Moja przyjaciółka gotuje niesamowicie: z cukinii i ziemniaka potrafi zrobić coś boskiego!

polregion.pl 1 tydzień temu

Moja przyjaciółka Ewa gotuje niesamowicie. Bosko, wybornie, z cukinii i ziemniaka potrafi wyczarować coś takiego, takiego…! A te wypieki! I to rumiane mięso wszelkiego rodzaju!

Ale nie o tym miałam mówić.

Ewa ma nadwagę. Całkiem sporo, ale jest naprawdę piękna, gładka jak rumiane jabłuszko, żywa, bez zadyszki, bez problemów z ciśnieniem. Ma męża, z którym żyje już piętnaście lat. Przez te piętnaście lat jej mąż, Marek, z lubością, z ogniem w głosie, ją za tę nadwagę gnębił. Bardzo pomysłowo, z fantazją. Przy znajomych. Przy obcych. Wymyślał niby czułe przezwiska – moja krówko, mój hipciątko. „Ojej, nadepnęła mi na stopę, złamała całe moje Markowe jestestwo!”

Chwalił znajome fit-kobietki i generalnie wszystkich, którym dopisała genetyka. choćby mnie parę razy spotkały te wątpliwe komplementy, i zupełnie na próżno rzucałam się w obronę Ewy, tłumacząc coś o metabolizmie, dziedziczności – bez skutku.

Ewa zawsze trzymała fason, choćby się uśmiechała na te żarty. Sama żartowała ze swoich kształtów. Ale po urodzeniu córki sytuacja się pogorszyła – dziewczynka odziedziczyła figurę „jabłuszko”, i Marek, gdy córka wkroczyła w wiek nastoletni, przeniósł swoje uwagi na nią: „No ile ty możesz jeść, będziesz jak matka, spójrz na siebie, czy naprawdę nie chcesz być ładna, a nie jak to bezkształtne roślinożerne stworzenie!”

Wtedy Ewa nagle się ocknęła. Rozmawiała z mężem raz, drugi, trzeci, iż tak nie wolno, ale oczywiście na próżno. I około roku temu nastąpił wybuch. Nie byłam tam, opowiadano mi. Kiedy Marek znów w towarzystwie zaczął popisywać się dowcipem na temat figury żony, ona nagle powiedziała: „Marku, wiesz co, mam dość. Nie podoba ci się moja sylwetka? Nie trzymam. Idź, szukaj chudej, bo mnie już wystarczy.”

Wezwała taksówkę i odjechała. Marek dalej się wykręcał i żartował, nie spieszył się za żoną. „Gdzie ona pójdzie? – mówił. – Pokrzyczy i się uspokoi. Sama wie, iż wygląda jak przejrzały pomidor.” choćby znajomi próbowali mu tłumaczyć, iż nie ma racji, iż Ewa wygląda świetnie, ale oczywiście na próżno.

W domu Ewy nie było. I córki też. Okazało się, iż zabrały rzeczy i wyjechały do rodziców Ewy – mieli dom w innej dzielnicy. Do szkoły trochę niewygodnie dojeżdżać, ale trudno. Drugim ciosem było to, iż Ewa złożyła pozew o rozwód. Marek nie mógł uwierzyć: „Co, naprawdę z powodu tych żartów? Niemożliwe! Musi mieć kochanka! Chociaż… kto by chciał taką grubą…”

Pewnie już się domyślacie. Kochanka nie było. Po prostu Ewie naprawdę się znudziło. Pracuje na dobrym stanowisku w dużej firmie, zarabia bardzo przyzwoicie, rodzice pomogli – i oto, nie czekając na podział wspólnego mieszkania, kupiła sobie i córce porządne dwupokojowe w nowym budynku.

Po podziale majątku Marek został z kawalerką. I samochód musiał sprzedać, pieniądze podzielili. Alimenty będzie płacił jeszcze trzy lata, zarabia mało, a po odjęciu jednej czwartej wychodzi mu bardzo skromnie. Ale najgorsze – jak opowiada znajomym – to to, iż ta jego była, niegodziwa, przez piętnaście lat przyzwyczaiła go do dobrego jedzenia, a teraz musi żywić się półproduktami albo chodzić na obiady do matki. „Jej kurczak – mówi – śni mi się po nocach. Jej pilaw. Ciasta! Rzędy ciast z przeróżnymi nadzieniami! Budzę się we łzach.”

Znalazł inną babę? Znalazł. Gotuje jakieś pomyje, nie da się jeść. „No, szczupła, ale w naszym wieku już modelki nie ma. Młodą? Cóż, nie wyszło – pensja za mała, no i sam wyglądam nie jak Apollo – brzuch, łysina, zadyszka. Pięćdziesiątka jednak.”

„Najgorsze – mówi – iż Ewa wzięła i schudła. Nie dużo, ale wyraźnie, o dwa rozmiary. Wspólni znajomi mówią, iż dla siebie i córki gotuje teraz zupełnie inaczej – też smacznie, ale więcej warzyw, one z córką nigdy nie szalały za mięsem. A słodkie ciasta to Marek wymagał, bo lubił słodkie.”

„Ostatnio – opowiada – spotkałem ją w supermarkecie. Oniemiałem. Podszedłem, mówię: „Ewka, jesteś niczego sobie, choćby mi się bardzo podobasz. Chodź, spróbujmy jeszcze raz.” A ona: „Jak to jeszcze raz? Spierdalaj.”

„Bardzo się obraził. „Ja – mówi – do niej z całym sercem, a ona mnie tak. Gdyby nie ja, to by dalej chodziła jak krowa, niewdzięczna, cyniczna… kobieta.”

Weronika Nowak.

Idź do oryginalnego materiału