Moja teściowa chciała rządzić w moim domu. Przypomniałam jej, kto tu jest szefem.

newsempire24.com 11 godzin temu

Moja teściowa postanowiła, iż będzie wprowadzać swoje zasady w MOIM domu. Przypomniałam jej, kto tu tak naprawdę rządzi.

Tak wyszło, iż musiałam wpuścić teściową do naszego mieszkania. Nie dlatego, iż miałam na to ochotę. Po prostu mój mąż jest wspaniałym człowiekiem i bardzo prosił o pomoc – jego mama znalazła się w trudnej sytuacji. Zgodziłam się, chociaż zgrzytając zębami. Chciałam utrzymać spokój w rodzinie. Ale najwyraźniej jego matka gwałtownie o tym zapomniała.

Teściowa zaczęła wprowadzać u nas swoje porządki, jakby to był jej dom. Od razu ją uprzedziłam, iż mieszkanie jest moje i nie pozwolę się wtrącać w moją przestrzeń. Nasze relacje nigdy nie były ciepłe. Zawsze jej się nie podobało, iż nie tańczę tak, jak ona gra. A mnie wkurzało jej pouczanie i narzucanie się.

Od razu zaczęła skarżyć się mojemu mężowi. Ale on jest rozsądny – nie przejmował się jej narzekaniem. Jego mama od początku miała problem z zaakceptowaniem, iż to mieszkanie należy do mnie. Wściekała się, iż nie może postawić na swoim, jak to zwykle robi.

Teściowa ma młodszą córkę – Kasię, która jest ode mnie cztery lata młodsza. Rok temu wyszła za mąż, już będąc w ciąży. Młodzi zamieszkali z rodzicami męża, ale długo tam nie wytrzymali. Po pół roku, po urodzeniu dziecka, Kasia wróciła z płaczem do matki. Teściowa darła się wniebogłosy:

– Zamęczyli moją dziewczynę! Jaką ona ma teściową – to wąż, nie kobieta! Tylko czyha, żeby ją uderzyć, upokorzyć, obrazić! Jak można tak traktować synową?

Mało się nie roześmiałam. Przecież ta „straszna” teściowa jest dokładnie taka sama jak ona. Jak w lustrze. No cóż, każdy ma to, na co zasłużył – jak to mówią.

Kasia się nie rozwiódł, mąż dalej pomagał pieniędzmi. Po miesiącu wrócił do żony – tym razem do kawalerki teściowej. Oczywiście było tam ciasno, a teściowa spała w kuchni. Ze zięciem się nie dogadywała, a co najzabawniejsze, Kasia stawała po stronie męża w kłótniach z matką:

– Mamo, nie waż się niszczyć mojego małżeństwa!

Wtedy powiedziałam teściowej wprost:

– Może niech wynajmą sobie coś?

– A za co? Kasia jest na macierzyńskim, mąż zarabia grosze. Co oni mogą sobie pozwolić?

– To ich problem. I nas zupełnie nie dotyczy.

Ale ona zaczęła coraz częściej przychodzić do nas. Najpierw narzekała na pecha, potem na ból pleców od spania w kuchni, w końcu na kłótnie ze zięciem. Aż w końcu rzuciła:

– Nie wytrzymam tam dłużej! Mogę do was? Na chwilę?

Chciałam odmówić. Ale mąż błagał:

– Mama zostanie tylko dwa miesiące. Rozmawiałem z Kasią, niedługo coś wynajmą.

Uległam. Ale od razu ustaliłam zasady. Teściowa kiwała głową: „Oczywiście, córeczko, wszystko rozumiem”. Przez pierwsze dwa tygodnie była cicha jak mysz. Ale potem zaczęło się.

Przestawiała wszystko po swojemu. To swoje serwetki poukłada, to obrazki przemebluje, to firanki chce zmieniać. Z początku znosiłam to w milczeniu. Potem poskarżyłam się mężowi. Próbował z nią rozmawiać – bez skutku. Mijały miesiące, a „tymczasowo” zamieniło się w pół roku. Kasia, jak podejrzewałam, nie miała zamiaru się wyprowadzać.

Teściowa coraz częściej czepiała się mnie: „Marnujesz wodę!”, „Źle gotujesz!”, „Nie umiesz sprzątać!”. Pewnego dnia wyrzuciła całą moją chemię domową, kupiła szare mydło, które śmierdziało na cały dom. Oświadczyła: „Chemia to trucizna, wróćmy do tradycji!”

Do tego regularnie wyrzucała jedzenie z lodówki, choćby to, które dopiero przygotowałam. Twierdziła, iż „zła energia” albo „niezdrowe dla mojego syna”. Wtedy eksplodowałam. Tym razem nie poszłam narzekać do męża – powiedziałam wszystko, co miałam na sercu:

– Mieszkacie w MOIM mieszkaniu. Zgodziłam się na wasz pobyt – tymczasowo. Czas minął. Pakujcie się i wracajcie do córki. Nie potrzebuję drugiej matki. Jestem dorosła i nie pozwolę, żeby ktoś dyktował mi, jak mam żyć we WŁASNYM domu!

Teściowa się obraziła. Kiedy mąż wrócił, zaczęła na mnie narzekać. A on tylko rozłożył ręce:

– Rozwiążcie to między sobą. Nie będę się wtrącać.

Wtedy poszła na całość: zaczęła mówić, iż jest „starsza i mądrzejsza”, iż „powinnam być wdzięczna”. Wtedy postawiłam kropkę nad i:

– Wdzięczna? Za co – za to, iż zamieniłaś mój dom w piekło? Nie prosiłam cię o nauki. I na pewno nie pozwolę, żeby moje mieszkanie stało się oddziałem psychiatryka!

Dałam jej miesiąc na spakowanie się. Niech sami rozwiązują swoje problemy mieszkaniowe. Dlaczego mam być zakładniczką ich bałaganu? Z własną córką nie dała rady, a teraz chce zrujnować życie mnie?

Nie, dziękuję. Koniec. W moim domu – moje zasady.

Idź do oryginalnego materiału