Mój mąż powiedział, iż nie jestem ważna w tym domu

twojacena.pl 1 godzina temu

– A kim ty w ogóle jesteś, żeby mi rozkazywać? – Władysław odwrócił się gwałtownie od lodówki, trzymając w ręce puszkę piwa. – Ty tu jesteś nikim! Rozumiesz?

Kazimiera stała przy kuchni, mieszając żurek, i czuła, jak dygocą jej dłonie. Warząchew stuknęła o brzeg garnka.

– Nikim? – powtórzyła cicho. – To ja nie jestem twoją żoną?

– Żona! – Władysław prychnął i otworzył puszkę. – Jaka tam żona. Sprzątaczka, oto kim jesteś. I to kiepska.

Kazimiera wyłączyła gaz i odwróciła się do męża. Czterdzieści trzy lata razem. Czterdzieści trzy lata gotowała mu żurek, prała koszule, prasowała spodnie. Wychowywała dzieci, podczas gdy on robił karierę.

– Sprzątaczka, tak? – jej głos stał się twardszy. – A kto ci pierze koszule? Kto gotuje, sprząta, opiekuje się twoją matką?

– To twój obowiązek! – Władysław walnął puszką w stół. – Ja zarabiam pieniądze, płacę rachunki, a ty co? Żur gotujesz? To każda baba potrafi.

– Każda baba – powtórzyła Kazimiera. Coś w niej jakby pękło. – Jasne.

Zdjęła fartuch i powiesiła na haczyku. Władysław dopijał piwo, stojąc do niej plecami.

– Więc każda baba – szepnęła Kazimiera pod nosem. – Zobaczymy.

Przeszła do sypialni i wyciągnęła z szafy starą walizkę. Władysław usłyszał szelest i zajrzał do pokoju.

– Co ty robisz?

– Pakuję się – spokojnie odpowiedziała Kazimiera, składając swoje rzeczy do walizki. – Skoro tu jestem nikim, to znaczy, iż nie ma tu dla mnie miejsca.

– Gdzie się niby wybierasz? – Władysław zmarszczył brwi.

– Do Bronki. Odwiedzę ją na trochę.

Bronka była młodszą siostrą Kazimiery. Mieszkała sama w dwupokojowym mieszkaniu, pracowała w przychodni jako pielęgniarka.

– No już, daj spokój – Władysław machnął ręką. – Nie głupiej. Kto będzie gotował?

– A czy to ważne? – Kazimiera zapięła walizkę. – Sam powiedziałeś, iż każda baba potrafi. Znajdź sobie jakąś.

Władysław patrzył zdezorientowany, jak żona się ubiera.

– Kazia, nie wydziwiaj. Przecież nie powiedziałem tego ze złością.

– Oczywiście, nie ze złością – włożyła płaszcz. – Po prostu powiedziałeś prawdę. Jestem nikim w tym domu.

– No mówię ci, nie bądź głupia! – głos męża stał się głośniejszy. – Kto ci pozwolił wychodzić?

Kazimiera zatrzymała się w drzwiach i spojrzała na Władysława.

– Nikt. Sama sobie pozwoliłam. Czy i na to nie mam prawa?

Wyszła z mieszkania, zostawiając męża z otwartymi ustami.

Na dworze było chłodno, październik już dawał o sobie znać. Kazimiera wsiadła do autobusu i pojechała do siostry. Po drodze dzwonił telefon, ale nie odebrała.

Bronka otworzyła drzwi w szlafroku i kapciach.

– Kaziu! Co się stało? – zobaczyła walizkę w ręce siostry.

– Mogę u ciebie przenocować? – zapytała Kazimiera.

– Oczywiście, wchodź. Co się dzieje?

Usiadły w kuchni, Bronka zaparzyła herbatę. Kazimiera opowiedziała o kłótni z mężem.

– Co on sobie wyobraża, tak się rozpuścił? – oburzyła się Bronka. – Nikim w domu! Po tylu latach!

– Wyobraź sobie – Kazimiera otarła oczy chusteczką. – Całe życie dla niego, dla dzieci. A on mówi, iż każda baba tak potrafi.

– Niech poszuka tej jakiejś baby – prychnęła Bronka. – Zobaczymy, jak bez ciebie przeżyje.

Telefon znów zadzwonił. Kazimiera spojrzała na ekran – mąż.

– Nie odbieraj – poradziła Bronka. – Niech sobie pomyśli.

Kazimiera położyła telefon na stole i nie odebrała.

Rano obudziła się na kanapie w salonie. Bronka już szykowała się do pracy.

– Zostań, ile potrzebujesz – powiedziała siostra. – Mam zapasowe klucze.

Kazimiera została sama w obcym mieszkaniu. Dziwnie było nie mieć zajęcia. W domu o tej porze zwykle przygotowywała Władysławowi śniadanie, pakowała mu drugie śniadanie, planowała dzień.

Telefon milczał. Widocznie mąż uznał, iż wróci sama, jak ochłonie.

Kazimiera zrobiła sobie śniadanie i usiadła przy oknie z filiżanką kawy. W sercu czuła dziwną mieszankę smutku i ulgi. Ile lat nie jadła śniadania w ciszy, nie myśląc o tym, co ugotować mężowi na obiad.

W południe zadzwoniła starsza córka Kinga.

– Mamo, tata dzwonił. Mówi, iż się pokłóciliście?

– Pokłóciliśmy – potwierdziła Kazimiera.

– O co?

– Powiedział, iż jestem nikim w domu. Że jestem sprzątaczką, i to kiepską.

– Mamo! – Kinga się oburzyła. – Jak on mógł coś takiego powiedzieć?

– Bardzo prosto. Widocznie tak myśli.

– Jaka prawda? Ty całe życie żyjesz dla rodziny!

– Tak myślałam. A okazało się, iż jestem tylko sprzątaczką.

Kinga zamilkła.

– Mamo, a gdzie teraz jesteś?

– U cioci Bronki.

– Długo tam zostaniesz?

– Nie wiem. Może znajdę jakąś pracę. Skoro jestem sprzątaczką, to przynajmniej mam doświadczenie.

– Mamo, nie mów głupstw! – Kinga wyraźnie się denerwowała. – Jesteście dorośli, znajdźcie kompromis.

– Kompromis? – Kazimiera uśmiechnęła się gorzko. – A co tu kompromisować? On powiedział prawdę. Naprawdę jestem nikim w tym domu.

– Mamo, no dość! Tata po prostu się wyrwał. Zmęczony pewnie.

– Zmęczony – powtórzyła Kazimiera. – A ja, znaczy się, nie jestem. Czterdzieści trzy lata nie jestem.

Kinga westchnęła.

– Dobrze, z nim porozmawiam. A ty pomyśl, czy warto niszczyć rodzinę przez jedno zdanie.

– Jedno zdanie? – Kazimiera pokręciła głową. – Kinguś, to nie jedno zdanie. To pierwszy raz powiedział głośno to, co myśli.

Wieczorem Bronka wróciła z pracy zmęczona.

– Jak tam? – zapytała, ściągając fartuch.

– W porządku. Kinga dzwoniła.

– I co mówi?

– Prosi, żebym się pogodziła z ojcem.

Bronka usiadła obok siostry na kanapie.

– A ty co myślisz?

– Nie wiem – szczerze odpowiedziała Kazimiera. – Może ma rację. Może naprawdę jestem nikim.

– Kaziu, co ty mówisz!Po roku pracy u starszej pary Kazimiera, która w końcu poczuła się doceniona, spotkała przypadkiem Władysława w parku – stał sam, w wytartym swetrze, patrząc na fontannę, a w jego oczach była tylko cisza i żal.

Idź do oryginalnego materiału