„Moje dzieci zabraniają mi wyjść za mąż…” Historia o trudach życia kobiety między przeszłością a przyszłością

newskey24.com 1 dzień temu

Nazywam się Weronika, mam 44 lata. Jeszcze niedawno nie wyobrażałam sobie, iż znajdę się w takiej emocjonalnej pułapce. Przez całe życie byłam z jednym mężczyzną – moim mężem, ojcem moich dzieci, moim towarzyszem, moją podporą. Byliśmy razem ponad dwadzieścia lat. A rok temu nagle odszedł. Serce. Zostawił po sobie pustkę w domu i lodowatą dziurę w duszy.

Mam dwoje dzieci. Syn studiuje na trzecim roku, już dorosły, mądry, rozsądny. Córka w tym roku skończyła liceum, dostała się na uniwersytet – jeszcze taka młoda, wrażliwa. Jestem z nich dumna, to cały mój świat. Ale… nie widzą we mnie kobiety. Tylko matkę. Tylko wdowę.

Dwa miesiące temu pojawił się Krzysztof. Poznaliśmy się przypadkiem, na wystawie, na którą poszłam, żeby nie oszaleć z samotności. Okazał się dobrym, czułym, prawdziwym mężczyzną. Nie naciskał, nie wymagał, po prostu był obok. Zaczęliśmy się spotykać – najpierw spacery, potem kolacje, rozmowy do późna. W jego oczach znów poczułam się kobietą. Żywą. Potrzebną. Kochaną.

I niedawno oświadczył mi się. Prostymi, szczerymi słowami: „Weronika, zostań moją żoną. Zacznijmy wszystko od nowa. Razem”. Rozpłakałam się. Nie ze smutku, ale ze strachu. Wiedziałam, iż moje dzieci tego nie zaakceptują.

Zebrałam się w końcu na odwagę i postanowiłam im powiedzieć. Usiadłam z nimi przy stole, tak jak kiedyś, gdy mówiłam, iż ich oczekuję, gdy uczyłam ich wiązać buty, gdy odprowadzałam do pierwszej klasy. Tylko tym razem było inaczej.

— Jest ktoś… — wyszeptałam. — Nazywa się Krzysztof. Jesteśmy razem. I poprosił mnie, żebym za niego wyszła.

To, co nastąpiło, nie było krzykiem, ale huraganem. Gniew, żal, szok.

— Czyli już zapomniałaś o tacie?! — krzyknęła córka, a w jej oczach zabłysły łzy.

— Chcesz wpuścić obcego faceta do naszego domu?! — rzucił syn. — Zdradziłaś ojca!

Patrzyli na mnie jak na obcą. Próbowałam tłumaczyć: nie zapomniałam. Pamiętam każdą zmarszczkę na jego twarzy, głos, śmiech, zapach po goleniu. Ale odszedł, moje dzieci. Nie przywrócę go do życia, choćbym bardzo chciała. Ja żyję. Oddycham. I chcę być z kimś, kto sprawia, iż moje serce znów bije mocniej.

Ale mnie nie usłyszeli.

Teraz wiszę w próżni. Nie wiem, co zrobić. jeżeli wyjdę za Krzysztofa – stracę dzieci. Przestaną ze mną rozmawiać, odejdą. jeżeli odmówię jemu – zostanę sama. Bo dzieci nie są na zawsze. Dziś są przy mnie, ale jutro każdemu ułożą się własne życie, rodzina, codzienność. A ja? Będę tylko „mamą, która siedzi sama w mieszkaniu”.

Powiedziałam Krzysztofowi: „Daj mi czas. Może zrozumieją. Z czasem”. Skinął głową. Przytulił mnie. Odrzekł, iż poczeka. Tylko nie wiem, czy jego cierpliwość wystarczy na długo. I ma do tego prawo. On nie nosi moich wspomnień, mojego bólu, moich dzieci. Po prostu chce być blisko. To nie jest zbrodnia.

Boli mnie, iż moje dzieci nie widzą we mnie żywej osoby. Żyłam uczciwie. Byłam wierną żoną, oddaną matką. Nie zdradziłam, nie porzuciłam, nie zniszczyłam. Dlaczego teraz, gdy chcę po prostu być szczęśliwa, muszę się za to tłumaczyć?

Nie obwiniam ich. Rozumiem – boją się. Myślą, iż Krzysztof wymaże ojca z pamięci. Że wymażę przeszłość. Ale tak nie będzie. On zawsze będzie z nami. Na zdjęciach, w opowieściach, w sercach. Ale ja – jestem tu. Ja żyję.

Czasem wieczorami siadam przy oknie, patrzę na miasto, gdzie w każdym oknie toczy się inna historia. Ktoś się zakochuje. Ktoś bierze ślub. Ktoś rodzi dzieci. A ktoś po prostu… żyje. I wiem – ja też chcę żyć. Nie wegetować. Nie istnieć. Żyć.

Nie wiem, jaką decyzję w końcu podejmę. Ale jedno wiem na pewno – nie jestem przestępczynią. Jestem kobietą. I mam prawo do szczęścia.

Idź do oryginalnego materiału