Tego dnia Paweł i Magda, mój syn i synowa, przyszli do mnie z uśmiechami na twarzach. Paweł wyciągnął z kieszeni klucze i podał mi je, mówiąc:
– Mamo, to dla ciebie. Teraz jesteś właścicielką tego mieszkania.
Byłam zaskoczona, a w moich oczach pojawiły się łzy. Nie mogłam uwierzyć w to, co słyszę. Tylko wyszeptałam:
– Dlaczego dajecie mi takie drogie prezenty? Nie potrzebuję tego…
Magda spojrzała na mnie i powiedziała spokojnie:
– To nie prezent, mamo. To inwestycja. Możesz je wynająć i mieć dodatkowe pieniądze na spokojne życie.
Jeszcze tego samego dnia zabrali mnie do notariusza, żeby załatwić wszystkie formalności. Czułam się jak we śnie, ale nie mogłam się do końca cieszyć. Z synową nie zawsze miałam łatwe relacje. Były czasy, kiedy kłótnie wybuchały z byle powodu, a każde spotkanie kończyło się napięciem. Ale w ostatnich latach nauczyłyśmy się żyć w zgodzie, choć wciąż unikałam z nią drażliwych tematów.
Wieczorem zadzwoniła do mnie siostra mojego zmarłego męża, Barbara. Gdy tylko usłyszała o mieszkaniu, zaczęła mnie gratulować, ale zaraz dodała:
– Wiesz, ja na twoim miejscu oddałabym to mieszkanie wnukowi. Przecież on będzie kiedyś potrzebował własnego kąta.
Te słowa długo nie dawały mi spokoju. Przez pół nocy zastanawiałam się, co zrobić. Rano zaprosiłam mojego wnuka, Kacpra, na rozmowę. Zapytałam go, czy nie chciałby tego mieszkania. Ale on tylko się uśmiechnął i powiedział:
– Babciu, nie martw się o mnie. Chcę sam zapracować na swoje życie.
Próbowałam zaoferować mieszkanie synowi, potem Magdzie, ale wszyscy odmawiali. Mówili, iż to moje i iż mam z niego korzystać.
Nie mogłam jednak przestać myśleć o historiach z naszej rodziny. Moja starsza siostra została kiedyś zmuszona do opuszczenia swojego domu przez chciwych krewnych. Pamiętam też, jak znajomy stracił majątek po sporach spadkowych, a jego dzieci walczyły o każdy kawałek ziemi.
Gdy siedziałam w swoim salonie, patrząc na klucze leżące na stole, poczułam mieszankę wdzięczności i niepokoju. Z jednej strony czułam dumę z dzieci, które myślą o mojej przyszłości, z drugiej bałam się, iż coś pójdzie nie tak.
Kilka tygodni później Paweł wynajął mieszkanie za trzy tysiące złotych miesięcznie. Gdy zobaczyłam te pieniądze, zrozumiałam, jak mądry był ich gest. Dzięki nim nie musiałam martwić się o emeryturę, która wynosiła jedynie dwa tysiące.
Teraz wiem, iż ten prezent był nie tylko gestem miłości, ale też wyrazem troski o moją przyszłość. Moje dzieci dały mi coś, czego nigdy się nie spodziewałam – poczucie bezpieczeństwa i spokój na stare lata.