Monte Sagro to szczyt w Apeninach w Alpach Apuańskich (Alpi Apuane – nie należą do tych znanych Alp). Wzniesienie mierzy 1752 m n.p.m. i jest bardzo spektakularne. Na jego zboczach znajdują się kamieniołomy. Wygląda to ciekawie, zwłaszcza iż te kamieniołomy są na wyciągnięcie ręki. Góra znajduje się w Toskanii, dlatego podczas podróży po tej części Włoch, warto tam zajrzeć. Trasa nie jest długa, jednak trzeba się trochę namęczyć, ponieważ podejście jest bardzo strome. Aby wejść na górę, to możesz skorzystać z dwóch ciekawych szlaków.
- Wariant pierwszy prowadzi z parkingu stromym zboczem ostro pod górę,
- Wariant drugi jest trochę dłuższy i łagodniejszy.
My wchodziliśmy drugim wariantem, a schodziliśmy pierwszym. Inni turyści wybierali na wejście wariant pierwszy. Też tak mieliśmy iść, ale zdecydowaliśmy się podchodzić łagodniej.
Jak dojechać na parking i miejsce startu?
My jechaliśmy z La Spezia i dojazd zajął nam około 60 minut. Droga jest kręta i trzeba poświęcić trochę czasu w dojazd. Parking znajduje się w pobliżu kamieniołomu. Jest on obszerny i zmieści się na nim sporo samochodów. Parking jest bezpłatny. To idealne miejsce startu na Monte Sagro.
- Współrzędne parkingu na początku szlaku: 44.1149, 10.1407.
Mapa trasy na szczyt – podstawowe informacje o szlaku
Poniżej możesz zobaczyć podstawowe informacje o trasie, którą tutaj opisujemy.
- Długość szlaku pętli: 4,9 km,
- Czas przejścia z przerwami: 5 godzin i 20 minut,
- Suma podejść na szlaku: 550 metrów.
Opis szlaku na Monte Sagro w Apeniniach
Ruszyliśmy z parkingu i kierowaliśmy się prosto pod górę za znakami koloru czerwonego. Przez pierwsze 500 metrów trasy maszerowaliśmy delikatnie pod górę. Od samego początku widzieliśmy nasz cel, do którego chcieliśmy dotrzeć. Na górze dostrzegalny był duży krzyż. Po kilku minutach dotarliśmy do rozwidlenia szlaków. To było miejsce, w którym poszliśmy dalej prosto. W lewo prowadzi krótszy i ostrzejszy wariant szlaku.
Monte la Faggiola 1455 m n.p.m.
Rozpoczęliśmy podejście pod górę. Przez 700 metrów szliśmy wąską ścieżynką zboczem góry. W niektórych miejscach musieliśmy uważać, żeby gdzieś się nie zachwiać. Wyszliśmy dalej pod szczytem Monte la Faggiola mierzącym 1455 m n.p.m. Tam zrobiliśmy chwilę przerwy, ponieważ otworzyły nam się nowe krajobrazy w kierunku południowym. Z prawej strony widzieliśmy Morze Liguryjskie oraz ośnieżone szczyty na wyspie Korsyka.
Cima di Bozzarello 1466 m n.p.m.
Kolejne 500 metrów szliśmy po prostym. Minęliśmy jaskinię, do której nie wchodziliśmy oraz trawersowaliśmy Cima di Bozzarello 1466 m n.p.m. Na mapie widzieliśmy, iż w terenie jest sporo jaskiń. Kolejny 1 kilometr to ostrzejsze podejście pod górę. Szliśmy zboczem i gwałtownie zdobywaliśmy wysokość. Z prawej strony były dwa szczyty: Poggio della Signora 1568 m n.p.m. oraz Monte Spallone 1639 m n.p.m.
Miejscami musieliśmy wejść po skałach, ale choćby Maja sobie spokojnie poradziła. Ta trasa przez cały czas była bardzo widokowa, tylko co chwilę zmieniały nam się strony. Po 1 kilometrze złączyliśmy się ze szlakiem, który przyszedł z dołu. Do szczytu mieliśmy jeszcze jakieś 200 metrów, ale najostrzej pod górę. Szliśmy już bardzo powoli, zwłaszcza iż Maja od samego początku wędrowała na własnych nogach. Zrobiła 550 metrów w pionie, a szliśmy ponad 3 godziny. Na Monte Sagro czekała nas dłuższa przerwa z kapitalnymi widokami, przypominającymi Dolomity.
Szczyt Monte Sagro w Apeninach
Szczyt Monte Sagro mierzy 1752 m n.p.m. Znajduje się na nim krzyż, wiszą flagi oraz jest opisana panorama widokowa. Poniżej szczytu możesz znaleźć muszlę z oznakowaniem szlaku świętego Jakuba. Gdy siedzieliśmy sobie na szczycie, to przyszedł inny turysta. Od słowa do słowa okazało się, iż jest z Bangladeszu i od 5 lat mieszka w La Spezia. Pracuje na statku. Gdy dowiedział się, iż jesteśmy z Polski, to od razu powiedział „Lewangolski”. Na plecach miał plecak FC Barcelony. Oprócz tego Polskę kojarzył jeszcze z Rosją. Opowiedział nam o szczytach, na które warto wejść, będąc w okolicy. Chwilę porozmawialiśmy i poszliśmy z powrotem w dół.
Wracamy stromym szlakiem w dół
Teraz już wracaliśmy w dół stromym szlakiem. Schodziliśmy bardzo powoli, zwłaszcza iż Maja była już w nosidełku. Tyle, co weszła do środka i zaraz spała. Słońce zaczęło już coraz mocniej grzać i do stoku bardzo świeciło. Czasem kamienie były luźne i można było się przewrócić. W międzyczasie minęliśmy się jeszcze z trzema osobami. Pod koniec na samym dole musieliśmy jeszcze podejść chwilę pod górę, a dalej już schodziliśmy w kierunku samochodu.