Moja siostra uważa, iż rodzice powinni pomagać tylko jej, tylko dlatego, iż jest najmłodsza w rodzinie. Maria ma już dwadzieścia pięć lat, ale przez cały czas mieszka z rodzicami, którzy troszczą się o nią jak o małą dziewczynkę – gotują dla niej, sprzątają i dają jej pieniądze. Do pracy też nie idzie, siedzi w domu, cały czas w telefonie. W głowie ma tylko modną odzież i nowe telefony. Nie rozumiem, jak można tak żyć w jej wieku

przytulnosc.pl 1 miesiąc temu

Jestem już matką, dlatego inaczej patrzę na wychowanie dzieci. Uważam, iż rodzice powinni pomagać dziecku, ale tylko do momentu, aż dorośnie. A potem – w miarę możliwości. A może choćby odwrotnie – dorosłe dzieci powinny pomagać rodzicom. Rodzice wychowywali mnie, siostrę i brata jednakowo, ale teraz, gdy dorośliśmy, nasze zachowanie bardzo się różni.

Moja młodsza siostra szczerze wierzy, iż rodzice powinni pomagać tylko jej, ponieważ jest najmłodsza w rodzinie. Bez względu na to, jak bardzo próbujemy jej to wytłumaczyć – ona tego nie rozumie. Najciekawsze w tej historii jest to, iż rodzice jej we wszystkim pobłażają i nie widzą w tym nic złego. Ale ja tak nie uważam, bo Maria już dawno przestała być dzieckiem.

To wszystko zaczęło się wiele lat temu, w dzieciństwie, kiedy jako najmłodsza dostawała więcej uwagi niż ja. Nie zaprzeczam, iż teraz również poświęcam więcej uwagi mojemu młodszemu synowi, po prostu dlatego, iż nie pozostało w stanie sam o siebie zadbać tak, jak może to zrobić starszy. Ale kiedy dorosną, powinni stać się samodzielni.

Jednak nasze dzieciństwo minęło, a „tradycje” pozostały. I teraz, gdy jesteśmy dorośli, Maria przez cały czas zachowuje się jak dziecko. Nie tylko wygląda to dziwnie, ale też powoduje dyskomfort u mnie i mojego brata. Próbowaliśmy rozmawiać z rodzicami, ale oni tylko machają ręką i od razu kończą rozmowę.

Rozumiem, dlaczego tak mówią – kochają swoją córkę i jej żałują. Ja też kocham swoją siostrę, ale to nie znaczy, iż mam jej wszystko odpuszczać. To po prostu nie jest w porządku. Będzie jej bardzo ciężko, kiedy zabraknie rodziców. Teraz jeszcze mogę pomóc jej stać się bardziej samodzielną, ale co później? Nikt tego nie wie, a co gorsza – nikt się nad tym nie zastanawia.

Maria ma już dwadzieścia pięć lat, ale przez cały czas mieszka z rodzicami, którzy troszczą się o nią jak o małe dziecko – gotują dla niej, sprzątają i dają jej pieniądze. Do pracy też nie idzie, siedzi w domu, cały czas w telefonie. W głowie ma tylko modną odzież i nowe telefony. Nie rozumiem, jak można tak żyć w jej wieku.

Nawet próbowałam omówić ten problem z przyjaciółkami, ale one nigdy czegoś takiego nie doświadczyły. Są jedynaczkami. Czasem zazdroszczę takim rodzinom, bo ich rodzice nie muszą rozdzielać uwagi między kilkoro dzieci i nikt nie czuje się pokrzywdzony. Ale dały mi kilka rad, które być może pomogą mi w tej sytuacji. Poradziły mi, abym zaprosiła Marię do siebie na jakiś czas i nie dawała jej żadnych ulg, wtedy będzie musiała dostosować się do rzeczywistości. Nie wiem, na ile to pomoże, ale pomysł nie jest zły.

Jeśli to nie pomoże, będziemy z bratem myśleć, co dalej. Uważam, iż Maria już dawno powinna dorosnąć i trzeba coś z tym zrobić. Nie chciałabym po prostu zostawić swojej siostry, ale jeżeli nie będzie wykazywała żadnej inicjatywy, to po prostu poddam się. Bo bez chęci zmiany z jej strony to wszystko jest na nic.

Mama mówi, żebym się od niej odczepiła i zajęła swoim życiem. Wierzy, iż jej młodsza córka w końcu dorośnie i się zmieni. Ale ja uważam, iż jeżeli Maria nie zmieniła swojego zachowania do dwudziestego piątego roku życia, to nie ma co czekać na cud. Szkoda mi mamy, która na starość będzie musiała utrzymywać moją leniwą siostrę.

Idź do oryginalnego materiału