Mój partner obiecał mi dom na wsi – ale gdy tam dotarłam, poczułam, jak grunt usuwa mi się spod nóg.

newsempire24.com 1 miesiąc temu

Mój syn powiedział mi, iż kupił mi dom na wsi ale gdy tam dotarłem, poczułem, jak ziemia usuwa mi się spod nóg.
Nazywam się Wojciech i mam 78 lat.

Nigdy nie sądziłem, iż będę prosił obcych o radę, a jednak oto jestem. Potrzebuję waszej perspektywy.

Większość dorosłego życia spędziłem jako samotny ojciec. Moja żona, Halina, zmarła na raka, gdy nasz syn, Krzysztof (dziś ma 35 lat), miał zaledwie dziesięć lat.

To był trudny czas dla nas obu, ale przetrwaliśmy go razem. Od tamtej pory było tylko nas dwoje przeciwko światu. Starałem się być dla niego zarówno matką, jak i ojcem, ciężko pracując, by dać mu wszystkie możliwości.

Krzysztof wyrósł na dobrego chłopaka. Oczywiście, zdarzały mu się momenty buntu, ale w gruncie rzeczy był życzliwy, pracowity i rozsądny. Miał dobre wyniki w szkole, dostał się na studia z częściowym stypendium, a po ich ukończeniu znalazł dobrą pracę w sektorze finansowym.

Zawsze byłem z niego ogromnie dumny i patrzyłem, jak staje się odnoszącym sukcesy dorosłym. Zostaliśmy blisko, choćby gdy się wyprowadził regularnie dzwoniliśmy i spotykaliśmy się na obiad przynajmniej raz w tygodniu.

Tato powiedział, ale choćby nie spojrzał mi w oczy. Przepraszam. Wiem, iż mówiłem, iż to domek, ale tu będzie dla ciebie lepiej. Zajmą się tobą.

Zajmą się mną? Nie potrzebuję, żeby ktoś się mną zajmował! Jestem w pełni samodzielny. Dlaczego mnie okłamałeś?

Tato, proszę. W końcu Krzysztof spojrzał mi w oczy, a jego wzrok był pełen błagania.

Ostatnio zapominasz różne rzeczy. Boję się, iż mieszkasz sam. To miejsce ma świetne udogodnienia, zawsze będzie ktoś w pobliżu, jeżeli będziesz potrzebował pomocy.

Zapominam? Każdy czasem coś zapomina! krzyknąłem, a łzy wściekłości spływały mi po policzkach.

To nieprawda, Krzysztofie. Zabierz mnie natychmiast do domu.

Krzysztof pokręcił głową, a potem powiedział rzecz, która wstrząsnęła mną najbardziej:

Nie mogę tego zrobić, tato. Ja już sprzedałem dom.

Ziemia zatrzęsła się pode mną.

Wiem, iż zgodziłem się na sprzedaż, ale myślałem, iż mam jeszcze czas. Chciałem poznać nowych właścicieli, wybrać dobrą rodzinę, wytłumaczyć im, jak dbać o stary dąb w ogrodzie.

Dlatego to, co zdarzyło się nieco ponad rok temu, było dla mnie szokiem. Był wtorkowy wieczór, gdy Krzysztof przyszedł do mojego domu, wyraźnie podekscytowany.

Tato powiedział mam świetną wiadomość! Kupiłem ci domek na wsi!

Domek? Krzysztofie, o czym mówisz?

To idealne miejsce, tato. W spokoju, ciszy dokładnie to, czego potrzebujesz. Spodoba ci się!

Byłem zaskoczony. Miałem się wyprowadzić gdzieś daleko stąd? To wydawało mi się zbyt nagłą zmianą.

Krzysztofie, nie musiałeś tego robić. Dobrze mi tu jest.

Ale on nalegał!

Nie, tato, zasługujesz na to. Dom, w którym teraz mieszkasz, jest dla ciebie za duży. To czas na zmiany. Uwierz mi, będzie ci tam dobrze.

Muszę przyznać, iż byłem sceptyczny. Dom, w którym mieszkałem, był naszym rodzinnym gniazdem przez ponad 30 lat. Tam dorastał Krzysztof, tam Halina i ja budowaliśmy wspólne życie. Ale mój syn wydawał się tak podekscytowany, tak pewny, iż to dobra decyzja. A ja zawsze mu ufałem.

W końcu zawsze byliśmy ze sobą szczerzy.

Więc pomimo wątpliwości zgodziłem się na przeprowadzkę i sprzedaż domu. W kolejnych dniach pakowałem swoje rzeczy, przygotowując się do wyjazdu, a Krzysztof zajął się szczegółami. Zapewniał mnie, iż wszystko jest zaplanowane. Był tak uważny, iż odsunąłem na bok niepokoje.

Wreszcie nadszedł dzień wyjazdu do nowego domu. Gdy wsiedliśmy do samochodu, Krzysztof opowiadał o wszystkich udogodnieniach nowego miejsca. Ale im dalej od miasta, tym bardziej czułem niepokój.

Otoczenie stawało się coraz bardziej opustoszałe. Nie była to sielska wieś, którą sobie wyobrażałem nie było zielonych wzgórz ani malowniczych krajobrazów. Zamiast znajomych sąsiadów i tętniących życiem ulic miasta, wokół były tylko puste, monotonne pola i opuszczona farma.

Domki, które kiedyś podziwiałem i rozważałem, gdy Halina jeszcze żyła, były przytulne, ciepłe i otoczone naturą. Ale to miejsce było zupełnie inne.

Krzysztofie zapytałem jesteś pewien, iż jedziemy dobrze? To nie wygląda na wieś, którą sobie wyobrażałem.

Zapewniał mnie, iż wszystko jest w porządku, ale zauważyłem, iż unika mojego wzroku.

Po około godzinie wjechaliśmy na długą, krętą drogę. Na jej końcu stał ponury, wielki budynek. Serce zamarło mi w piersi, gdy przeczytałem napis: Przystań Zachodu Słońca.

To nie był domek. To był dom spokojnej starości.

Idź do oryginalnego materiału