Moja siostra mieszka za granicą, dobrze się tam urządziła i zaprasza nas do siebie. Ale mój mąż nie chce się przeprowadzać — czuję, iż to jego rodzice mają na niego taki wpływ. A ja nie chcę stracić tej szansy, więc nie wiem, co robić

przytulnosc.pl 1 dzień temu

Siostra zaprasza nas za granicę, we wszystkim pomoże i nas urządzi, ale mąż uparcie się sprzeciwia. Czego on się tak trzyma? Tylko dumy i nic więcej.

Z siostrą byłyśmy bardzo zżyte jako dzieci. Pierwsza wyszłam za mąż. Mój mąż to dobry człowiek, ale nie możemy się dorobić, nie mówiąc już o jakimkolwiek dostatku.

A moja siostra miała szczęście — wyszła za kolegę ze studiów, cudzoziemca, i wyjechała do Europy. Jest szczęśliwa! Mają swój domek, który ona nazywa „niewielkim” jak na tamte standardy, ale dla nas to wręcz pałac. Praca, samochód, wszystko jest. Należą do klasy średniej, ale dla nas to bajka. Co roku jeżdżą nad morze, podróżują samochodem.

Pochodzimy z przeciętnej rodziny. Nasz tata był kierowcą, mama pielęgniarką, a mieszkamy w małym mieście powiatowym. Siostra studiowała w Warszawie i tam poznała przyszłego męża. Po studiach urodziła dziecko i po kilku latach wyjechali do jego kraju.

Ja nie chciałam iść na studia, skończyłam technikum, poszłam do pracy, poznałam chłopaka z robotniczej rodziny, wyszłam za niego. Mieszkamy w malutkim, wynajmowanym dwupokojowym mieszkanku, mamy synka. I zero perspektyw. Mój mąż, tak jak jego rodzice, pracuje w zakładach w naszym mieście – taka rodzinna „tradycja”.

Gdyby nie siostra za granicą, to pewnie pogodziłabym się ze swoim szarym życiem. Ale kiedy widzę jej zdjęcia – cała uśmiechnięta, za kierownicą, wśród kolorowych kwiatów – serce mi pęka. Kiedyś nie mogła nas zaprosić, bo miała problemy z obywatelstwem. Ale potem urodziła drugie dziecko, wszystko uregulowała i w zeszłym roku przyjechała z dzieckiem, by nam je pokazać i… pogadać serio. Chce nas zabrać do siebie.

Rodzice są przeciwko – przywykli do swojego życia i nic nie chcą zmieniać, ale ja zaczęłam się zastanawiać.

Bo co my tutaj mamy? Życie coraz trudniejsze, liczymy każdy grosz. Czasem żyjemy z moich zasiłków. Nie mamy gdzie odpocząć, chyba iż latem pojedziemy na grilla z przyjaciółmi, o ile uzbieramy na kiełbaski. Do rodziców po pomoc nie chodzimy – oni też ledwo ciągną.

Siostra mówi: przyjeżdżajcie, pomożemy wam ze wszystkim. Jej teściowie są super, pomogą na start, jest gdzie mieszkać. Tak, będzie ciężko na początku – trzeba język poznać – ale potem życie będzie jak marzenie. Wiem, iż nie kłamie. Ona naprawdę chce dla mnie dobrze. Już się w myślach pakuję, ale jedna przeszkoda: mój uparty mąż! Uparł się i koniec, nigdzie nie jedziemy!

Trzeba przyznać, iż jego rodzice są bardzo „tradycyjni”. Wierzą w świetlaną przyszłość, która z każdym rokiem coraz ciemniejsza. Nic w ich życiu nie było łatwe – poza mieszkaniem z ubikacją na zewnątrz – dwóch synów i ten zakład, w którym całe życie tyrają. Teściowa jest już na emeryturze, a wciąż pracuje. Zdrowia brak, ale trzeba dorabiać. I to chyba oni trzymają mojego męża tutaj. Chociaż przecież zostanie jego starszy brat!

Czasem mąż ma przebłyski rozsądku – szczególnie jak jesteśmy bez pieniędzy. Ale jak tylko wspomnę o wyjeździe, to zaczyna się gadka: „Gdzie się urodziłeś, tam się przydasz!”, „Najważniejsze to być u siebie!”. Jasne, to nie jego słowa, tylko jego rodziców. Błagam go, mówię, iż nie da się tak żyć, a on swoje: „Zostaniemy tu – choć biedni, to dumni!”.

I jeszcze dodaje, iż za granicą to same bajki, iż tam tylko ciężary i samotność. Ale przecież moja siostra tam żyje – ona wie najlepiej!

Jak przekonać tak upartego człowieka? Moi rodzice są neutralni, a z teściami nie da się gadać. choćby nasi znajomi mówią, żebyśmy nie jechali – bzdury plotą, bo zazdroszczą.

Mąż mówi, iż może iść na dwie zmiany, żeby było lepiej, ale to też nie rozwiązanie – wtedy nie będę go w ogóle widywać. A przecież mamy wyjście! Dlaczego on tego nie widzi? Jak go przekonać – naprawdę nie wiem…

Idź do oryginalnego materiału