Moja dola poszła w inną stronę

newsempire24.com 15 godzin temu

Jadwiga Kowalska stała przy oknie i patrzyła na sąsiednią działkę, gdzie młoda kobieta rozwieszała pranie na sznurze. Obca kobieta w domu, który powinien był należeć do niej. W domu, gdzie dorastała, gdzie minęła jej młodość, gdzie zmarła matka.

– Jadziu, co tak stoisz jak słup soli? – odezwała się młodsza siostra Halina, wchodząc do kuchni z siatkami z Biedronki. – Herbata zupełnie wystygnie.

– Tak tylko patrzę – westchnęła Jadwiga, odchodząc od okna. – Jak ona tam sobie gospodaruje.

– Przestań się zadręczać – Halina zaczęła wyjmować zakupy na stół. – Co się stało, to się nie odstanie.

– Tobie łatwo mówić. Ty masz swoje mieszkanie, a ja ci na karku siedzę.

– Nie pleć głupot. Wiesz dobrze, iż mi nie ciążysz.

Jadwiga usiadła przy stole i wzięła ostudzoną filiżankę. Herbata była gorzka, bez cukru – oszczędzały. Od kiedy straciły dom, pieniędzy zaczęło brakować. Emerytura mała, a żyć trzeba było we dwie.

– Hala, pamiętasz, co mama mówiła o testamencie? – zapytała, mieszając łyżeczką.

– Pamiętam, oczywiście. Mówiła, iż dom będzie nasz na pół.

– Właśnie. Na pół. A wyszło, iż wszystko poszło dla tej Weroniki.

Halina ciężko opadła na krzesło. Temat testamentu bolał obie siostry.

– Jadziu, dyskutowałyśmy o tym sto razy. Mama w ostatnich latach nie była sobą. Alzheimer, mówili lekarze.

– Ale testament spisywała nie sama! Był notariusz, świadkowie. Jak mogli pozwolić, by chora kobieta wszystko obcej oddała?

– Weronika nie jest obca. To ona opiekowała się mamą, gdy chorowała.

– Opiekowała się! – prychnęła Jadwiga. – Parę miesięcy pochodziła, leki podawała. A my co? Trzydzieści lat się nią nie zajmowałyśmy?

Halina milczała. Obie wiedziały, iż to niesprawiedliwe, ale nic nie dało się już zmienić. Przegrały w sądzie, dom przeszedł na Weronikę – daleką krewną, która pojawiła się w ich życiu dopiero pod koniec.

Dzwonek do drzwi przerwał ich rozmowę.

– Ja otworzę – wstała Halina.

W przedpokoju rozległy się głosy, a po chwili do kuchni weszła ich siostrzenica Kinga – córka zmarłego brata.

– Cześć, ciociu Jadziu, ciociu Halu – pocałowała obie w policzek. – Jak leci?

– Powoli, po trochu – odparła Jadwiga. – A u ciebie co słychać? Praca daje radę?

– Wszystko gra. Wybieram się na urlop nad morze. Chciałam zapytać, może potrzebujecie grosza? Mogę trochę pomóc.

Halina i Jadwiga wymieniły spojrzenia. Kinga zawsze była dobrą dziewczyną, ale teraz jej oferta zabrzmiała wyjątkowo wzruszająco.

– Dzięki, Kinguś – powiedziała Halina. – Na razie damy radę.

– No to jak coś, to mówcie, nie krępujcie się. A adekwatnie przyszłam z nowiną. Pamiętacie Weronikę, co dostała dom po babci?

Jadwiga zesztywniała.

– Oczywiście, iż pamiętamy. Co z nią?

– No bo sprzedaje ten dom! Wczoraj widziałam ogłoszenie w necie. Chce za niego milion złotych.

– Co?! – Jadwiga zerwała się z krzesła. – Sprzedaje?!

– No tak. Mówi, iż dom stary, remont drogi, a jej mieszkanie w mieście potrzebne.

– To niemożliwe – szepnęła Halina. – Mama zawsze mówiła, iż dom ma zostać w rodzinie.

– Jaka teraz rodzina – gorzko się uśmiechnęła Jadwiga. – Obca baba dostała spadek i robi, co chce.

Kinga niepewnie przestępowała z nogi na nogę.

– Ciociu Jadziu, może byście się z nią spotkały? Pogadały? Może by wam sprzedała taniej?

– A skąd my weźmiemy milion złotych? – załamała ręce Jadwiga. – Ja mam emeryturę dwa tysiące, Hala – dwa i pół. Gdzie nam taką sumę znaleźć?

– Może wzięłybyśc

Idź do oryginalnego materiału