Tak się dziwnie złożyło, iż do tego muzeum miałam dwa podejścia. Za pierwszym weszłam i pomimo tego, iż od wejścia byłam oczarowana, musiałam się z niego w trybie ekspresowym zbierać. Dlaczego? O tym dalej. Muzeum Etnograficzne mieści się w tzw. parku muzealnym, w którym to znajdują się również muzea policji, techniki, sportu i morskie. Muzeum powstało na początku XX wieku. Wyodrębniło się z Muzeum Historii Naturalnej, w którym wcześniej istniał dział etnograficzny. Budynek, w którym w tej chwili się znajduje, powstał w latach 70 tych XX wieku. Muzeum w swoich zbiorach ma podobno ponad 200 tysięcy przedmiotów z praktycznie całego świata. Muzeum posiada również w zanadrzu ciekawą historię związaną z totemem, który stoi przed budynkiem. Totem jest kopią totemu, który stał tu wcześniej. Oryginalny totem z 1872 roku należał do ludu Haisla zamieszkującego tereny Kolumbii Brytyjskiej. Podobno Szwecja pozyskała go od Indian na początku XX wieku. Chyba nie do końca uczciwie, ponieważ w 1991 roku do Sztokholmu przybyli przedstawiciele ludu Haisla i zwrócili się z prośbą o zwrot totemu. Szwedzi długo zastanawiali się nad oddaniem totemu prawowitym właścicielom. Decyzję o zwrocie totemu podjęli 3 lata później, ale totem trafił do Haisla dopiero w roku 2006. No cóż, naszych rzeczy dotąd nam nie zwrócili…. W latach 1976 – 1978 zbudowano budynek Muzeum Etnograficznego w sztokholmskiej dzielnicy Gärdet. Zwiedzającym udostępniono zbiory w 1980 roku. Muzeum posiada kolekcje dotyczące Chin, Japonii, Oceanii, Korei, Azji Południowo-Wschodniej, Afryki, Ameryk Północnej i Południowej. Na piętrze muzeum znajdują się wystawy dotyczące zmian klimatycznych, czyli o topnieniu śniegów Arktyki, zmniejszania się lasów tropikalnych i szalejącej suszy w Australii. Pokazane jest przy okazji życie rdzennych mieszkańców tych obszarów. Na piętrze znajduje się również bardzo interesująca wystawa o Indianach z Ameryki Północnej. Na wystawie znajdują się fajki, kostiumy, broń, ubrania, ceramika, biżuteria. Zaraz obok wystawy o Indianach znajduje się wystawa o Japonii i ludach Azji Południowo-Wschodniej. Ta wystawa pokazuje przedmioty z Japonii od XVII wieku do końca XIX wieku. Na wystawie znajdują się również przedmioty rdzennej ludności Japonii, Ainu. Na dole są jeszcze trzy wystawy i jedną z nich jest wystawa o szwedzkich podróżnikach. Czyli o tym, w jaki sposób podróżowali, co i jak przywozili ze swoich wypraw i jak się potem obchodzili ze swoimi zdobyczami. Druga wystawa dotyczy Królestwa Benin. Benin to państwo, które leżało na drodze zachłannych Brytyjczyków, którzy chcieli opanować zachodnie wybrzeże Afryki. Nieposzanowanie zwyczajów Benińczyków (brytyjscy posłańcy nie uszanowali święta benińskiego, za co stracili głowy) stało się pretekstem do krwawej jatki i zniszczenia tego królestwa. Prawdopodobnie była to ukartowana akcja, a brytyjscy posłańcy posłużyli za tzw. mięso armatnie. Co się stało dalej, znamy z kart historii wielu państw afrykańskich, azjatyckich i amerykańskich. Brytyjczycy splądrowali pałac królewski i wywieźli wszystkie znalezione bogactwa, a Królestwo zlikwidowali. Ziemie KB przyłączyli do podległej sobie Nigerii. To, co wywieźli, znajduje się w tej chwili na całym świecie — w muzeach i prywatnych kolekcjach. kilka z tego wróciło do Beninu. Podobno część zbiorów Benińczycy ukryli przed Brytyjczykami. Jakim cudem szwedzkie muzeum posiadło przedmioty zrabowane przez Brytyjczyków? Dostało je od prywatnego kolekcjonera z Niemiec na początku XX wieku. Trzecia wystawa, czyli Magazyn jest niesamowita. Niby nic takiego, bo to tylko powkładane w gabloty przedmioty, ale……wszystko sprawia wrażenie wielkiego magazynu (tak się zresztą nazywa ta wystawa). Znajdziemy tu wszystko od butów, biżuterii, bel z materiałami po przedmioty kultu religijnego i penisa małża. Magasinet to 6000 obiektów. Ze względu na specyficzne eksponaty muzeum niekoniecznie nadaje się na odwiedziny z dziećmi. W muzeum znajduje się przytulna restauracja i sklepik. I na koniec historia moich, podwójnych odwiedzin. Muzeum obeszłam w całości dopiero za drugim razem, ponieważ…..za pierwszym była akcja ze strażakami. Otóż oglądałam właśnie wystawę dotyczącą szamanizmu, ciesząc się, iż jestem sama na sali i mogę w spokoju poczytać o wystawionych przedmiotach. Nagle coś zaczęło wyć. W pierwszej chwili pomyślałam, iż może podeszłam za blisko jakiegoś eksponatu, ale potem stwierdziłam, iż to chyba alarm przeciwpożarowy. Moje domysły potwierdził pan, który nagle wbiegł do sali i zaczął krzyczeć, iż mam się stamtąd zabierać. No to wyszłam i szybkim krokiem zeszłam na parter, gdzie kolejne drzwi były zamknięte. Tak jak wcześniej byłam spokojna, tak nagle się zdenerwowałam. Nie mogłam otworzyć cholernych drzwi! Już byłam bliska szarpania, walenia i wrzeszczenia. Nagle sobie uświadomiłam, iż w Szwecji zamek otwiera się odwrotnie niż w Polsce. Ufff. A na zewnątrz istny spokój. choćby nikt się nie zainteresował, iż dopiero wychodzę. Nie wiem, co to było, bo dymu nie było widać, ale straż pożarna na sygnale przyjechała. Stwierdziłam, iż to wygląda na większą akcję i nie ma sensu czekać. I tak się skończyła moja pierwsza wizyta. http://www.varldskulturmuseerna.se/