Moja córka ma 38 lat, nie ma rodziny ani męża, ale pragnie dziecka: Żyj tu i teraz, doceniając każdy moment.

twojacena.pl 19 godzin temu

Teraz moja córka ma 38 lat, nie ma rodziny ani męża, ale pragnie dziecka. Czasu nie cofnąć, ale można nauczyć się cenić życie tu i teraz.

W zeszłym miesiącu byłyśmy z córką na ślubie mojej siostrzenicy w jednym z przytulnych restauracji w Krakowie. Uroczystość była przepiękna — wszystko dopracowane w najdrobniejszych szczegółach, panna młoda promieniała radością, a goście tonęli w atmosferze miłości. Po weselu moja córka, Kinga, została u mnie na noc — mieszkamy w innych miastach. Rano znalazłam ją przy oknie: siedziała, wpatrzona w pustkę, po policzkach spływały łzy. Moja dziewczynka płakała, a moje serce ścisnęło się z bólu.

Rzuciłam się do niej: „Kinguś, co się stało? Wczoraj było tak wspaniale!” Podniosła na mnie oczy pełne smutku i cicho szepnęła: „Tak, wesele było cudowne. Nigdy nie miałam takiego ślubu. I już nie będę. Gdy wychodziłam za mąż, nie było sukni, nie było przyjęcia…” Głos jej drżał, a ja nagle przypomniałam sobie tamten dzień, gdy Kinga brała ślub. To było jak cios w serce.

Dziesięć lat temu błagałam ją, by urządziła prawdziwe wesele. Chciałam, by moja jedyna córka w bieli olśniewała, by miała piękną fryzurę, manicure, profesjonalny makijaż. Byłam gotowa zapłacić za wszystko — od sali po fotografa. „Kinga, to twój wielki dzień!” — przekonywałam. Ale ona machała ręką, mówiąc, iż wesela to przeżytek. Byłam przerażona, gdy pojawiła się w urzędzie w jeansach i koszulce. Żadnych kwiatów, uśmiechów — tylko podpis i wyjście. Jej ślub był zimny jak listopadowy deszcz.

Taka była zawsze. Na studniówce, gdy koledzy wkładali garnitury, a koleżanki suknie, ona przyszła po świadectwo w dresie, wzięła je i poszła do domu. Żadnych tańców, żadnych wspomnień. Jej małżeństwo wyglądało tak samo — bezdusznie. O dzieciach słuchać nie chciała, choć jej mąż, Krzysztof, marzył o rodzinie. Zwykle takie rzeczy omawia się przed ślubem, ale Kinga, młoda i ambitna, uważała, iż dzieci mogą poczekać. Chciała żyć dla siebie, robić karierę, cieszyć się wolnością. Po czterech latach Krzysztof nie wytrzymał — odszedł, bo chciał być ojcem.

Rozwiedli się. Krzysztof gwałtownie ożenił się ponownie i dziś ma troje dzieci, a Kinga została sama. Spotyka się z mężczyznami, ale zawsze powtarza: „Nikogo mi nie potrzeba”. Ale ja widzę, jak jest samotna. Zawsze taka była — dumna, niezależna, ale teraz ta niezależność przemieniła się w pustkę. I oto, siedząc przy moim oknie, przyznała się nagle: „Mamo, żałuję, iż nie urodziłam dziecka. Mam 38 lat, a nie mam nic”. Jej słowa rozdarły mi duszę.

Teraz Kinga marzy o dziecku. Mówi, iż gdy mnie zabraknie, będzie miała dla kogo żyć. Ale boję się o nią. Dziecko to ogromna odpowiedzialność, a Kinga ledwo wiąże koniec z końcem. Pracuje do upadłego, a pieniędzy wciąż brak. Nie mogę pomóc jej finansowo, i to rozdziera mi serce. Przytulam ją, pocieszam, ale w jej oczach widzę bezdenny smutek. Straciła tak wiele: ślub, rodzinę, ciepłe wspomnienia. I teraz ta pustka dusi ją każdego dnia.

Ale wciąż wierzę, iż Kinga ma szansę. Ma tylko 38 lat — życie się nie skończyło. jeżeli zechce, znajdzie miłość, wyjdzie za mąż, urodzi dziecko. Najważniejsze, by nie oglądać się za siebie z żalem. Czasu nie cofniesz, ale możesz zacząć doceniać to, co masz tu i teraz. Modlę się, by moja dziewczynka odnalazła szczęście, by jej oczy znów zabłysły. Na razie widzę tylko łzy — i to łamie mi serce na tysiąc kawałków.

Idź do oryginalnego materiału