Moja przyjaciółka i matka chrzestna wreszcie odeszła od męża, co mnie niezwykle cieszy.

newsempire24.com 10 godzin temu

Moja przyjaciółka Kasia, a przy okazji też moja chrzestna, w końcu zostawiła swojego męża Jacka i aż pękam z euforii dla niej. Ten Jacek to był dopiero prezent – ani grosza nie zarabiał, całe dni tylko się awanturował i bez przerwy latał za innymi spódnicami. I teraz, kilka dni temu, dzwoni do mnie Kasia, cała promieniejąca, i chwali się – jedzie w Tatry odpocząć z nowym chłopakiem, Piotrem. Málem się zakrztusiłam herbatą, jak to usłyszałam. No proszę, jak gwałtownie ogarnęła sobie życie! Ale serio, cieszę się dla niej jak szalona – zasłużyła na to szczęście po wszystkim, przez co przeszła.

Kasia z Jackiem byli razem prawie dziesięć lat, i przez te wszystkie lata patrzyłam na nią i myślałam: „Kasia, kiedy w końcu wyślesz go tam, gdzie pieprz rośnie?”. Należał do tych facetów, którzy uważają, iż sam fakt ich obecności w domu to już ogromny wkład. Pracować? Nie, nie słyszał. Za to wieczorami rozsiadał się na kanapie jak król i domagał się obiadu, przy okazji krytykując gotowanie Kasi. A do tego całe te jego „przygody” na boku! Kasia nie raz złapała go na podejrzanych wiadomościach w telefonie, a czasem choćby na śladach szminki na koszuli. On, oczywiście, wszystkiemu zaprzeczał, zwalając winę na nią: „To przez ciebie, sama mnie do tego doprowadzasz!”. Mówiłam jej sto razy: „Rzuć go, jesteś młoda, ładna, znajdziesz sobie porządnego faceta”. Ale ona ciągle znosiła – czy to z miłości, czy ze strachu przed byciem samą.

W końcu trzy miesiące temu Kasia nie wytrzymała. Potem opowiadała mi, jak znalazła u Jacka korespondencję z jakąś laską, a do tego okazało się, iż przehulał ich wspólne pieniądze na swoje „wybryki”. To była ostatnia kropla. Spakowała jego rzeczy, wyrzuciła za drzwi i powiedziała: „Koniec, Jacek, szukaj swojego następnego frajera”. Jak się o tym dowiedziałam, omal nie zaczęłam bić brawo. Jacek, oczywiście, próbował wrócić – przychodził z kwiatami, dzwonił z obietnicami, iż „się zmieni”. Ale Kasia była nieugięta. „Dość” – powiedziała mi. „Nie chcę już żyć z kimś, kto mnie nie uznaje”.

I proszę, ledwo się obejrzałam, a ona już dzwoni i z przejęciem opowiada o Piotrze. Poznali się, wyobraź sobie, w kawiarni. Kasia wpadła na kawę po pracy, a on siedział przy sąsiednim stoliku i czytał książkę. Mówi, iż od razu jej się spodobał – elegancki, zadbany, z dobrym poczuciem humoru. Tak się zagadali, wymienili numery, a po kilku tygodniach Piotr zaproponował jej wyjazd w Tatry – wynająć domek w górach, poszusować na nartach, pochodzić po lesie. „Wyobrażasz sobie” – mówi Kasia – „on sam wszystko zorganizował, choćby samochód wynajął! A Jacek tylko by jęczał, iż to drogo”.

Słuchałam tego i nie mogłam uwierzyć. Kasia, która jeszcze niedawno płakała u mnie w kuchni, teraz się śmieje, snuje plany i opowiada, jak Piotr uczy ją robić włoskie spaghetti. „Wiesz, on nie jest taki, jak inni” – mówi. „On mnie słucha, naprawdę go interesuje, co myślę”. I wtedy zrozumiałam – to nie jest jakiś krótki wakacyjny romans. Kasia się zakochała, i wygląda na to, iż Piotr naprawdę może dać jej szczęście.

Oczywiście, nie obyło się bez plotek. Nasi wspólni znajomi już komentują: „Kasia gwałtownie się pocieszyła, choćby pół roku nie minęło!”. A ja im na to: „I dobrze! Życie jest jedno, czego ma się męczyć przez takiego Jacka?”. Niektórzy myślą, iż za gwałtownie rzuciła się w nowy związek. Ale ja widzę, jak ona się zmieniła. Wcześniej chodziła z gasnącymi oczami, a teraz się śmieje, żartuje, choćby włosy przefarbowała na kasztanowy kolor. Mówi: „Chcę być piękna dla siebie i dla Piotra”.

Jak zaczęła opowiadać o Tatrach, to nie wytrzymałam i zapytałam: „Kasia, ale w ogóle znasz tego Piotra? Wiesz, jaki jest?”. Roześmiała się: „Wystarczająco, żeby z nim jechać w góry! Jest programistą, pracuje w jakiejś dobrej firmie, a do tego ma kota, którego uwielbia. Normalny facet, nie to co Jacek”. No pewnie, iż się martwię – nigdy nic nie wiadomo. Ale Kasia jest pewna: „Jak coś, to już wiem, jak spakować walizki i się pożegnać. Nikt mnie więcej nie będzie traktował byle jak”.

Jej historia dała mi do myślenia. Ile kobiet znosi takich Jacków, bo boi się zmiany? A Kasia wzięła i odwróciła swoje życie. choćby trochę jej zazdroszczę tej odwagi. Nie tylko zostawiła męża – zaczęła wszystko od nowa i wygląda na to, iż ten nowy rozdział będzie kolorowy. Tatry, Piotr, nowe plany… Już nie mogę się doczekać, aż wróci i opowie, jak chodzili po górach i pili grzane wino przy kominku.

A wczoraj Kasia wysłała mi zdjęcie – w jaskrawJej zdjęcie pokazywało ją w kolorowej czapce, z rumianymi policzkami, stojącą na tle ośnieżonych gór, a obok niej uśmiechnięty Piotr, z którym wyraźnie była szczęśliwa.

Idź do oryginalnego materiału