Mój mąż i jego matka mają duże czteropokojowe mieszkanie w zabytkowym domu w historycznym centrum miasta.

newskey24.com 2 dni temu

Mój mąż i jego matka mają duże czteropokojowe mieszkanie w zabytkowej kamienicy w historycznej części Warszawy. Wraz z nimi mieszka starsza siostra matki, obie są od dawna wdowami. Mieszkanie jest przestronne, z wysokimi sufitami, dużymi oknami i parkietem, który skrzypi pod nogami. Kamienica została zbudowana na początku ubiegłego wieku i zachowała ten szczególny klimat dawnej Warszawy: sztukaterie na sufitach, masywne drzwi, żeliwne kaloryfery. Ale mimo piękna, mieszkanie wymaga remontu — hydraulika jest stara, instalacja elektryczna miejscami niesprawna, a zimą bywa chłodno, bo ogrzewanie nie zawsze dobrze działa.

Mąż i ja mieszkamy osobno, w swoim niewielkim dwupokojowym mieszkaniu na Pradze. Mamy własne życie, pracę, plany, ale jego mama często nas zaprasza, zwłaszcza na rodzinne święta. Jest niezwykle gościnna, uwielbia gotować i szykować stół: żurek, pierogi, kotlety schabowe, sałatki — wszystko zgodnie z najlepszą tradycją. Jej siostra, ciocia Halina, mówi niewiele, ale zawsze pomaga w kuchni. Razem tworzą idealną parę: mama męża to dusza towarzystwa, a ciocia Halina — spokojna i rozważna.

Jest jednak pewien problem, który mnie niepokoi. Mama męża i ciocia Halina są już w podeszłym wieku, mają po siedemdziesiątce. Na razie radzą sobie z codziennością, ale widzę, iż jest im coraz trudniej. Sprzątanie tak dużego mieszkania to prawdziwe wyzwanie, a zakupy zamieniają się w wyprawę. Mąż czasem pomaga przy remontach albo zabiera je na działkę, ale nie zawsze mamy czas, by być przy nich na co dzień. Proponowałam, żeby zatrudnić pomoc domową, ale mama męża stanowczo odmawia: „Dam sobie radę, nie potrzebuję obcych ludzi w domu!”.

Ostatnio dowiedziałam się, iż w ich kamienicy planowany jest kapitalny remont. To i dobra, i zła wiadomość. Dobra, bo dom naprawdę tego potrzebuje: winda psuje się co miesiąc, dach przecieka, a elewacja wygląda na zaniedbaną. Zła, bo na czas remontu lokatorzy mogą zostać czasowo wysiedleni. I tu pojawia się pytanie: dokąd? Mama męża i ciocia Halina nie mają innego mieszkania, a do naszego dwupokojowego raczej się nie zmieszczą. Mąż mówi, iż można wynająć coś w okolicy, ale widzę, jak mama denerwuje się na samą myśl o przeprowadzce. Dla niej ten dom to nie tylko ściany — to wspomnienia, historia, całe jej życie.

Zastanawiam się, co zrobić. Może warto przekonać je, żeby sprzedały to mieszkanie i kupiły coś mniejszego, w nowszym budynku, bez problemów ze starymi rurami czy zimnymi dniami? Ale wiem, iż mama męża się nie zgodzi. Mówi: „To mieszkanie dostałyśmy od rodziców, tu dorastały nasze dzieci i chcę tu zostać do końca”. Ciocia Halina tylko kiwa głową w milczeniu, potakując siostrze.

Czasem myślę, iż może to my powinniśmy się do nich wprowadzić. Mieszkanie jest duże, starczy miejsca dla wszystkich. Ale wtedy musielibyśmy zmienić swój tryb życia: jestem przyzwyczajona do niezależności, do swojego przytulnego gniazdka, gdzie wszystko jest po naszemu. No i nie wiem, czy dogadalibyśmy się pod jednym dachem — różne pokolenia, różne przyzwyczajenia. Mąż na razie żartuje: „Daj spokój, jakoś to będzie”. Ale czuję, iż prędzej czy później będziemy musieli podjąć decyzję.

Na razie staramy się częściej je odwiedzać, pomagać w drobnych sprawach. Kupiłam mamie męża nowy czajnik elektryczny, żeby nie musiała używać gazu, a cioci Halinie podarowałam ciepły koc — uwielbia siedzieć przy oknie z książką. Wiem jednak, iż to tylko tymczasowe rozwiązania. Trzeba coś wymyślić z mieszkaniem, z ich komfortem i bezpieczeństwem. Może inni znajdą w tej sytuacji jakieś wyjście? Jak pogodzić szacunek dla ich wyborów z troską o ich zdrowie? jeżeli byliście w podobnej sytuacji, podzielcie się doświadczeniami.

Prawdziwa mądrość polega na tym, iż czasem nie ma idealnych rozwiązań — są tylko te, które przynoszą pokój sercu, choćby jeżeli wymagają kompromisów.

Idź do oryginalnego materiału