Deszcz lał jak z cebra, gdy stałam na kamiennych stopniach willi Wiśniowieckich, tuląc do piersi nowo narodzoną córeczkę. Drętwiały mi ręce. Trzęsły się nogi. Ale to serce złamane i upokorzone omal nie rzuciło mnie na kolana. Za mną z hukiem zatrzasnęły się ciężkie dębowe drzwi. Chwilę wcześniej Norbert, mój mąż i potomek jednego z najbogatszych […]