DWUNASTA
Na wieży ratuszowej wybiła dwunasta i mój Cień skurczył się w sobie.
- Jak ja nie lubię południa - sapnął.
- Masz szczęście, iż nie żyjemy na równiku. O dwunastej godzinie w ogóle byś zniknął - przypomniałem sobie wiadomości z geografii i fizyki.
- Nie bądź taki mądry - prychnął Cień. - Też chodziłem z tobą do szkoły. Pamiętam, iż gdybyśmy żyli pod kołem podbiegunowym, byłbym długi na kilka metrów. Ale nie chodzimy po równiku i po kole podbiegunowym…
Potem siedzieliśmy nad rzeką Kłodnicą i długo rozmawialiśmy o losie, o przypadku, o trafie, czy jak go tam Pan Bóg nazywa. Wszystko jedno, co to było, najlepiej wiedziało, gdzie nas rzucić. Rzuciło nas TUTAJ i widocznie nie mogło gdzie indziej…