Moja rodzinna więź

newsempire24.com 3 dni temu

Moja krew
Katarzyna uwielbiała swojego syna i była z niego niezmiernie dumna. Czasem zaskakiwało ją, iż ten przystojny dwudziestoczterolatek to jej dziecko. Jak gwałtownie minęły te lata. Wydawało się, iż niedawno był małym chłopcem, a teraz dorosły mężczyzna, z dziewczyną, pewnie niedługo ślub i własna rodzina… Myślała, iż jest na to gotowa, zaakceptuje jego wybór, byle tylko był szczęśliwy.

A do tego jest taki podobny do niej…

***

Wyszła za mąż jeszcze na studiach, z wielkiej miłości. Mama próbowała odwieść ją od tego pomysłu.

– Po co się śpieszycie? Będziecie żyć z twojego stypendium? Nie możecie poczekać choć rok, aż skończysz studia? A jeżeli dzieci? Kasia, opamiętaj się, miłość nie ucieknie. A twój Wojtek to jeszcze taki niedojrzały chłopak…

Katarzyna nie słuchała i irytowała się na matkę. Jak ona może nie rozumieć, iż bez ukochanego nie da się żyć? Oczywiście postawiła na swoim i wzięła ślub. Koleżanka z pracy mamy zaproponowała młodym małe mieszkanie po swojej zmarłej rok wcześniej matce. Nie będzie brała od nich pieniędzy, wystarczy, iż opłacą czynsz. Jakie student może mieć oszczędności?

Mieszkanie było stare, zaniedbane, bez remontu od dziesięcioleci. Ale prawie za darmo. Kasia uznała to za szczęście. Wymyła podłogi, powiesiła czyste firanki od mamy, przykryła wytarty kanapę swoim kocem. Dało się żyć.

Tylko rozczarowanie małżeństwem i mężem przyszło zbyt szybko. I jak trudno było przyznać, iż mama, jak zawsze, miała rację. Po trzech miesiącach Kasia dziwiła się, jak mogła być tak ślepa na wady Wojtka?

Pieniądze u niego nie zagrzewały miejsca. Od razu wydawał je na ciuchy albo nowe buty. Wracał z imprez do późna, a rano nie mógł wstać na zajęcia. Czy w ogóle przejmował się tym, co będą jeść? Skąd wezmą na jedzenie?

Kasia znosiła to w milczeniu, nie mówiąc mamie. Ale ta i tak wszystko widziała. Pomagała, jak mogła – przynosiła zakupy, dawała pieniądze.

Ostatnio Wojtek coraz częściej zapraszał do siebie kolegów. W końcu miał własne mieszkanie! Głodni studenci opróżniali lodówkę, zjadając wszystko, co przyniosła mama.

Pewnego ranka Wojtek otworzył lodówkę i zdziwił się, iż jest pusta.

– Gdzie wszystko?

– Twoi kumple wczoraj zjedli, nie pamiętasz? – odcięła się Kasia.

– choćby pierogi? – doprecyzował mąż.

Raczej nie zjedli ich pod wódkę.

– I pierogi, i kotlet mielony, i makaron, choćby ketchup i cytryna. Wszystko. – Kasia rozłożyła ręce.

Mąż zamknął lodówkę. Zjadł na śniadanie herbatę z zasuszoną kromką chleba, która przypadkiem została w chlebaku.

Kasia nie wytrzymała i wygarnęła mu wszystko, co myślała. jeżeli nie dba o żonę, która ciągle sprząta po nim i jego kolegach, to niech chociaż szanuje mamę. Ona kupuje im jedzenie, gotuje, a on karmi tym swoich kumpli. Czy któryś z nich choć raz dał pieniądze? Przyniósł bochenek chleba? Większość dostaje od rodziców przelewy, ziemniaki, przetwory…

Mąż przepraszał, obiecywał, iż to się nie powtórzy. Ale tydzień później, w piątek, zjawili się znowu jego koledzy i opróżnili lodówkę jak szarańcza.

– Mam dość, koniec, nie wytrzymam więcej – powiedziała Kasia, czując, iż kreśli kres swojemu małżeństwu.

KolI Wojtek zniknął na dobre, a ona została sama z myślą, iż czasem warto jednak posłuchać rad matki.

Idź do oryginalnego materiału