Coraz częściej czytam, iż opieka nad wnukami jest passé. Prawdziwa przebojowa babcia tego nie robi, ona nie zniża się do takiej aktywności, nie ociera się o taki poziom…To nie dla niej! Przeciwnie, odrzuca to, czego „krwiożercze” dzieci od niej „wymagają” i postanawia się realizować! Mówi, iż teraz ja! Mam do tego święte prawo! choćby nie próbujcie mnie zatrzymywać!
Babcia wybiera podróże, randki, masaże, pływanie w basenie, trekking w górach, piękne sukienki i modne krótkie spodenki. Nowomowa, która ją prowadzi mówi jej, iż jest tego warta. Syczy jej do ucha, iż jej dzieci są roszczeniowe a wnuki zepsute. Nowa idea zakłada również, iż nie można robić tego i tego: nie da się mieć i czasu dla wnuków i czasu dla siebie. Trzeba wybierać i zrobić to dobrze! Wiadomo jak! Wybrać siebie!
Skutki tego typu przekazów mają niestety opłakany skutek. Może nie od razu, ale prędzej czy później odwieczna zasada równowagi i wzajemności okazuje się prawdziwa: co zasiejesz, to zbierzesz….
Babcia realizuje się przez cały rok, dziadek z pogardą odnosi się do propozycji wyjścia na ryby z wnukiem, ciągle gdzieś jeżdżą, balują ze znajomymi, świetnie się bawią, podbiegają do autobusu, „zapominając”, iż przecież poruszają się o lasce, nie śpią po nocach, popijając jeden za drugim zabezpieczeni u dobrego ubezpieczyciela od szkód wyrządzonych po alkoholu. Żyją, śmieją się, kupują, co chcą, spędzają czas, jakby mieli dwadzieścia lat, zwiedzają, strzelają fotki…
Czas mija.
Maluchy dorastają, nie znając dziadków. Rodzice, czyli dzieci dziadków, zajmują się swoim życiem. Dziadkowie z kolei się jeszcze bardziej starzeją. W kolejne święta zauważają, iż nudno wyjeżdżać, iż zjadłoby się z rodziną tradycyjne dania…Odpoczęłoby trochę w domu.
Jednak robi się przeraźliwie pusto i cicho. Znajomi rezygnują z kolejnych eskapad, niektórzy odchodzą już na zawsze, inni wracają do rodzin…Dziadkowie są gotowi założyć kapcie i usiąść w fotelu. Okazuje się jednak, iż nie ma z kim.
Dzieci i wnuki po latach dorośli, zajęli się sobą, nauczyli radzić sobie sami, poza tym mają inne plany. Dziadkowie na wieść o tym obrażają się i krzyczą coś o niewdzięczności, o tym, iż nikt o nich nie dba, iż oni czują się coraz gorzej, iż zasługują, iż tak nie można…. Po latach dogania ich pustka, którą przez lata próbowali wymazać z życia. Ta, którą przez dekadę zagłuszali z modnym hasłem na ustach, iż jako dziadkowie nic nie muszą.
Chichot historii dopadł i ich, puścił oko, szepcząc im z sarkazmem, przeciągając każdą głoskę, iż ich dzieci też nie muszą, a wnuki tym bardziej nie muszą nic, ewentualnie mogą, ale w sumie nie chcą…

Dziadkowie sami korzystali
Modne artykuły nie wspominają o tym, iż współcześni dziadkowie jako rodzice małych dzieci mieli wsparcie dziadków. Sami korzystali z pomocy. To było oczywiste, iż mogą wyjść na sylwestra, bo babcia zajmie się dziećmi. Tej możliwości własnym dzieciom nie dali, bo przecież czuli się wiecznie młodzi i nie będą niańczyć wnuków.
Sami korzystali z obiadków u mamy i taty, gdy byli zmęczeni po pracy. Nie ma jednak mowy, by w tej formie wsparli własne dzieci, przecież oni jako seniorzy nie mają czasu, chcą się realizować. Gdy byli młodzi, wysyłali dzieci do rodziców na wakacje, korzystali ze wsparcia w trakcie choroby dzieci. Sami nie robią tego samego, bo nie mają na to ochoty. Krzyczą, iż oni dzieci wychowali. Nikt im nie pomagał! Czy rzeczywiście? A może jak wielu podobnych do nich zapomnieli, z jak wielkiego wsparcia korzystali? Im ktoś więcej dostaje, tym zwykle szybciej o tym zapomina.
Nie dość, iż współcześni dziadkowie mieli wsparcie, to było ono oczywiste, nie trzeba było się o nie prosić. Dzisiaj choćby poproszeni niektórzy dziadkowie odmawiają. I z wyższością mówią, iż sami wychowali swoje dzieci bez 800 plus i innych…I teraz mogą zająć się sobą. Nic nikomu nie są winni…
Dziadkowie chcą mieć czas dla siebie
Dziadkowie chcą mieć czas dla siebie i w sumie żaden z normalnych młodych rodziców dziadkom tego nie zabrania. Przecież nie chodzi o to, żeby dziadkowie pełnili całodobową opiekę, czy zastępowali rodziców: są przedszkola, żłobki, półkolonie, szkoły, obozy…Większość rodziców nie chce opieki przez całe wakacje…Oczekują wsparcia przez tydzień, może dwa….I co słyszą? Niekiedy, iż nie ma mowy, bo babcia jest zmęczona, a dziadek ma masę planów.
Niestety najczęściej brak chęci wsparcia nie wynika z braku czasu, przepracowania, ani choćby z kłopotów ze zdrowiem, ale ze zwykłego lenistwa. Dziadkowie mają czas na media społecznościowe, seriale, nie chce się im jednak zaopiekować dziećmi przez tydzień raz w roku.
Rodzice mają żal. Czy niesłusznie? Czy zaskoczeniem jest, iż po wielokrotnym odmawianiu z różnych powodów, zaczynają radzić sobie sami? Że funkcje babci czy dziadka przejmuje zawodowa opiekunka, koleżanka, ciocia z klatki obok? Chyba nie…Życie nie lubi próżni.
I wszystko byłoby w porządku…. Problem w tym, iż babcia i dziadek po czasie się budzą z pretensją, iż oni nie widują wnuków, czy iż wnuki w ogóle ich nie znają. Tylko czyja to wina? Najczęściej niestety ich samych!
Nie mam siły
To zdumiewające, jak gwałtownie potrafią biec na tramwaj starsze osoby na co dzień poruszające się o kuli. Jak mocno narzekają na zdrowie w trakcie spotkań rodzinnych, a jak długo potrafią się bawić ze swoimi rówieśnikami w sanatorium. To dość zaskakujące, iż w trakcie podróży deklarują, iż chodzą kilometrami po plaży, ale nie mają siły na spacer dookoła bloku z własnymi dziećmi czy wnukami.
Prawdą jest, iż każdy ma czas na to, co chce. I każdy ma siły na to, na co ma ochotę.
Opieka nad wnukami to przywilej
Nowoczesne przekazy mówią, iż babcia i dziadek nic nie muszą. To prawda. Opieka nad dziećmi nie jest ich obowiązkiem. Jest przywilejem, na który stać niewielu.
Tylko nieliczni zdają sobie sprawę, iż każda decyzja niesie konsekwencje. jeżeli myślimy tylko o sobie, nie dziwmy się, iż inni przestają myśleć o nas.