siedział przy barze, sącząc drinka i z pozorną obojętnością obserwował wirujące w rytm ciała. Zauważył wysoką dziewczynę w obcisłej, czerwonej sukience. „Nieźle sobie wybrał” – pomyślał i odwrócił wzrok.
Zanim zdążył się napić, usłyszał znajomy głos i spojrzał przez ramię.
– To mój przyjaciel Kamil. – Do baru podchodził Artur, trzymając pod rękę tę samą dziewczynę w czerwieni. – Kamil, poznaj Anetę, moją dziewczynę.
Kamil zmierzył ją wzrokiem od stóp do głów. Z bliska wyglądała jeszcze lepiej – podkreślone oczy, dołeczki w policzkach, lśniące blond włosy. Prawdziwa bogini.
– Podoba ci się? – zaśmiał się Artur.
– Co zamawiacie? – zapytał Kamil, nie odrywając od niej wzroku.
– Ja za kierownicą. Może pojedziemy do mnie? Tu za głośno, a bardzo chce mi się pić – zaproponowała Aneta.
– Jedziemy? – spojrzał na niego Artur.
Kamil nie odpowiedział. Duszkiem dopił drinka i zszedł z barowego stołka.
Na zewnątrz muzyka była cichsza.
– Podoba się? – Artur wskazał na czerwone Audi. – To prezent od taty Anety na urodziny – oznajmił dumny, jakby sam miał w tym udział.
Kamil przeniósł wzrok z samochodu na przyjaciela. Artur mrugnął porozumiewawczo, jakby mówił: „Dopiero zacząłem.”
„Jak on ją zdobył?” Kamil nie mógł uwierzyć. Artur nigdy nie błyszczał urodą. „I nic mi nie mówił, skryty typ.”
– Dlaczego bez Kingi? Zapraszałem was oboje – spytał nagle Artur, gdy jechali już nocnym miastem.
– Nie czuje się dobrze. Toksykoza. – Na wspomnienie Kingi humor Kamila natychmiast się pogorszył.
– No proszę! Czemu nic nie mówiłeś? Chciałeś ślub przeczekać? – zaśmiał się Artur.
Kamil milczał. Nie chciało mu się o niej rozmawiać.
Audi zatrzymało się przed wysokim blokiem. Wjechali windą na szesnaste piętro.
– To twoje mieszkanie? – Kamil rozglądał się po luksusowych wnętrzach. – Gdzie taką znalazłeś? – szepnął przyjacielowi do ucha.
– Na ulicy. – Artur się zaśmiał. – Prawie mnie przejechała.
Kamil dolewał mu wina, aż ten stracił kontrolę. Aneta odprowadziła go do sypialni. Gdy wróciła, Kamil stał przed obrazem.
– To moja robota – powiedziała, podchodząc od tyłu.
– Twoja? – Kamil odwrócił się ciekawie. – A mnie możesz namalować?
– Artysta maluje, nie rysuje. – Aneta odstąpiła krok, oceniająco patrząc na niego. – Masz ładną sylwetkę. Pozowałbyś nago?
– Już? – zmieszał się.
– Oczywiście nie tu. W pracowni, przy dobrym świetle. Zostaw numer, zadzwonię, kiedy będę miała czas. – Wskazała na notatnik na stoliku.
Gdy wrócił do domu, przywitała go zapłakana Kinga.
– Piłeś? – spojrzała podejrzliwie.
– Trochę. Byłem z Arturem.
– Zjesz coś? – Kinga pociągnęła nosem.
– Nie. Już prawie poranek. Idę spać. – Zamknął się w łazience.
Jak on w to wszedł? Nigdy nie planował z Kingą nic poważnego. Nie, to dobra dziewczyna, ale ta ciąża… A Aneta – zupełnie inna liga. Kingę trzeba się pozbyć. Tylko jak?
Stał pod prysznicem, myśląc o AnKamil wsiadł do samochodu, zapalił silnik i odjechał, zaciskając dłonie na kierownicy, już układając w głowie nowy, perfekcyjny plan, który tym razem miał go doprowadzić do prawdziwego bogactwa – bez sentymentów, bez błędów, bez litości.