Mój brat nękał żonę o każdy grosz – w końcu stało się to, czego nie dało się naprawić

newsempire24.com 4 dni temu

Od najmłodszych lat byłem bardzo związany z moim starszym bratem Frankiem…
Nie był moim ojcem, ale był dla mnie największym autorytetem – cokolwiek mi powiedział, robiłam.

Przed moim ślubem zadzwonił do mnie i poradził:

-Pamiętaj – nie pozwalaj żonie zaglądać do portfela, nigdy nie mów jej, ile masz pieniędzy i gdzie je chowasz. Trzymaj jej wydatki pod kontrolą….

Wtedy wydawało mi się to trochę przesadzone, no ale dajcie spokój, Franek wie więcej ode mnie, a w rodzinnym doświadczeniu był pięć lat do przodu, musiał mieć rację…

Dobrze, iż moja żona Teresa była święta, nie przepadała za drogimi szmatami i luksusowymi kurortami.

Ale w pierwszych latach po moim ślubie mój brat i ja zaczęliśmy się od siebie oddalać, bo nasze żony się nie lubiły, i nasze życie szło w różnych kierunkach.

Ja, mając wykształcenie muzyczne, zacząłem pracować w orkiestrze, a mój brat kupił dużo ziemi i został rolnikiem.

Za każdym razem, gdy widzieliśmy się na rodzinnych spotkaniach, moje serce kurczyło się ze zmartwienia, ponieważ wiedziałem, iż mój brat zawsze znajdzie coś, za co mnie skrytykuje.

Najczęściej marudził mi, iż nie oszczędzam, iż zadowalam się pensją, zamiast zarobić coś na boku, iż pozwalam żonie i dzieciom na wszelkiego rodzaju fanaberie, które są niepotrzebnym luksusem i przepychem.

Nie kłóciłem się z nim, ale nie sprawiało mi to przyjemności. Zwykle po takich spotkaniach „zaciskałem pasa” z finansami w domu, ale z drugiej strony podchodziliśmy do tego po staremu – skoro mamy pieniądze, to wydajemy…

Franek miał córkę, którą wychowywał bardzo surowo – żadnego kieszonkowego, żadnych strojów, kosmetyków, rozpieszczania.

To biedne dziecko czasem nas odwiedzało, a my po kryjomu dawaliśmy jej parę złotych, żeby sobie coś kupiła. W końcu wyszła za mąż, chyba w wieku 18 lat, żeby uciec z domu.

Dwa lata temu postanowiliśmy pojechać razem nad morze i wtedy zobaczyłem, jak mój brat nęka swoją żonę o każdy grosz, każdego loda, kawałek pizzy, cappuccino czy popcorn.

Razem z nią moją żonę, moje dzieci i mnie.
Za każdym razem, gdy siadaliśmy w restauracji, jego głowa klikała jak kalkulator – co ile kosztuje i ile wyniesie rachunek na koniec. I za każdym razem były kłótnie!

Plaża w ciągu dnia i wieczorne spacery były prawdziwą torturą dla moich dzieci, które uwielbiały biegać przy straganach i jak to dzieci… o coś prosić.

Franek nie zachowywał się tak z braku pieniędzy – miał ich dużo więcej niż ja.

Pod koniec wyjazdu moja żona poprosiła mnie, abyśmy zostali jeszcze kilka dni sami. Brat i bratowa wyjechali wcześniej, bo brat spieszył się na aukcję maszyn rolniczych.

Wyjechali późno w nocy… a rano dostałem telefon, iż mieli wypadek… Brat chyba zasnął za kierownicą.

Od tamtej pory jestem inną osobą. Zabawa, wycieczki, wypady, nowe ciuchy i wygody w domu – nie odmawiam sobie niczego, dopóki mam na to środki.

Zbieranie pieniędzy na starość i przegapienie euforii dnia dzisiejszego? To nie dla mnie.

Głupotą jest mieć, oszczędzać i pozbawiać siebie i swoją rodzinę euforii z życia.

Idź do oryginalnego materiału