Może babcia powinna odejść i zgubić się? Wszyscy będą szczęśliwsi, rzuciła Maja z przekonaniem.

newsempire24.com 4 dni temu

— Mamo, a może niech babcia wyjdzie i się zgubi? Wszystkim będzie lepiej — wyzywająco powiedziała Weronika.

— Wera, zamknij drzwi — zmęczonym głosem odpowiedziała matka, wstając od stołu.

— Mamo, ile można? Teraz będziesz mi już do końca życia przypominać? — obraziła się piętnastoletnia Weronika.

— Nie do końca życia, tylko dopóki babcia z nami mieszka. jeżeli wyjdzie na ulicę, zgubi się i…

— I umrze pod płotem, a my zostaniemy z wyrzutami sumienia… Mamo, a może faktycznie niech wyjdzie? — rzuciła wyzwanie.

— Co masz na myśli? — nie zrozumiała matka.

— Niech wyjdzie i się zgubi. Sama mówiłaś, iż masz jej dosyć.

— Jak możesz? To moja teściowa, nie krewna, ale dla ciebie to przecież babcia.

— Babcia? — Weronika zmrużyła oczy, jak zawsze, gdy się wściekała. — A gdzie była, gdy jej syn porzucił nas? Kiedy odmawiała opieki nade mną? Nad własną wnuczką? Nie żałowała cię, gdy harowałaś za grosze… Ciebie obwiniała, iż odszedł…

— Natychmiast przestań! — wrzasnęła matka. — Źle zrobiłam, iż ci o tym mówiłam. — Westchnęła. — Źle cię wychowałam, skoro nie masz litości dla bliskich. Boję się. Kiedy się zestarzeję, też tak będziesz do mnie mówić? Co się z tobą stało? Zawsze byłaś dobra. Nie mogłaś przejść obok bezdomnego kotka czy szczeniaka, od razu niosłaś go do domu. A babcia to nie piesek… — Matka pokręciła głową. — I tak już jest ukarana. Twój ojciec odrzucił nie tylko nas, ale i ją.

— Mamo, idź do pracy, spóźnisz się. Obiecuję, iż zamknę drzwi — spojrzała ze skruchą Weronika.

— Dobrze, bo jeszcze sobie naopowiadamy za dużo… — ale matka nie ruszyła się z miejsca.

— Mamo, wybacz, ale boli patrzeć na ciebie. Same kości. Masz dopiero czterdzieści lat, a chodzisz zgarbiona jak staruszka, ledwo nogi wleczesz. Zawsze zmęczona. Dlaczego tak na mnie patrzysz? Kto ci prawdę powie, jeżeli nie własna córka? — Weronika nie zauważyła, iż znów podniosła głos.

— Dziękuję. Pilnuj, żeby nie włączała gazu i nie zostawiała wody w wannie.

— No właśnie. Siedzimy z nią jak przywiązane. Życie nam ucieka. Mamo, oddajmy ją do domu opieki. Będzie pod nadzorem. Ona i tak nic nie rozumie…

— Znowu zaczynasz? — przerwała jej matka.

— Wszystkim będzie lepiej, przede wszystkim jej — kontynuowała Weronika, ignorując rosnącą irytację.

— Nie chcę tego słuchać. Nigdzie jej nie oddam. Ile jej zostało? Niech umrze w domu…

— Przeżyje nas obie. Idź do pracy. Nikąd nie wyjdę, zamknę drzwi, obiecuję — powtórzyła z przekąsem.

— Wybacz. Przeładowałam cię… Wszyscy się bawią, a ty pilnujesz babci.

Rozmawiały, nie zauważając otwartych drzwi do pokoju babci. Ta pewnie wszystko słyszała, ale czy zrozumiała? I tak za chwilę zapomni.

Gdy matka wyszła, Weronika zajrzała do swojego dawnego pokoju, zajętego teraz przez babcię.

— Babciu, czegoś chcesz? — zapytała.

Wzrok staruszki był pusty.

— Chodź, dam ci cukierka — pomogła jej wstać i zaprowadziła do kuchni.

— A ty kto? — Babcia wpatrywała się w nią bez wyrazu.

— Pij herbatę. — Weronika westchnęła, kładąc przed nią cukierek.

Babcia uwielbiała słodycze. Z matką chowały przed nią cukierki, wydzielając po jednym do herbaty. Weronika obserwowała, jak babcia rozgniatała kolorowy papier. Przez przerzedzone siwe włosy prześwitywała blada skóra głowy. Odwróciła wzrok.

Dawniej babcia farbowała włosy, układała je w falę, malowała usta jaskrawą szminką. Weronika pamiętała słodkawy zapach jej perfum. Mężczyźni się za nią oglądali, dopóki nie straciła rozumu.

Nie potrafiła określić, co czuje do niej: litość, żal, niechęć? Dźwięk dzwonka oderwał ją od myśli.

— Pewnie mama coś zapomniała. — Podeszła do drzwi.

Ale stał tam jej kolega z klasy, Kacper. Matka nie pochwalała ich przyjaźni, więc przychodził, gdy jej nie było.

— Cześć. Co tak wcześnie? Mama dopiero co wyszła — szepnęła.

— Wiem. Nie zauważyła mnie.

— Danusiu! — dobiegł z kuchni głos babci.

— Kto to Danusia? — spytał Kacper.

— Tak nazywa mamę i uważa ją za córkę. Odprowadzę ją do pokoju. Idź do łazienki i siedź cicho. Dziś ma moment przytomności. — Popchnęła go w stronę łazienki.

— Nikogo nie ma. — Weronika weszła do kuchni. Na stole leżał pusty kubek i papierek.

— Chcę herbaty — powiedziała babcia.

— Ale… — Zrozumiała bezsens tłumaczeń.

Babcia gwałtownie zapominała, zwłaszcza to, co stało się przed chwilą. Za to pamiętała dawne czasy. Często myliła fakty, nie poznawała ich. Ale czasem, rzadko, przychodziły chwile jasności.

Weronika nie wiedziała, czy babcia udaje dla cukierka, czy naprawdę zapomniała o herbacie. Któż to zgadnie? Westchnęła, nalała nową herbatę i położyła kolejnego cukierka.

Gdy kubek był pusty, odprowadziła babcię do pokoju i posadziła na łóżku.

— Teraz śpij — powiedziała, zamykając drzwi.

Kacper wyjrzał z łazienki.

— Mogę wyjść?

— Tak. Chodź na kuchnię. — Spojrzała na drzwi, czy zamknięte, i poszła za nim.

Siedzieli przy stole, słuchając muzyki w telefonie — po jednym słuchawku w uchu. Weronika przymknęła oczy, kołysząc się w rytm. Nie zauważyła, gdy babcia wymknęła się do przedpokoju…

Gdy wyszła pożegnać Kacpra, drzwi były otwarte. Wpadła do pokoju babci — pusty.

— Drzwi… Nie zamknęłam. Wyszła. Mama pomyśli, iż specjalnie — zaczęła jęczeć, ledwo powstrzymując łzy.

— Dlaczego tak pomyśli? — spytał Kacper.

— Nie rozumiesz. Właśnie dziś mówiłam, iż lepiej, by wyszła i się zgubiła. Mama uzna, iż zrobiłam to na zWeronika wzięła głęboki oddech, otarła łzy i pomyślała, iż może właśnie dziś nauczyła się, iż czasem najtrudniejsze lekcje przychodzą wtedy, gdy tracimy to, co uważaliśmy za ciężar.

Idź do oryginalnego materiału