Możesz myśleć o mnie, co tylko chcesz, ale niczego nie udowodnisz” — groźnie oświadczyła teściowa, stawiając synową przed trudnym wyborem

newsempire24.com 2 tygodni temu

Możesz myśleć o mnie, co chcesz, ale niczego nie udowodnisz syknęła teściowa, patrząc z wyzwaniem na synową.

No dobrze, Marzena, posłuchaj uważnie. Możesz mieć o mnie swoje zdanie, ale dowodów i tak nie masz. Świadków brak, a Krzysztof mi wierzy. Więc jeżeli chcesz pozostać w naszej rodzinie, pogódź się z tym: będziesz sprzątać, gotować i trzymać język za zębami. Jasne?

Marzena wyszła za mąż za Krzysztofa kilka lat temu. Niedługo potem urodził im się syn Bartek, który teraz miał już sześć lat. Oboje pracowali, starając się zapewnić rodzinie godne życie, by nie wpaść w biedę.

Żyli skromnie, ale zgodnie: Marzena zajmowała się domem, dzieckiem i pracą jako księgowa w małej firmie, a Krzysztof był inżynierem. Wszystko wydawało się układać dobrze.

Ale pewnego dnia u matki Krzysztofa Haliny zdiagnozowano chorobę wieńcową, wymagającą stałej opieki i leków. Kobieta musiała zrezygnować z pracy i odtąd była całkowicie zależna od pomocy syna.

Marzena starała się wspierać Halinę, jak tylko mogła: po pracy przywoziła zakupy, gotowała zupy. Czasem zabierała Bartka, bo nie miała go z kim zostawić. W inne dni do matki zaglądał sam Krzysztof.

Na początku wydawało się to naturalne. Z czasem jednak napięcie rosło. Pieniądze znikały szybciej niż zwykle: leki, wizyty u lekarzy, specjalna dieta. Krzysztof bez słowa oddawał część pensji matce, a Marzena to akceptowała. Ale niedługo zaczęła dostrzegać, iż na ich własne potrzeby brakuje środków. A Krzysztof jakby tego nie widział.

To Bartkowi potrzebne były nowe buty, to zajęcia podrożały, to zepsuła się pralka. Wszystko szło nie tak. Marzena od lat nosiła to samo zimowe palto już mocno wytarte. Ale zamiast nowego słyszała od męża:

Poczekaj. Teraz najważniejsza jest mama.

I milczała, rozumiejąc, iż zdrowie jest ważniejsze. Ale w środku narastała gorycz. Nie wiedziała, jak długo to potrwa.

Pewnego dnia, gdy Marzena skończyła pracę wcześniej przed świętami, usłyszała coś, co ją oszołomiło.

Dostała tego dnia premię. Niewielką, ale nieoczekiwaną sumę, o której już myślała, jak wieczorem z Krzysztofem otworzą butelkę wina, pokroją wędlinę, ser i po prostu porozmawiają, jak dawniej.

Kupując produkty dla Haliny, weszła do jej mieszkania kluczem, który miała na wszelki wypadek. Z kuchni dobiegał czyjś głos. Myślała, iż to telewizor, ale gdy się zbliżyła, zamarła.

Halina stała przy uchylonym oknie, z papierosem w dłoni, wypuszczając dym na zewnątrz. W drugiej ręce trzymała telefon.

Oczywiście, iż będę udawać mówiła ochryple. Syn pomaga, synowa skacze jak piesek. Nie zrezygnuję z tego za żadne skarby. Dzięki, Ewa, iż załatwiłaś mi tę zwolnienie.

Marzenie pociemniało w oczach. Te słowa uderzyły jak pięścią. Cofnęła się, uderzając plecami o framugę, a torba z zakupami wysunęła się jej z rąk. Pomidory i jabłka potoczyły się po podłodze.

Marzena! Zaczekaj! Wytłumaczę! krzyknęła Halina, rzucając się za nią.

Ale Marzena już wybiegła, pędząc po schodach. Nie zauważyła nawet, kiedy znalazła się na przystanku.

Jakiekolwiek plany na wieczór legły w gruzach. Szła do domu, nie widząc drogi, z ciężarem w piersi. W głowie kołatała tylko jedna myśl: Rok cały rok nas oszukiwała. Czy w ogóle była chora?

Później, gdy Bartek zasnął, Marzena skinęła na Krzysztofa, by przyszedł do kuchni.

Krzysztofie, musimy porozmawiać. Chodzi o twoją matkę.

Co się stało?

Czy wiesz, iż Halina czuje się dobrze? A może nigdy nie była chora? wybuchnęła, nie mogąc już dłużej milczeć.

Co ty mówisz?

Nie zmyślam. Twoja matka dziś stała w oknie i paliła. Rozmawiała z Ewą, która załatwiła jej fałszywą zwolnienie.

Krzysztof zbladł.

Ewa? To jej koleżanka. Pracuje w przychodni

Właśnie o to chodzi.

Przeciągnął dłonią po twarzy.

Nie mogę ci nie wierzyć Ale mama naprawdę by to zrobiła?

Wygląda na to, iż tak. odparła spokojnie. A pieniędzy nam starczało, bo Jacek przesyłał mi co tydzień. Myślałeś, iż Bartek ma nową kurtkę za darmo?

Krzysztof milczał, oddech mu się

Idź do oryginalnego materiału