Moje koleżanki ubierają się bardzo modnie, jeżdżą drogimi samochodami. Często śmieją się ze mnie, iż jestem zbyt zwyczajna, iż wyglądam biednie. Mówią, iż niepotrzebnie wyszłam za mąż za „biedaka”. Ale nie mają pojęcia, ile naprawdę zarabiam i kim tak naprawdę jest mój mąż. Nie dzielimy się z nikim naszym majątkiem — i robimy to z premedytacją

przytulnosc.pl 1 dzień temu

Nigdy nie dorastałam w biednej rodzinie — moi rodzice są dobrze sytuowani, ale mimo tego zawsze mnie uczyli, żeby być skromną i nigdy nie obnosić się z pieniędzmi. Krótko mówiąc, nauczyli mnie, żeby nie epatować bogactwem. Na początku nie rozumiałam tego podejścia, ale z czasem pojęłam sens. Dzięki temu od razu widzę, kto chce być ze mną naprawdę, a kto szuka tylko pieniędzy. I tak żyję do dziś. Mój mąż też dobrze zarabia, ale nigdy nie zachowujemy się tak, jakbyśmy byli milionerami.

Tymczasem moje koleżanki regularnie sobie żartują, iż wybrałam „złego faceta”, bo nie kupuje mi markowych rzeczy. Ich mężowie starają się robić wrażenie, kupując im kolejny designerski ciuch wart tyle, co dwie pensje przeciętnego pracownika. Dla mnie to bez sensu. Na ich tle wyglądam jak szara myszka, mimo iż zarabiam więcej niż ich mężowie.

Zaczyna mnie to męczyć. Próbowałam im powiedzieć, iż te komentarze mnie ranią, ale one twierdzą, iż to tylko żarty. Może dla nich to śmieszne, ale ja czasem mam wrażenie, iż one naprawdę wierzą w swoją wyższość. Większość z nich choćby nie ma wyższego wykształcenia. Praktycznie wszystkie są na utrzymaniu swoich mężów.

Ich styl też to zdradza. Szczerze mówiąc, nie widzę niczego wspaniałego w byciu kobietą, która nie potrafi sama sobie kupić rzeczy, którymi się chwali. To wygląda raczej jak maskowanie własnych braków drogimi dodatkami, do których nie mają choćby prawdziwego stosunku.

I to podejście przejawia się we wszystkim. Mogłabym zacząć ubierać się jak one, choćby wyśmiewać je za noszenie ubrań z poprzednich kolekcji — byłoby mnie na to stać — ale to nie ja. Nie umiem siebie wyobrazić w takiej roli. Gdybym zaczęła tak się zachowywać, wyglądałoby to jak parodia, mimo iż wszystkie te rzeczy mogłabym kupić bez problemu, nie odczuwając tego w portfelu.

Nie wiem jeszcze, jak rozwiązać tę sytuację. Na ten moment najrozsądniejsze wydaje mi się po prostu ograniczyć z nimi kontakt. Raczej się nie zmienią — dla nich liczy się tylko kasa i status. A ja nie mam ochoty tracić nerwów. Mam męża, mam przyjaciół w pracy — prostych, ale uczciwych i ciepłych ludzi. I to mi wystarcza.

Idź do oryginalnego materiału