Moja córka ma 17 lat i postanowiła zamieszkać ze swoim chłopakiem, z którym spotyka się od dwóch miesięcy. Ja i moja żona zaniemówiliśmy na taką wiadomość

przytulnosc.pl 1 tydzień temu

— A gdzie macie zamiar mieszkać? — zapytałem.

— U nas w domu, — odpowiedziała Weronika.

Odpowiedziałem Weronice, iż może mieszkać ze swoim chłopakiem, ale nie w naszym domu:

— Jesteś już dorosła, znajdziesz jakieś wyjście z tej sytuacji. Możecie wynająć mieszkanie, ale za wynajem będziecie płacić sami. jeżeli wyprowadzisz się z tego domu, nie licz już na naszą pomoc finansową. Zwłaszcza iż choćby nie znamy twojego chłopaka. Jak on się nazywa? Czym się zajmuje? Ile ma lat?

Weronika odpowiedziała, iż chłopak nazywa się Edward, studiuje na uniwersytecie, ma 20 lat. Byłem zszokowany tym, co usłyszałem.

Córka nic więcej nie powiedziała i poszła na spotkanie z Edwardem. Z żoną postanowiliśmy nie zatrzymywać jej, dać jej wolność, wiedząc, iż prędzej czy później zmieni zdanie.

Jednak nie zmieniła. Równo tydzień później Weronika przyszła, by spakować swoje rzeczy. Oprócz ubrań zabrała mikrofalówkę, laptopa i mały telewizor. Kiedy zapytaliśmy, gdzie się wybiera, odpowiedziała, iż będzie mieszkać u mamy Edwarda. Na koniec zapytała, czy będziemy jej dawać pieniądze na codzienne wydatki, na co odpowiedziałem, iż nie będziemy ani przeszkadzać, ani pomagać. Jest już dorosła — poradzi sobie.

Codziennie czekałem, iż córka wróci albo przynajmniej zadzwoni, ale nic takiego się nie wydarzyło. Postanowiłem więc przyjąć rolę obserwatora, wiedząc, iż w tak młodym wieku decyzje zapadają gwałtownie i wszystko może się zmienić w mgnieniu oka.

Minął miesiąc, Weronika nie zadzwoniła, a my myśleliśmy, iż wszystko u niej w porządku. No cóż, skoro wszystko jest dobrze, czemu by nie zrobić remontu?

Trzy dni później Weronika zadzwoniła z pytaniem, dlaczego nie opłaciliśmy jej nauki. Jeszcze raz przypomniałem córce, iż jest już dorosła i sama musi zadbać o opłaty za naukę i zarobić na życie. Obrażona moimi słowami, rozłączyła się.

Pewnego dnia, wracając z rynku, z żoną zauważyliśmy, iż ktoś jest w domu. Wchodząc do kuchni, zobaczyliśmy Weronikę, która smażyła ziemniaki. Bardzo mnie to zdziwiło, bo wcześniej choćby umycie naczyń było dla niej czymś niemożliwym. Mocno nas przytuliła, przeprosiła za swoje zachowanie i powiedziała, iż teraz doskonale rozumie, co to znaczy życie rodzinne.

Weronika przyniosła do domu tylko swoje rzeczy osobiste i laptopa. Reszta, czyli mikrofalówka i mały telewizor, zostały u Edwarda jako opłata za mieszkanie. Tak powiedziała jego mama. Chciała choćby zabrać laptopa, ale córka go nie oddała. Taki właśnie był jej pierwszy „rodzinny” eksperyment.

Idź do oryginalnego materiału