– Chcę, żebyś była naturalna – powiedział Aleksander, patrząc na mnie zakochanymi oczami. Wtedy był jeszcze moim narzeczonym, mieliśmy już ustaloną datę ślubu.
– Przecież ja sama panicznie boję się wszelkich operacji plastycznych, zastrzyków i innych rzeczy – zaśmiałam się, zgadzając się z przyszłym mężem.
– Nie, nie o to mi chodzi – odpowiedział Aleksander. – O żadnej plastyce choćby nie wspominam. Po prostu nie musisz malować swoich pięknych ust szminką. I tusz do rzęs też ci nie jest potrzebny, uwierz mi.
Z jednej strony było mi miło, iż mój przyszły mąż uważa mnie za piękną choćby bez makijażu. A jednak zrobiło mi się smutno. Lubiłam się malować i wyglądać wyraziście, efektownie, chociaż nigdy nie przesadzałam z makijażem.
Jednak bardzo kochałam Aleksandra i chciałam we wszystkim mu dogadzać. On zresztą też starał się uwzględniać moje prośby. Na przykład przestał nosić długie włosy i zgodził się na stylowe krótkie cięcie. Więc i ja przestałam się malować.
Następnym razem Aleksander wyraził swoje niezadowolenie już jako mój mąż. Nie podobało mu się, iż noszę zbyt wyzywające sukienki. Chociaż były to całkowicie zwyczajne sukienki o średniej długości, bez dekoltu. Po prostu mam dobrą figurę, więc choćby najprostszy strój wygląda na mnie efektownie.
Westchnęłam i przeszłam na oversize, który mój mąż gorąco mi polecał. Wydawało się, iż już nie będzie miał się do czego przyczepić w moim wyglądzie. Ale wtedy Aleksander zaczął mówić o moich włosach. Moje naturalne, kasztanowe włosy były moją dumą.
– Może jednak powinnaś ściąć włosy na krótko? – zaproponował któregoś dnia mąż, przyglądając mi się uważnie, kiedy odrabiałam lekcje z dzieckiem.
– To już przesada. Mówiłeś, iż jesteś za naturalnym pięknem. Nie robię sobie żadnej „chemii”, nie farbuję włosów – odpowiedziałam, po raz pierwszy w życiu sprzeciwiając się woli męża.
– Kuszenie innych mężczyzn długimi włosami jest nienaturalne dla zamężnej kobiety – powiedział surowo Aleksander i odwrócił się do okna. W ten sposób zwykle dawał mi do zrozumienia, iż jest rozczarowany moim złym zachowaniem.
Jeszcze przez jakiś czas chodziłam z długimi włosami – za bardzo było mi ich szkoda. Były przecież całkowicie naturalne, zdrowe i piękne. A jednak wiecznie ponura mina Aleksandra zrobiła swoje. Poszłam do fryzjera i obcięłam włosy.
Tylko iż euforia mojego męża trwała dokładnie dwa dni. Kupiłam sobie świetną suszarkę i nauczyłam się robić piękne stylizacje.
– Po co ci to wszystko? – znowu się skrzywił, wskazując palcem na moją głowę.
– Po to, mój drogi, żeby wyglądać przyzwoicie – odpowiedziałam, w końcu postanawiając okazać trochę stanowczości.
Chodzę do pracy, gdzie już dają mi do zrozumienia, iż wyglądam na chorą. Jak by nie patrzeć, trzydziestoletnia kobieta nie zawsze może wyglądać świeżo bez makijażu. Moja twarz była, delikatnie mówiąc, nijaka. A tę nijakość dodatkowo potęgowały moje bezkształtne bluzy oversize.
Och, te pretensje, które wcześniej miał do mnie mąż, były niczym w porównaniu do tych nowych. Pod ostrzał krytyki trafiła choćby szara bluza oversize, która miała czelność być ozdobiona „zbyt frywolnym” białym rombem. A moje buty na niskim, kwadratowym obcasie zostały uznane za wyzywające.
Wyglądałam nijako, nieciekawie i bezbarwnie. Dokładnie tak, jak chciał mój mąż. A jednak moja odmowa owinięcia się w prześcieradło i czołgania się na cmentarz została odebrana jako chęć uwodzenia muskularnych przystojniaków.
Więc pewnego dnia z dumą oznajmił mi, iż odchodzi. Do prawdziwej, jak to określił, kobiety.
Płakałam chyba przez tydzień, a potem poszłam i zrobiłam sobie stylowy manicure. W tamtej chwili poczułam się tak lekko i radośnie, iż zrozumiałam – żyję!
Życie zaczęło się układać, włosy zaczęły odrastać, a na mojej twarzy coraz częściej pojawiał się uśmiech. Tak przynajmniej mówili mi koledzy i przyjaciele. Ale najciekawsze było to, iż pewnego razu zobaczyłam kochankę Aleksandra.
Spodziewałam się zobaczyć bezbarwną dziewczynę w bezkształtnym ubraniu. A tymczasem! U boku mojego byłego męża kroczyła farbowana blondynka na wysokich szpilkach. Jej makijaż był wyrazisty i rzucał się w oczy, a jej sztuczne rzęsy można było dostrzec choćby z kosmosu.