Musiała dopłacić 575 zł za bagaż, choć jej walizka nie przekraczała norm. Powód? "Absurdalny"

gazeta.pl 4 godzin temu
Zdjęcie: Fot. Jakub Orzechowski / Agencja Wyborcza.pl


Co jeżeli bagaż podręczny okaże się za duży? Taka przyjemność może kosztować cię więcej, niż cały bilet. Przekonała się o tym pewna Brytyjka. Tylko w jej przypadku walizka wcale nie przekraczała norm, a jedynie... miała do tego "potencjał".
Catherine Warrilow wybierała się w podróż z Ryanairem. W tym celu zakupiła bilet z priorytetowym wejściem na pokład samolotu. Dzięki temu, poza torbą podręczną (mieszczącą się pod fotelem), przysługiwał jej dodatkowy, 10-kilogramowy bagaż, który również zabierała ze sobą do maszyny. Jakież było jej zdziwienie, gdy przy bramce usłyszała, iż musi dopłacić 75 funtów (prawie 400 zł) za walizkę, mimo iż po małych modyfikacjach zmieściła się do sizera, a jej wymiary nie przekraczały wymagań linii. Wszystko z powodu "niesamowicie absurdalnego" powodu. O tym, co ją spotkało, opowiedziała w sieci. Sprawę podchwyciły media, m.in. "Daily Star".

REKLAMA







Zobacz wideo Sylwia Bomba zdradza patent na długi lot. "Lećcie samolotem, który..."



Co jeżeli bagaż podręczny okaże się za duży? Licz się z gigantyczną dopłatą
Przed wejściem do samolotu okazało się, iż bagaż Catherine przekracza dopuszczalne normy o 2 cm. Ponieważ kobieta posiadała model z możliwością rozszerzenia, pozbyła się kilku rzeczy, a całość spięła paskiem, dzięki czemu wymiary zmniejszyły się o tyle, iż bez przeszkód wszedł do sizera. To jednak nie przekonało obsługi samolotu. Wszystko dlatego, iż ich zdaniem walizka "miała potencjał" do tego, by być większą, a co za tym idzie, przekroczyć ustalone normy. Pozostawili więc pasażerce dwie możliwości: albo dopłaca 75 funtów, albo musi zostawić bagaż.







Jej bagaż mógł być za duży. Zapłaciła 574 zł więcej
W obawie o swoją walizkę Catherine ostatecznie zapłaciła 110 funtów, z czego dodatkowe 35 za odprawienie jej podczas lotu powrotnego. Całość wyniosła niemal 575 złotych więcej. Sytuację określiła jako "niesamowicie absurdalną". Tym bardziej iż widziała, iż inni pasażerowie z takim samym bagażem byli wpuszczani na pokład bez żadnych ograniczeń. Pod nagraniem, w którym relacjonowała całą sytuację, zaroiło się od komentarzy wzburzonych internatów.

To jakby policja zatrzymała cię za przekroczenie prędkości, chociaż tego nie zrobiłaś, ale twój samochód ma potencjał, by jechać szybciej

- stwierdził jeden z nich.
Zobacz też: Polska podróżniczka oburzona. Pasażerowie na wózkach inwalidzkich weszli do samolotu i się zaczęło



Ryanair oddał jej pieniądze. Zrobił to "w geście dobrej woli"
Catherine stwierdziła, iż nie zostawi tak tej sytuacji i z pomocą Helen Dewdney, specjalistki od praw konsumenta, wystosowała do Ryanaira pismo z opisem całej sytuacji. Co zaskakujące, w przeciągu 24 godzin otrzymała całkowity zwrot poniesionych kosztów. Przewoźnik odpisał, iż choć pracownicy postępowali zgodnie z procedurami, w geście dobrej woli oddadzą jej pieniądze. jeżeli masz ochotę, to zagłosuj w naszej sondzie, którą znajdziesz poniżej.
Idź do oryginalnego materiału