Moja siostra, której nie chcę już znać.

newsempire24.com 6 godzin temu

Mam siostrę, z którą nie chcę już mieć nic wspólnego. Nasze relacje od dawna są popękane i teraz widzę jasno: jesteśmy zbyt różne, by się porozumieć. Nazywa się Alicja, mieszka w okazałej willi na obrzeżach dużego miasta. W jej domu jest wszystko: przestronne pokoje, nowoczesny sprzęt, a choćby basen w ogrodzie. Alicja osiągnęła to sama – najpierw zarabiała za granicą, potem założyła własną firmę w Polsce. Jest prawniczką i, trzeba przyznać, bardzo skuteczną. Ale jej sukces nie czyni z niej osoby, z którą miło się rozmawia.

Nazywam się Zofia, jestem pięć lat młodsza od Alicji. Dorastałyśmy razem w małym miasteczku, gdzie wszyscy się znali. Nasi rodzice byli zwykłymi ludźmi: mama pracowała w szkole, tata – w fabryce. W dzieciństwie byłyśmy blisko, dzieliłyśmy się sekretami, razem marzyłyśmy o przyszłości. Ale z wiekiem Alicja się zmieniła. Zawsze była ambitna, chciała więcej, niż mogło jej zaoferować nasze miasto. Po szkole wyjechała studiować do Warszawy, potem za granicę. Byłam z niej dumna, wierzyłam, iż osiągnie wiele i pozostanie taką samą dobrą osobą. Ale się myliłam.

Gdy Alicja wróciła po kilku latach, była już zupełnie inną kobietą – zimną, wyniosłą. Mówiła do mnie, jakbym nie była jej siostrą, a przypadkową znajomą, która nie rozumie jej „wysokiego poziomu życia”. Jej słowa często brzmiały jak wyrzuty: dlaczego nie sięgam po więcej, dlaczego żyję „tak skromnie”? A ja nigdy nie chciałam z nią rywalizować. Mam swoje szczęście: pracuję w bibliotece, mam męża Jacka i dwoje dzieci. Nie jesteśmy bogaci, ale jesteśmy szczęśliwi. Lubię swoją pracę, nasze rodzinne wieczory, spacery z dziećmi. Ale dla Alicji to chyba zbyt nudne i mało znaczące.

Pewnego razu zaprosiłam ją na urodziny mojej córki. Myślałam, iż to szansa, by odnowić naszą relację. Alicja przyjechała, ale cały wieczór zachowywała się, jakby robiła nam łaskę swoją obecnością. Krytykowała wszystko: jedzenie, nasz skromny dom, choćby nasze metody wychowawcze. Mojej córce Kasi podarowała drogi tablet, ale przy okazji powiedziała: „Może chociaż w ten sposób nauczysz się czegoś pożytecznego”. Byłam w szoku. Jacek próbował rozładować atmosferę, ale Alicja tylko wzdychała i co chwilę zerkała na zegarek. Tamtego wieczoru zrozumiałam jedno – nie chcę jej więcej widzieć.

Ostatnią kroplą była sytuacja z naszą mamą. Mama poważnie zachorowała i potrzebowała operacji. Opiekowałam się nią, brałam urlopy, szukałam lekarzy. Alicja wiedziała o tym, ale choćby nie zadzwoniła, nie przyjechała. Tylko wysłała wiadomość: „Podaj numer konta, przeleję pieniądze”. Nie prosiłam jej o pieniądze – chciałam, żeby była blisko, żeby mama czuła jej wsparcie. Ale dla Alicji wszystko, widocznie, mierzy się w złotówkach. Mama wyzdrowiała, ale nigdy nie doczekała się telefonu od starszej córki. To złamało jej serce, a mnie otworzyło oczy na to, kim stała się moja siostra.

Teraz Alicja żyje swoim życiem, a ja swoim. Czasem pisze do mnie, zaprasza do swojej willi, ale odmawiam. Nie chcę słuchać jej pouczeń ani patrzeć, jak chełpi się swoim majątkiem. Nie potrzebuję jej pieniędzy ani prezentów. Cenię swoją rodzinę, swoje dzieci, nasze proste radości. Może uważa mnie za nieudacznica – trudno. Wiem, iż szczęścia nie ma w basenie ani w drogich samochodach.

Czasem tęsknię za tamtą Alicją, którą pamiętam z dzieciństwa. Ale tamta dziewczynka już nie istnieje. Jej miejsce zajęła kobieta, która zapomniała, czym jest rodzina. Nie żywię do niej urazy, ale nie chcę jej też w swoim życiu. Mam męża, dzieci, przyjaciół – ludzi, którzy cenią mnie taką, jaka jestem. A Alicja niech zostanie w swoim idealnym świecie. Może kiedyś zrozumie, co straciła.

Prawdziwe bogactwo nie mierzy się stanem konta, ale ludźmi, którzy realizowane są przy nas w chwilach trudnych i zwyczajnych.

Idź do oryginalnego materiału