Moja synowa nie ukrywa swojej nienawiści: oskarża mnie o niszczenie jej małżeństwa

newsempire24.com 2 dni temu

„Moja synowa choćby nie ukrywa, iż mnie nienawidzi” – zadzwoniła do mnie i oskarżyła, iż próbuję zniszczyć jej małżeństwo z Wojtkiem

Ja, Maria Stanisławowska, zwyczajna sześćdziesięcioletnia kobieta, matka jedynego syna. Całe życie poświęciłam jemu, wychowywałam go sama, odkąd mąż odszedł, gdy Wojtuś miał zaledwie dwa lata. Pracowałam jako pielęgniarka w przychodni, harowałam na nocnych dyżurach, by syn miał wszystko – czystą koszulę, zeszyty do szkoły, ciepłą kolację.

Syn wyrósł na dobrego człowieka, życzliwego, kulturalnego. Jestem z niego dumna. Ale teraz obawiam się, iż zmarnował to wszystko dla kobiety, która nie tylko mnie nie szanuje, ale choćby nie krępuje się okazywać otwartej nienawiści. Jego żona – Kinga.

Od pierwszego spotkania wydała mi się… zbyt. Zbyt głośna, zbyt wyniosła, zbyt ostra. Gdy Wojtek pierwszy raz przyprowadził ją na spotkanie, poczułam coś niepokojącego – w jej spojrzeniu, w sposobie bycia. Wielkie ciemne oczy patrzyły na mnie z wyzwaniem, a twarz nie wyrażała choćby cienia uprzejmości. Wtedy jednak pomyślałam: to uprzedzenie. Wojtek jest zakochany, więc muszę spróbować ją zaakceptować.

Poszliśmy do kawiarni, by lepiej się poznać. I już wtedy zrozumiałam – będzie ciężko. Bez skrępowania zbeształa kelnera, zażądała zmiany deseru, bo był „nie dość instagramowy”, jak to ujęła. Mówiła przez zęby, jakby wszyscy wokół byli służbą. A jej strój… krótki kombinezon odsłaniający wszystko, co możliwe, i dekolt aż do pasa. I to na spotkanie z przyszłą teściową. Ledwo powstrzymałam się, by nie wyciągnąć syna na krótką rozmowę.

Zrzuciłam to na nerwy, na stres. Jednak z czasem było tylko gorzej. Po ślubie Wojtek rzadko dzwonił. Starałam się nie narzucać, ale tęskniłam. Po miesiącu nie wytrzymałam – zadzwoniłam sama. W słuchawce – chłód. Innym razem, gdy dzwonił do mnie, wyraźnie słyszałam głos Kingi w tle: „Odłóż telefon, już dość gadania z nią”. Nie szeptała, mówiła to głośno, demonstracyjnie.

Nie chciałam robić scen, ale pewnego dnia zapytałam Wojtka – co się dzieje? Westchnął i wyjaśnił. Okazało się, iż Kinga ma trudną przeszłość. W młodości miała romans, ciążę, zdradę… Straciła dziecko. Potem chodziła do psychologów, leczyła się. Upewniał mnie, iż teraz jest w porządku, tylko trochę przewrażliwiona. A ja czuję – to nie przewrażliwienie. To wrogość. Otwarta, zła.

Kilka dni po tej rozmowie Kinga sama do mnie zadzwoniła. Krzyczała. Oskarżała mnie o wszystko, co tylko możliwe. Mówiła, iż specjalnie nastawiam syna przeciw niej, iż chcę zniszczyć ich rodzinę, iż wtrącam się w ich życie. Byłam w szoku. Ja?! Ja, która całe życie poświęciłam synowi, wychowałam go sama, teraz jestem potworem?

Wojtek, jak zawsze, nie stanął w mojej obronie. Nie powiedział ani słowa. Tylko powtórzył, co mówi ciągle: „Mamo, jestem dorosły, mam teraz swoją rodzinę”. A ja kim jestem? Już nikim? Kobieta, która go urodziła i wychowała – nie ma prawa choćby do zwykłej rozmowy?

Mieszkają w jej mieszkaniu. Trzy pokoje, świeży remont. Kinga przechwalała się, iż to jej zasługa, sama je kupiła. Oczywiście, rozumiem, iż własne cztery ściany to silny argument. Ale czy przez metry kwadratowe warto odcinać syna od matki?

Nic nie wymagam. Nie proszę o pieniądze, nie narzucam się z wizytami. Chciałam tylko pozostać częścią jego życia. Usłyszeć, jak mu się wiedzie, przyjść z wizytą, przytulić się. Czy to zbrodnia?

Czasem myślę, iż Kinga po prostu zazdrości. Nie Wojtkowi, nie. Mojego wpływu. Choć jaki tam wpływ – został tylko ślad. On rozmawia z nią na wszystkie tematy, a ze mną – oficjalnie i zdawkowo. Jakbym była obca.

Ale wciąż mam nadzieję. Że on przejrzy, zrozumie, iż nie można tak – wymazywać matki z życia tylko dlatego, iż tak powiedziała żona. Że będą mieli silne małżeństwo, iż pojmą, iż miłość do matki nie jest zdradą wobec małżonki.

Spełniłam swoją rolę. Urodziłam, wychowałam, postawiłam na nogi. A teraz – puszczam. Ale wciąż czekam. Że przypomni sobie. Zadzwoni. Przytuli. Nie dlatego, iż musi. Tylko dlatego, iż kocha.

Idź do oryginalnego materiału