Mój mąż płakał, gdy powiedziałam, iż dziecko może być nie jego — odpowiedziałam „Przynajmniej nie twoje”
Nie rozumiem, czemu mężczyźni tak przejmują się DNA. Wiedział przecież, iż nie byłam świętą, gdy się poznaliśmy. A teraz to ja jestem zła, bo powiedziałam, iż dziecko może nie być jego? Dajcie spokój. Przynajmniej miałam tyle przyzwoitości, żeby mu o tym powiedzieć, zamiast pozwolić, żeby dowiedział się z testu na ojcostwo. Serio, myślałam, iż się ucieszy. No bo widzieliście jego zdjęcia z dzieciństwa?
Marcin snuł te wszystkie plany, iż nauczy nasze dziecko jeździć na rowerze i grać w piłkę, a ja zrozumiałam, iż muszę trochę ostudzić jego oczekiwania, zanim za bardzo się przywiąże do wizji, które mogą się nie spełnić. Odłożyłam telefon, spojrzałam mu prosto w oczy i powiedziałam najłagodniej, jak umiałam: „Jest szansa, iż dziecko może nie być twoje.”
Zapadła cisza. Tablet Marcina wyślizgnął mu się z rąk i z hukiem upadł na stolik kawowy. Patrzył na mnie, jakbym właśnie wyjawiła mu, iż jestem kosmitą w ludzkiej skórze. Kilka razy otwierał usta, ale nie wydobył się z nich żaden dźwięk.
Czekałam, aż przetrawi to, co usłyszał, spodziewając się pytań o szczegóły, terminy albo co to oznacza dla naszego małżeństwa. Zamiast tego w jego oczach pojawiły się łzy i po prostu zaczął płakać. Nie krzyczał, nie rzucał się, tylko cicho płakAle w tamtej chwili, gdy jego łzy spływały po policzkach, zrozumiałam, iż już nic nie da się naprawić i nasza wspólna przyszłość przepadła bezpowrotnie.