Poranek zaczął się jak zwykle. Za oknem jeszcze nie świtało, ale już słychać było stłumiony szum miasta budzącego się ze snu. Otworzyłam oczy, przeciągnęłam się, spojrzałam na śpiącego obok męża Krzysztofa. Leżał na wznak, ręka zwisała z łóżka, twarz rozluźniona jak u dziecka. W takich chwilach starałam się nie myśleć o niedawnych kłótniach, o jego dziwnym dystansie, o tym, jak zaczął późno wracać z pracy, mówiąc, iż wszystko w porządku, tylko dużo spraw. Chciałam mu wierzyć. Chciałam, żeby wszystko było dobrze.
Dzień dobry szepnęłam, dotykając jego ramienia.
Drgnął, otworzył oczy.
Już? zamruczał, ziewając. Wstałaś wcześnie.
Chcę kawy uśmiechnęłam się. Może zjemy razem śniadanie?
Jasne skinął głową, wstając. Sam zaparzę.
Uśmiechnęłam się. To był rzadki przejaw troskliwości z jego strony. Ostatnio prawie nie angażował się w domowe obowiązki, zaczęłam już myśleć, iż jest po prostu zmęczony. Ale dziś wyglądał inaczej. Zbyt uważny. Zbyt staranny.
Poszłam pod prysznic, a gdy wróciłam, w kuchni unosił się zapach świeżo zaparzonej kawy. Krzysztof stał przy stole, nalewając ciemny płyn do filiżanek. Do jednej mojej ulubionej porcelanowej, z niebieskimi kwiatami nalał kawę, a drugą, z pękniętym uchwytem (tej zawsze używała teściowa), zostawił pustą.
Zrobiłem dla ciebie specjalnie powiedział, podając mi filiżankę. Tak jak lubisz: z odrobiną mleka i cynamonem.
Dziękuję uśmiechnęłam się, ale w tym momencie mój nos wyczuł dziwny zapach. Nie kawy. Coś ostrego, chemicznego z nutą gorzkich migdałów.
Co to za zapach? zmarszczyłam brwi. Od kawy?
Krzysztof gwałtownie spojrzał na filiżankę.
Nie wiem. Może nowe ziarna? Albo mleko nieświeże?
Ponownie powąchałam. Gorzkie migdały. Ten zapach znałam. W dzieciństwie babcia opowiadała: jeżeli pachnie gorzkimi migdałami to cyjanek. Wtedy nie wierzyłam, ale potem przeczytałam o tym w podręczniku chemii. Cyjanek ma charakterystyczny zapach gorzkich migdałów. I ta substancja jest śmiertelna.
Serce zabiło mocniej.
Krzysiu, na pewno niczego nie pomyliłeś? zapytałam jak najspokojniej. Mam alergię na niektóre dodatki. Może lepiej wezmę inną filiżankę?
Zastygł na sekundę. Potem się uśmiechnął.
Daj spokój, to tylko kawa. Wypij, zanim wystygnie.
Skinęłam głową, ale wtedy w korytarzu rozległy się kroki. Z swojego pokoju wyszła teściowa Halina Nowak. Była surową kobietą, o chłodnym spojrzeniu i nawyku zauważania wszystkiego. Nigdy nie dogadywałyśmy się. Uważała, iż jestem nie w parze dla jej syna, iż jestem zbyt prosta, iż w jej rodzinie takie jak ja nie mają miejsca.
Dzień dobry powiedziała oschle, podchodząc do stołu.
Mamo, dzień dobry Krzysztof pocałował ją w policzek. Zrobiłem kawę. Oto twoja filiżanka.
Podał jej pustą filiżankę z pęknięciem.
Gdzie moja kawa? zapytała, marszcząc brwi.
Zaraz naleję odparł, sięgając po czajnik.
Wtedy zrobiła coś, co uratowało mi życie.
Szybko wstała, wzięła moją filiżankę z kawą i powiedziała:
Poczekasz.
Spojrzała na mnie z nienawiścią.
Krzysztof zastygł. Jego oczy na moment się rozszerzyły. Spojrzał na mnie i w tym wzroku zobaczyłam coś przerażającego. Nie strach. Nie irytację. A rozczarowanie.
No co się tak guzdrasz? rzuciła teściowa i zaczęła pić z mojej filiżanki. Nalej kawę, zamiast stać jak słup soli.
Krzysztof powoli nalał mi kawę do pustej filiżanki.
Usiadłam. Serce waliło. Nie mogłam oderwać wzroku od filiżanki stojącej przed teściową. Tej samej, z zapachem gorzkich migdałów.
Za mocna mruknęła. Ale da się pić.
Patrzyłam na Krzysztofa. Siedział ze spuszczonym wzrokiem, dłubał widelcem w talerzu z jajecznicą. Ani słowa. Ani spojrzenia. Ani uśmiechu.
Dziesięć minut później teściowa nagle się skrzywiła.
Coś nie tak z żołądkiem zamruczała. Kręci mi się w głowie.
Źle się pani czuje? zapytałam, starając się nie zdradzić paniki.
Tak, trochę odstawiła filiżankę. Mam wrażenie, jakbym jakbym się dusiła.
Wstała, ale natychmiast się zachwiała. Krzysztof poderwał się.
Mamo! Co się dzieje?
Ty ty spojrzała na niego, oczy jej się rozszerzyły. Ty chciałeś mnie
I upadła.
Krzyknęłam. Krzysztof rzucił się do niej, zaczął wzywać pogotowie, potrząsał ją za ramiona. Stałam jak w transie. Wszystko działo się za szybko. Ale jedno zrozumiałam na pewno: on chciał mnie zabić. A ona ona stała się ofiarą zamiast mnie.
Dwadzieścia minut później przyjechało pogotowie. Lekarze wbiegli, zbadali Halinę Nowak. Jeden z nich powąchał filiżankę.
To zatrucie cyjankiem potasu powiedział. Bardzo wysokie stężenie. Jest w śpiączce. Szanse niewielkie.
Krzysztof stał blady, drżący.
Nie wiem, jak to się stało Po prostu zrobiłem kawę
Gdzie trzymacie kawę? zapytał lekarz.
W szafce ale to nowa, kupiłem wczoraj
Pokażcie.
Poszliśmy do kuchni. Lekarz otworzył słoik. Powąchał.
Tu na pewno nie ma cyjanku. Więc ktoś dosypał go do filiżanki albo do wody.
Policja przyjechała po pół godzinie. Rozpoczęło się przesłuchanie.
Pan ostatni dotykał filiżanki powiedział śledczy, patrząc na Krzysztofa. I pan nalewał kawę.
Nie zrobiłem nic złego! krzyknął. Kocham swoją matkę!
A ż













